Misiewcz, czy Misiewicz?
Misiewcz, czy Misiewicz? Twitter
Reklama.
Szybkie i intuicyjne wyciąganie wniosków prowadzi do błędnego postrzegania rzeczywistości. Nie jestem fanem prawdziwego pana Misiewicza, ale nie jestem też fanem tkwienia w błędach poznawczych. Bo to, że będą się one zdarzały jest pewne. W przypadku tego fałszywego profilu i treści tweeta mamy do czynienia przede wszystkim z szybkim przetwarzaniem tekstu, które nie pozwala nam wyłapać bardzo subtelnej różnicy. Czytając syntezujemy litery w całość. Rzadko kto (poza małymi dziećmi i korektorami w wydawnictwach) LITERUJE sobie po kolei znaki. Dlatego mało kto może wychwycić tę różnicę.
logo
Fałszywy czy prawdziwy? Twitter
Drugi błąd to błąd konfirmacji, czyli szukanie argumentów potwierdzających nasze tezy (lub bardziej ogólnie naszą wizję świata). W tym wypadku przeciwnicy „prawdziwego” Misiewicza z łatwością uwierzyli w tak skonstruowaną narrację, bo pasowała im do obrazu polityka. Szukamy argumentów potwierdzających nasze tezy. W biznesie, na przykład interpretując badania marketingowe, też. Wielu klientów, z którymi pracują nad strategiami, zupełnie nieświadomie pozostają ślepi na argumenty PRZECIW, a z łatwością przyjmują argumenty ZA. Groźne, bo w biznesie stawką jest nie tylko ośmieszenie się w mediach społecznościowych, a realny kapitał.
logo
Fałszywy czy prawdziwy? Twitter
Czasem błąd konfirmacji w połączeniu z regułą autorytetu i skłonnością do zawierzania teoriom spiskowym, tworzy niebezpieczną mieszankę. Oto blogerka modowa Otianna udostępnia wpis z mocno brzmiącym tytułem: Lista KONKRETNYCH substancji, które zawierają śmiertelnie trujący aspartam, a ludzie je spożywają. Mamy więc (dla niektórych autorytet) i mocno emocjonalnie nacechowany nagłówek. Nie wiem, czy aspartam jest rzeczywiście śmiertelny, ale nie dowiem się tego też z artykułu. Bo w nim trudno szukać śladów jakichkolwiek badań. Są stwierdzenia, o tym, że już od lat siedemdziesiątych wiadomo, że jest śmiertelnie szkodliwy, ale wyniki badań zafałszowano. Od razu zaznaczam, że sam unikam aspartamu, ale unikam też histerycznych teorii spiskowych, w które w silnych emocjach skłonni jesteśmy wierzyć. Tu również mamy do czynienia z błędem konfirmacji. Wierzymy w to, w co chcemy wierzyć. Wierzymy też autorytetom. Tym oczywiście, które autorytetami dla nas są. Co gorsza nie weryfikujemy tego, co pasuje nam do naszego obrazu świata. Pozostajemy podejrzliwi tylko wobec tego, co nam NIE pasuje. Jak byśmy lubili tylko prawdę, która nam pasuje.
Podobnie w biznesie – ignorancja, błędy poznawcze, silne ego, kapitanoza i… klęska gotowa. Szczególnie ciekawa jest kapitanoza w połączeniu z silnym ego leadera. Kapitanoza występuje zawsze tam, gdzie bardzo silna osobowość (np. lekarz dyżurny, pierwszy pilot, menadżer zespołu) popełnia błąd. Jednak ma tak silną osobowość i tak silną pozycję, że osoby mu podległe, boją się ten błąd wskazać. Nawet, gdy zagrożone jest ich życie. Im silniejsze ego i im bardziej hierarchiczna organizacja tym większe prawdopodobieństwo popełnienia błędu. A praktyką jest przecież, że stanowiska wysokie piastują osoby o silnej osobowości (nierzadko narcystyczne). Konsumujemy rzeczywistość szybko, intuicyjnie. W biznesie liczy się czas. A my jesteśmy poznawczymi skąpcami (ang. cognitive miser). I zadowalamy się pierwszą lepszą opinią. Jeszcze bardziej nas ona cieszy, gdy wpasowuje się w to jaki mamy obraz świata i biznesowej rzeczywistości. Źle interpretujemy wyniki badań marketingowych. Źle podejmujemy decyzje. Wierzymy, bo tak nam wygodniej. Wszystkie nasze intuicyjne sposoby postrzegania świata są obarczone poważnymi błędami – błędami poznawczymi. To zła wiadomość. Ale jest też dobra. Można je łatwo poprawić. Szkolić się, wzmocnić świadomość. I nawykowo podważać swoje tezy. Coraz więcej firm zamawia u mnie takie szkolenia. Coraz więcej znajomych interesuje się błędami poznawczymi. Nie boją się mylić. Bo wiedzą, że dzięki temu mogą coś poprawić. Kibicuję im.