
Reklama.
John zakodował swoje powitanie w znany sobie sposób. Dla niego i jego kory przedczołowej symbolika high-five (przybicie piątki) była oczywista. Mój mózg w pierwszej kolejności odebrał ją jako zwykłe powitanie. W najlepszym razie interpretując nieco narcystyczno-ironicznie, jako powitanie Hail Cesar (Ave Cezar). Kodowanie wiadomości to czasem trudne zadanie. Głównie dlatego, że w większości sytuacji systemy odpowiedzialne za kodowanie działają wręcz automatycznie (również wtedy gdy pracujemy nad czymś znacznie bardziej skomplikowanym niż gest powitania), a systemy odpowiedzialne za odkodowanie posługują się czymś, co nazywamy heurystykami, czyli uproszczonymi sposobami postrzegania świata. To one są odpowiedzialne za wiele błędów poznawczych, takich jak efekt aureoli (halo effect), błąd konfirmacji, efekt cheerleaderki, czy rhyme-as-reason effect. Warto mieć ich świadomość, bo czy tego chcemy czy nie, będą one mieć wpływ na odbiór naszej prezentacji. Od błędów naprawdę trudno uciec i nawet naukowcy, którzy się nimi zajmują przyznają, że wpadają w pułapki, które szykuje dla nas mózg. Daniel Kahneman –laureat nagrody Nobla i wybitny badacz procesów poznawczych przyznał kiedyś, że miał ogromny lęk przed zamachami autobusowymi w Tel Avivie. Emocjonalny System 1 non stop widział zagrożenie, a racjonalny i chłodno-kalkulujący System 2 nie potrafił tego lęku ukoić mimo wszelkich racjonalnych przesłanek, że atak jest równie prawdopodobny, co wygrana w loterii.
Ostatnio znajoma, z którą długo nie mieliśmy kontaktu powiedziała mi, że jest wykończona, bo po 5 miesiącach wróciła do Warszawy z budowy, na której harowała codziennie od 5 do 22. Postawiła jak to określiła „dom marzeń”. Pogratulowałem i zacząłem dopytywać o szczegóły. Okazało się, nie był to – jak założył mój mózg w pierwszej kolejności upraszczając komunikat – jej dom. Pracowała przy produkcji TVN pt. Dom Marzeń. Dla niej było jasne, że to co mówi jest… jasne. Dla mnie było oczywiste, że jeśli ktoś buduje dom marzeń, to po prostu realizuje marzenia o budowie domu. Ona żyła w swojej rzeczywistości. Ja w swojej – takiej, w której nie oglądam telewizji. I nie mam pojęcia o nowych programach w ramówce TVN. Kodowanie i dekodowanie to trudne zadania. I wcale nie są skorelowane z inteligencją. Paradoksalnie im więcej wiemy o swoim projekcie, swoim rozwiązaniu i swojej rzeczywistości, tym gorzej dla naszej komunikacji. Wtedy najczęściej ulegamy klątwie wiedzy. Przekazujemy pełną – dla nas zrozumiałą informację – zupełnie zapominając, że druga osoba nie ma tej wiedzy i tego zasobu skojarzeń i kodów, co my. Mimo że najpewniej władamy tym samym językiem.
Kiedy pracowałem ostatnio z autentycznie inspirującymi zespołami z programu akceleracyjnego Space3ac, jeden z nich opowiadał mi zapamiętale o (hydro-)dronie. Z jakiegoś powodu mój mózg uczepił się samego DRONA. Może dlatego, że łatwiej mu było go sobie wyobrazić, może dlatego, że ten młody człowiek częściej używał skróconej nazwy dron. A może dlatego, że o dronach latających wiedziałem dość dużo, a o tych pływających nic. W każdym razie dopiero po jakimś czasie i długiej rozmowie doszliśmy do tego, o czym on mi w ogóle opowiada. Jemu chodziło o pływającego drona. Ja widziałem przed oczami LATAJĄCEGO i dziwiłem się co takiego innowacyjnego będzie w użyciu go do opomiarowania akwenów. Byłem skupiony i miałem motywację by go zrozumieć. To wcale nieczęsty scenariusz. Bardzo często zaś jest tak, że pierwsze sygnały i komunikaty odkodowywane przez mózg determinują to, czy ktoś będzie nas dobrze rozumiał i czy w ogóle będzie skupiony na komunikacie. Mózg (jego bardziej pierwotne struktury) odpowiadają szybko na pytania:
- czy to istotne, czy nie
- czy mogę to szybko rozkodować, czy opłaca się to przesyłać do dalszej obróbki
- czy to groźne, czy nie
- czy czeka mnie nagroda, czy też nie
- itd.
- czy to istotne, czy nie
- czy mogę to szybko rozkodować, czy opłaca się to przesyłać do dalszej obróbki
- czy to groźne, czy nie
- czy czeka mnie nagroda, czy też nie
- itd.
Pracując nad swoją prezentacją i komunikacją w ogóle (szczególnie tą strategiczną), musisz brać pod uwagę to, jak przebiegają wspomniane procesy. Musisz wiedzieć, że wszyscy ulegamy błędom poznawczym a dekodowanie to WNIOSKOWANIE, a nie idealne rozumienie komunikatu, który ktoś nam przesłał. Mózg to nie komputer. A komunikacja to coś znacznie bardziej złożonego niż zapisanie czegoś w Excelu i przesłanie pliku, który druga strona otworzy dokładnie w tym samym programie (i tej samej wersji). Kompetencje komunikowania warto szlifować. Każdego dnia walcząc z klątwą wiedzy, upraszczając, klaryfikując i dopytując. I przyjmując na klatę to, że jeśli ktoś nie zrozumiał naszej komunikacji, prezentacji czy startupowego pitcha, to być może my coś schrzaniliśmy. A nie ta druga strona.
PS: Kompetencje można szlifować codziennie. Dla tych, którzy lubią bazować na nauce, przygotowałem publikacje, które w tym pomagają.