Na scenie konferencji TED, Kelly McGonigal opowiada o nowych badaniach na temat stresu. W skrócie – przekonuje, żeby przestać go traktować jako śmiertelnego wroga, a zacząć nim zarządzać, rozumieć go i czasem nawet zaprzyjaźnić. Jak przystało na TED swoje tezy popiera badaniami. W pewnym momencie opowiada o gospodarce neurohormonalnej i oksytocynie. Stosuje przy tym schemat, który charakteryzuje plotki, teorie spiskowe, miejskie legendy i naprawdę dobrze przygotowane prezentacje. Ten schemat można nazwać – „powiedz mi coś czego nie wiem, a uczynisz mnie bogatym”. Pod warunkiem oczywiście, że ta informacja, która otrzymałem sprawia, że mogę błyszczeć. Czyli, że mogę jej nadać konkretną wartość. Sam.
Żeby dobrze zrozumieć ten schemat, prześledź w jaki sposób Kelly McGonigal mówi o oksytocynie:
Żeby lepiej zrozumieć to oblicze stresu musimy porozmawiać o hormonie, oksytocynie. Oksytocyna przyciągnęła już sporo uwagi jak na hormon. Ma nawet urocze przezwisko: hormon przytulania, bo jest uwalniania gdy przytulasz drugiego człowieka. Ale to tylko niewielka część jej działania. Oksytocyna jest neurohormonem. Dostraja społeczne instynkty mózgu. Przygotowuje nas do zachowań, które umacniają bliskie związki. Oksytocyna sprawia, że pragniemy fizycznego kontaktu z przyjaciółmi i rodziną. Wzmacnia empatię. Skłania nas do pomocy i wsparcia dla osób, na których nam zależy. Niektórzy ludzie sugerowali nawet, że powinniśmy wciągać ją nosem, żeby zwiększyć empatię i troskliwość. Jest coś, co mało kto rozumie na temat oksytocyny, To hormon stresu.
Czyli na początek otrzymujemy zbiór informacji, z którymi się zgadzamy, które być może już posiadamy, a potem BAM dostajemy informację, która jest nowa – i być może dla nas bardzo użyteczna. W tym wypadku ostatnie zdanie jest dobrze wprowadzoną puentą. Podobnie działa inny prelegent TED – Sebastian Wernicke. Swoje wystąpienie pod tytułem – 1000 wykładów TED w 6 słowach – rozpoczyna bazując na prostej opozycji:
Na stronie internetowej TED jest ponad tysiąc wykładów. Wielu z was uważa pewnie, że to wspaniale, ale ja się nie zgadzam. Moim zdaniem mamy problem.
Takie postawienie sprawy kupuje okienko uwagi. Mózg odbiorcy w naturalny sposób jest wciągnięty w grę sprzecznych informacji. Aby je pogodzić musi (przynajmniej w teorii) słuchać dalej. Takimi paradoksami operuje wielu znakomitych mówców i pisarzy. Wszyscy oni zdają sobie sprawę, że sam fakt, że oni uznają informację z istotną nie wystarczy. Odbiorca musi zdać sobie z tego sprawę. To łatwe w przypadku plotki, sensacji, czy… informacji o wyprzedaży. O wiele trudniejsze w przypadku informacji z zakresu genetyki, czy neurohormonów. Stosowanie mocnego kontrastu i opakowanie informacji tak by była „sensacyjna” może się opłacić. Richard Dawkins rozpoczyna swoją książkę „Rozplątywanie tęczy” od pięknie zaprojektowanego zdania: Umrzemy i to czyni z nas szczęściarzy. I znów dostajemy mocny strzał. Zagadkę, którą musimy rozwikłać, więc czytamy dalej. I o to zapewne chodzi autorowi.
Informacja, która ma stać się walutą społeczną, powinna być przedstawiona w podobnym schemacie. Ma być nowa (w końcu kto chciałby powtarzać stare i wszystkim znane informacje). Powinna być skontrastowana z wiedzą odbiorcy i zaprojektowana tak, by go zadziwić, ale też nie uderzyć w jego kluczowe przekonania (bo wtedy po prostu wzbudzimy agresję i dalsza informacja nie będzie prawidłowo przetwarzana). Powinna być postrzegana jako wartościowa (czyli nie przynosić mu wstydu, gdy odbiorca będzie ją przekazywał dalej). Nowa informacja w pewnym sensie powinna być jak plotka. Zawierzona w tajemnicy, nowa, zaskakująca, intrygująca, nieoczekiwana, prosta i wiarygodna. Od plotki powinno ją jednak różnić to, że ma być w 100% prawdziwa. I nie powinna nikogo krzywdzić. Te jednak etyczne dylematy pozostawiam tobie i twojemu sumieniu.
Jonah Berger – autor książki „Contagious: Why Things Catch On” przeanalizował mnóstwo przykładów wirusowych informacji, czyli takich, które szybko rozprzestrzeniają się wśród ludzi. Wszystkie łączyła pewna cecha, która po angielski idealnie określa słowo REMARKABLE, czyli worth remark (warty wzmianki). Polskie tłumaczenie słowa – znakomity – nie oddaje dobrze tego zakresu. Chodzi po prostu o informacje, którymi chcesz się podzielić, bo sprawiają, że TY dobrze wypadasz. Są warte wzmianki. Obojętnie, czy jest to informacja, gdzie można zjeść najlepszy kebab, czy to, że oksytocyna to tak naprawdę hormon stresu. Obojętnie, czy to informacja, że kangury nie potrafią chodzić tyłem, a marszcząc się w gniewie spalamy więcej kalorii niż uśmiechając się. Każda informacja może być wartościowa, o ile jest wartościowa w oczach odbiorcy. Żeby jednak tę wartość dostrzegł, trzeba informację dobrze opakować. Skontrastować, podać w formie puenty. A nie tylko mówić – posłuchaj, bo to ważne.
Na koniec mam dla Ciebie jeszcze zadanie. Obejrzyj wystąpienie Kelly McGonigal na stronie TED.com a także wystąpienie Tima Urbana na tej samej stronie. Przeanalizuj momenty, w których posługują się opisanym przeze mnie schematem budowania zdań. Potem pomyśl o informacjach, które ty masz do przekazania i poćwicz ich podawanie w podobnym układzie: wszyscy myślą, że..., a tymczasem… Albo wszyscy zgadzają się, że… Poza mną… I ćwicz. Bo to jedyny sposób, by komunikować lepiej.