Nie mam na to czasu! Tak mówiłem do tej pory często – teraz jestem brutalnie szczery. Zamiast wymawiać się tą popularną frazą, mówię sobie – najwyraźniej to nie jest dla mnie tak ważne. Każdy z nas ma dokładnie 168 godzin w tygodniu. To jak je wykorzystamy może zależeć od nas. Pod warunkiem, że bardziej świadomie podejdziemy do tego, co z tymi 168 godzinami zrobimy.
Nie lubię sformułowania zarządzanie czasem. Wolę świadome korzystanie z czasu. Jak wspomniałem – każdy ma 168 godzin w tygodniu. Bill Gates, Oprah Winfrey, Mark Zukerberg, Arianna Huffington, ja i Ty. Te 168 godzin to 24 godziny w ciągu dnia pomnożone przez 7 dni w tygodniu. Brutalna prawda jest taka, że jeśli na coś przeznaczamy którąś z tych godzin, to nie przeznaczamy jej na coś innego. A to na co przeznaczamy czas – w teorii – powinno być tym, co dla nas ważne. Dlaczego w teorii? Bo w praktyce wielokrotnie słyszę deklaracje, że dla kogoś ważne jest zdrowie, rodzina i rozwój, a analiza codzienności stoi w sprzeczności z tymi zapewnieniami.
Czas to wartość zero-jedynkowa. Jeśli jakiejś czynności mówisz TAK, to innej z pewnością powiesz NIE. Więc jeśli coś jest dla ciebie rzeczywiście ważne nauczy się mówić TAK temu, co ma cię doprowadzić do realizacji. I mówić NIE wszystkiemu, co temu przeszkadza. W orientowaniu priorytetów pomoże też umiejętne odpowiadanie sobie na pytanie – co jest dla mnie lepsze długofalowo. Załóżmy, że stoisz przed wyborem – przyjemny wieczór z przyjaciółmi, lub wcześniejsze pójście spać. Po to by wstać wcześnie i potrenować. Początkowo myślisz, że da się to pogodzić. Bo teoretycznie – da się. Wystarczy tylko w odpowiednim momencie powiedzieć NIE i odpowiednio wcześniej wyjść z imprezy. Problem polega na tym, że w trakcie imprezy może się odezwać układ limbiczny (odpowiedzialny za emocje) i systemy odpowiedzialne w mózgu za natychmiastową gratyfikację. Te systemy, które zdecydowanie żyją chwilą i nie mają pojęcia o planowaniu długofalowym. Jeśli dołożysz do tego jeszcze alkohol, to zupełnie uśpisz korę przedczołową. Tę, która właśnie odpowiada za planowanie i za tzw. odroczoną gratyfikację. Coraz trudniej mówi się NIE temu, co nie przyniesie korzyści długofalowo. Po 3 godzinach snu budzi cię budzik, który zapomniałeś przestawić (a może nawet łudziłeś się, że uda się wstać). Wyłączasz go i z treningu nici. Krótkofalowo zyskałeś przyjemny wieczór (i może inne korzyści, które podpowie ci mózg ze skłonnością do łagodzenia dysonansu poznawczego). Długofalowo znów straciłeś może okazję by zadbać o swoje zdrowie czy samopoczucie.
Ten schemat powiela się u wielu osób, z którymi pracuję nad samodyscypliną i czymś, co nazywa się GRIT (zaciętość, wytrwałość w działaniu) i co bada Angela Duckworth z zespołem. Zamiast robić to co warto robić długofalowo, poświęcają uwagę rzeczom „przyjemniejszym”. Zamiast skupić się na zadaniu, skaczą po Neews feedach lub oglądają telewizję lub śmieszne filmiki. I tracą przy tym kontrolę nad czasem. Zazwyczaj proponuje im wtedy proste ćwiczenie. Przez tydzień logują swoje wszystkie czynności w arkuszu Excela. W zwykłej tabeli z 7 kolumnami (7 dni) i 48 wierszami (24 godziny podzielone na 30 minutowe bloki) notują wszystko. Każdą czynność. Skrupulatnie. I wtedy okazuje się, że nie pracowali tak długo, jak im się wydawało (efektywnie), nie siedzieli na Facebooku tak krótko jak im się zdawało i tracili kilka godzin tygodniowo na oglądanie telewizji. To ćwiczenie wymaga brutalnej szczerości. Bo nie chodzi o to, żeby się oszukiwać (i na przykład doliczać czas spędzony na bezsensownym spotkaniu do pracy). Chodzi o to, by zmierzyć ile i czemu poświęcasz swój czas. Być może mało świadomie. Ta analiza nie ma być tez wstępem do karzącej samooceny czy pokuty. Chodzi o to, by sprawdzić ile czasu idzie na co. Jeśli nie przeszkadza ci, że 4 godziny w tygodniu poświęcasz na telewizję, a 0 godzin na rozwój, to twoja decyzja. Tylko nie mów, że rozwój jest dla ciebie ważny. Jeśli siedzisz na Pudelku przez 18 minut dziennie, a 0 poświęcasz nauce języków, to też twoja decyzja. Tylko nie mów, że nie masz czasu na kształcenie kompetencji. Bo to nieprawda. Po prostu „wydajesz go” na coś innego.
Ta analiza to wstęp. Potem jest praca nad przywróceniem proporcji zgodnych z twoimi priorytetami. Dla mnie najważniejsza jest praca (moje aktywności zawodowe, które kocham), zdrowie i sen. I ma to odzwierciedlenie w moich wyborach. Ludzie często dziwią się, że codziennie (bez względu na dzień tygodnia czy okazję) chodzę spać około 21:30 i wstaję o 5:00. Mówię TAK zdrowemu i regularnemu snowi i codziennym porannym treningom. No i w konsekwencji mówię NIE imprezom, networkingowi na konferencjach. Ale robię to świadomie. Długofalowo zdrowie, sen i sprawny umysł sa dla mnie ważniejsze. To zyskuję. Ale wiem też, że na pewno coś tracę. To po prostu decyzja. Świadomie ją podejmuję. Pisząc ten tekst, nie raz miałem ochotę zerknąć na FB czy Insta. Ale wiem, co jest dla mnie ważniejsze. Każdą chwilę chcę wykorzystać świadomie. Każdą ze 168 godzin. Bo czas po prostu jest. Moja decyzja co z nim robię.
Zadaj sobie pytanie co jest dla ciebie ważne. Jakie są twoje wartości i jaki masz cel. Potem zrób ćwiczenie, o którym wspomniałem. I zobacz, co z tego wyjdzie. Może brutalne otrzeźwienie. Tego ci życzę. Czas nas nie goni. Nie musimy nim zarządzać. Nie musimy go zabijać. Warto go po prostu świadomie używać.