Być może nie raz obiło ci się o uszy, że słowa odpowiadają w zaledwie 7% za skuteczność naszej komunikacji. Reszta to elementy pozawerbalne, takie jak ton głosu czy mowa ciała. Zapomnij o tym – to źle zinterpretowane wnioski z badania profesora Mehrabiana. Na tyle szkodliwe, że sam profesor prosi na swojej stronie o nierozprzestrzenianie tej bzdury. Jeśli więc następnym razem ktoś podczas szkolenia, wykładu, czy po raz kolejny powie, że najważniejsza jest mowa ciała, ton głosu i charyzma, a słowa to zaledwie 7% naszej komunikacji, poproś by powtórzyli to samo bez słów. I odeślij ich do tego artykułu i oryginalnych badań profesora Mehrabiana.
Skąd ta zła interpretacja badań, która przyczyniła się do rozkwitu szkoleń z wystąpień publicznych, podczas których nie zwracano uwagi na treść, a na charyzmę, ekspercką wieżyczkę i głos jak dzwon. Jak zwykle ze zbytniego uogólnienia bardzo konkretnego badania. Wspomniany profesor Albert Mehrabian przeprowadził w 1967 roku serię eksperymentów, które miały pokazać, jak komunikowane są emocje. Uczestnicy słuchali więc powtarzanego komunikatu, „That’s nice” (z ang. to miło, to fajnie) wypowiadanego mocnym, agresywnym tonem, dodatkowo wspomaganym sugestywnymi gestami. Nic dziwnego, że w tej sytuacji same słowa nie były nośnikiem emocji i badani odczytywali intencje i stan emocjonalny głównie przez pryzmat mowy ciała i tonu głosu, czyli elementów pozawerbalnych. Jednak w żadnej mierze nie można uogólniać wyników tego badania i przekładać ich na całą komunikację.
Słowa mają znaczenie. Dobra, prosta i zrozumiała narracja wspiera całość syntezy percepcyjnej i procesy poznawcze. Jako jedyny organizm na ziemi, ludzie wykształcili język, który koduje i nazywana nie tylko rzeczywistość, ale też abstrakcyjne koncepty. Słowa mają znaczenie. Jeśli kiedykolwiek będziecie nazywali huragan zbliżający się z wielką siłą do gęsto zaludnionych obszarów to się mocno zastanówcie. Postawieni przed wyborem imię męskie, czy żeńskie (np. Harriet lub Horace), wybierzcie uważnie. Dlaczego? Bo w zależności od imienia (a nie tylko od siły) huragan może zabić więcej ludzi. Jak to możliwe? Przecież będzie miał taką samą siłę. Obojętnie, czy nazwiemy go Andy czy Andrea, Horacy czy Harriet. Siła oczywiście się nie zmieni. Ale postrzeganie siły huraganu, przez osoby zagrożone już tak. Jak pokazują badania, ludzie mają tendencję do większego bagatelizowania zagrożeń ze strony huraganów o żeńskich imionach. Przygotowują się do nich gorzej… i giną w większych liczbach.
Słowa mogą sprawiać, że będziemy odczuwali łatwość poznawczą, albo… trudność poznawczą. W tej pierwszej sytuacji komunikat będzie odczytywany jako prawdziwy. Nasz mózg nie ma wewnętrznego kompasu absolutnej prawdy. Decydując o tym, co jest prawdziwe, czasem daje się nabrać na to, co… rozumie. Łatwość poznawcza, to stan w którym idea, schemat wypowiedzi jest znajomy, idea jest utorowana, a my podążamy za mówcą i wszystko rozumiemy. Wtedy wierzymy. Co ciekawe, bardziej wierzymy też w komunikaty rytmiczne i rymowane. Ten błąd poznawczy nosi miano Rhyme-as-reason effect. Wykorzystał go obrońca O.J. Simpsona mówiąc „If it doesn’t fit, you must… aquit”. Komunikat był łatwy do przyswojenia, łatwy do zapamiętania. Z miejsca podchwyciły go media a opinia publiczna zaczęła zmieniać zdanie na temat pewnej winy oskarżonego.
Słowa mają znaczenie. Ich dobór modeluje zachowania słuchaczy. Informacje o tym, jak dobierać słowa jak komunikować i jak przygotowywać wystąpienia znajdziecie w projekcie Bucki Academy, którego premiera już 19.05.2016. A wszystkich zainteresowanych tym, jak dobrze komunikować zapraszam na warsztat, który odbędzie się podczas Targów Książki w Warszawie – również 19.05.2016 roku!