W życiu pewne są trzy rzeczy: podatki, śmierć i innowacja. Podatki i śmierć są nieuchronne i do przyjemnych nie należą. Innowację postrzegamy jako sprzymierzeńca. Niektórzy jednak widzą w niej wroga i zagrożenie. Automatyzacje procesów jedni postrzegają jako wybawienie od ogłupiających czynności. Inni widzą w niej źródło bezrobocia. Tkacze niszczyli maszyny tkackie. Taksówkarze protestują przeciw Uberowi. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Z nami lub bez nas.
Richard Floryda pie…y klasę kreatywną a taksówkarze protestują przeciwko Uberowi
W serialu The Knick, którego akcja toczy się w USA na początku XX wieku, jeden z bohaterów stwierdza z niekłamaną fascynacją, że fortuny nowego millenium nie będą opierać się na bogactwie złóż, tylko na bogactwie intelektu. Trudno się z tym nie zgodzić. To był czas pierwszych wielkich innowacji na skalę przemysłową. Czasy Edisona. Postęp był nieunikniony. Podobnie jak wtedy, tak i dziś, postęp wiązał się z konsekwencjami i z lękiem. Bo czy automatyzując, unowocześniając i wzmacniając klasę kreatywną, nie wylewamy dziecka z kąpielą? Taksówkarze protestujący przeciw aplikacji Uber zdają się sądzić, że nie tylko wylewamy dziecko z kąpielą, ale że innowatorzy burzą porządek społeczny i ład oparty na solidarności. Nie oni pierwsi i na pewno nie ostatni.
Postęp, innowacje i mechanizacja budziły wątpliwości o wiele wcześniej. Pierwszy zakaz mechanizacji wydał już Edward VI Tudor. A jego przyrodnia siostra Elżbieta I swoją odmowę uzasadniała następująco, „Mam zbyt wiele miłości dla moich biednych poddanych, którzy zarabiają na chleb, parając się dziewiarstwem, żeby finansować wynalazek, który ich doprowadzi do ruiny”.
Potem wielokrotnie w historii mieliśmy do czynienia z zero-jedynkowym postrzeganiem rzeczywistości. Jedni widzą postęp jako coś wspaniałego i wyraz ludzkiego geniuszu, inni jako zgubną mechanizację, która niszczy ład społeczny i zabiera miejsca pracy. Dotyczy to nie tylko przemysłu. Z demokratyzacja mediów i narzędzi blogosfery, nie do końca po drodze dziennikarzom. Niektórzy aktorzy po szkołach teatralnych zżymają się na obecność naturszczyków na planach filmowych. Wytwórnie płytowe niezbyt raduje fakt istnienia alternatywnych kanałów sprzedaży i konsumpcji muzyki jak Spotify.
Ja sam nie raz pomstowałem na dumpingowe ceny innych konsultantów. Pomstowałem, bo punkt widzenia zależy od postrzeganych zysków lub strat. Żeby w pełni skorzystać na innowacji, trzeba patrzeć szerzej i mniej partykularnie. I stosować mechanizmy, które pomogą nam uchronić się przed nieuchronnym, a nie zakazywać, to czego zakazać trudno.
Uchronić się przed nieuchronnym
Postępu nie da się zatrzymać, ale warto a nawet trzeba się na niego przygotowywać. Co więcej, zamiast patrzeć na niego zero-jedynkowo, warto zastanowić się jak wykorzystać to, co za sobą niesie, a nie straszyć konsekwencjami. I nie chodzi tu o sam język komunikatu. Samo mówienie, że mechanizacja i automatyzacja „uwolni potencjał” ludzki nie wystarczy. Trzeba wiedzieć jak ten potencjał zagospodarować. Postępu nie da się zatrzymać, ale można nim zarządzać.
Jakiś czas temu rozmawiałem z inteligentnymi, młodymi ludźmi, którzy opracowali, moim zdaniem, genialne narzędzie, które całe rzesze ludzi może uwolnić od przykrego, monotonnego i żmudnego wklepywania danych.
Narzędzie, o którym mowa powstało jak każda innowacja, w wyniku przemyślenia pewnych procesów i zauważenia możliwości usprawnienia, czegoś co owszem działa, ale działa tak sobie. W tym wypadku chodzi o procesy rozliczania faktur i rozliczeń. Praca ogłupiająca i nie dająca wielkiej satysfakcji. Prowadząca w równym stopniu do wypalenia zawodowego i ciężkich chorób zawodowych, co nieustanny stres. Rutyna, która zabija. Startup, o którym mowa zauważył, że do automatyzacji tego procesu można użyć narzędzi do testowania aplikacji. Mimo że na co dzień zajmują się tworzeniem systemów dla logistyki pomyśleli, że warto zaangażować się w tą sprawę. W końcu tak robią innowatorzy. Znajdują problem i bez względu na branże starają się znaleźć rozwiązanie.
Zgodnie z ideą lean startup, rozwiązanie trzeba było przetestować. Poddać tezę weryfikacji. We współpracy z dużą firmą finansową, przygotowano się do automatyzacji procesu wystawiania rozliczeń i faktur oraz wysyłki tych dokumentów do klientów. Coś, co zajmowało człowiekowi od jednego do dwóch dni na początku miesiąca, można było zautomatyzować. I udało się. Po zakończeniu wdrożenia okazało się, że możliwe jest wystawianie wszystkich dokumentów, bez udziału człowieka oraz bez wprowadzania jakichkolwiek zmian w używanym oprogramowaniu. Całość zajmuje komputerowi (zwykły laptop) około 1,5 godziny i może być wykonywane w nocy.
Entuzjazm jednak minął, gdy okazało się, że to, co dla jednych oznacza automatyzację i uwolnienie zasobów ludzkich, dla innych oznacza lęk i zachwianie lokalnego ładu i rynku pracy. Lęk był na tyle duży, że spotkanie, na którym startup miał zaprezentować wyniki pracy zostało odwołane. Okazało się, że część ludzi obawia się automatyzacji jako narzędzia, które istotnie wpłynie na poziom bezrobocia w regionie. Strach przed zmianą okazał się na tyle duży, że promocja wydarzenia została wstrzymana przez partnera. Lęk to bezwzględny doradca. Jako emocja sprawia, że się radykalizujemy i szukamy sojuszy. I szukamy wroga. W tym wypadku wrogiem stała się automatyzacja.
Problem polega na tym, że innowacji nie da się zatrzymać. Chodzi o to, by owoce tej automatyzacji wykorzystywać i moderować. A do tego trzeba mieć partnerów, liderów i menadżerów, którzy dostrzegają nieuchronne zjawiska w szerszym kontekście. Automatyzacji można zakazać. Ale można też raczej zastanowić się nad tym, co może przynieść dobrego i jak zagospodarować uwolniony potencjał.
Ubera też można zakazać, ale może lepiej zastanowić się, jak wyrównać szanse na rynku i nie wylewać dziecka z kąpielą. Startup, o którym mowa to młodzi, mądrzy ludzie. To jedno zdarzenie, mam nadzieję, nie zniszczy ich ducha innowacyjności. Wiem też, że chcieli dobrze. W końcu nikt nie lubi wykonywania zadań, które nie wymagają żadnego myślenia i są tylko ogłupiającym klikaniem. Przecież automatyzacja umożliwia przeniesienie zasobów ludzkich do bardziej kreatywnych zadań. Co więcej, wdrożenie automatyzacji daje szanse na obniżenie kosztów usług do poziomu występującego w Indiach i zdobycie dodatkowych klientów. Czyli same argumenty za… poza jednym ale. Tym, które dotyczy zadań, do jakich przeniesieni zostaną pracownicy uwolnieni od morderczej pracy „wklepywacza” danych. To jednak zadanie dla zarządzających. A nie dla innowatorów.
Richard Floryda po początkowym zachwycie klasą kreatywną, stanowczo zweryfikował swoje poglądy. Myślę, że właśnie dlatego, że kreatywność może prowadzić do nieoczekiwanych negatywnych efektów. Ale może też być szansą na rozwój. Terapia mikrofagowa to genialny polski wynalazek. Innowacja, która może być alternatywą dla antybiotyków. Obecnie jest prowadzona na małą skalę w jednym z polskich ośrodków. Może być szansą na antybiotykooporne szczepy bakterii. Ale uwaga, może też przyczynić się do masowych zwolnień w koncernach farmaceutycznych, produkujących tradycyjne antybiotyki.
Tylko czy przeciwko terapii mikrofagowej ktoś będzie protestował na ulicach? Pewnie nie. Na razie skutecznie blokuje ją brak finansowania ze strony wielkich koncernów farmakologicznych. Być może dlatego, że jest tańsza i skuteczniejsza niż antybiotykoterapia. Tak jak mówiłem. Wszystko zależy od punktu widzenia i postrzeganych zysków. Warto rozważać za i przeciw. Warto też myśleć o korzyściach a nie tylko lękać się zmian.
Śmierć innowatorom. Niech żyje innowacja.
Innowacje są nieuchronne. To w jaki sposób do nich podejdziemy, będzie świadczyć o naszej dojrzałości. Jeśli ich zakażemy, świat poradzi sobie bez nas. Jeśli pozwolimy na totalny libertarianizm, możemy stracić wiele. Ja póki co nie zamawiam Ubera. Ale też nie odsądzę od czci i wiary nikogo, kto zamawia. Jednak piorąc w pralce automatycznej, nie ubolewam nad losem praczek, które mogłyby prać moją bieliznę w górskim potoku (sic!). A młodym innowatorom z trójmiejskiego startupu życzę by uwolnili od wklepywania danych rzesze ludzi. I żeby te rzesze ludzi po uwolnieniu zostały zagospodarowane przez mądrych menadżerów, a nie zwolnione przez liczących każdy grosz korporacje. Taki ze mnie idealista.