
Reklama.
Obserwacja ta była niekiedy tłumaczona szczególnymi zdolnościami lub adaptacją tych zwierząt do radzenia sobie z takimi upadkami. Słyszałem nawet wersję, że przy dłuższym locie zdążą się lepiej obrócić. Jednak późniejsze badania wykazały przeciwne dane. Tłumaczy to właśnie błąd przeżywalności. Do weterynarzy trafiły jedynie wyjątkowo szczęśliwe ofiary wysokich upadków. TE KTÓRE NIE PRZEŻYŁY NIE TRAFIŁY DO NICH WCALE. Tak samo, jak do serc młodych startupowców trafiają informacje o sukcesach ludzi z Doliny Krzemowej i mity o rzuceniu studiów, by tworzyć biznes. A – z różnych względów – nie trafiają do nich historie o tych, którym się totalnie nie powiodło.
Zwycięzcy i przegrani mają dokładnie takie same cele. Co więc ich rożni? Chociażby podejście do procesów i nawyki. Różnią się także poziomem szczęścia. Tak, szczęścia. Czyli dokładnie tego czynnika, którego wagę lubią (często) zaniedbywać ludzie sukcesu, gdy mówią o sobie.
Zjawisko błędu przeżywalności może prowadzić do nieuzasadnionego optymizmu przez niedoszacowanie ryzyka porażki. Może też spowodować bezzasadne dopatrywanie się u osób i przedmiotów, które odniosły jakiś sukces, wyjątkowych cech, zamiast po prostu przypadkowego szczęścia. Bo nie jest tak, jak mówi Serena Williams, że „szczęście nie ma tu nic do rzeczy”. Szczęście ma dużo do rzeczy.
Podczas II Wojny Światowej zespół amerykańskich (lub raczej pracujących dla Amerykanów) naukowców pracował nad zwiększeniem przeżywalności załóg bombowców. Zauważono, że wśród maszyn, którym udało się powrócić z misji, większość trafień zlokalizowana była w okolicy skrzydeł, ogona oraz w centrum kadłuba. W oparciu o takie dane można by podjąć decyzję o wzmocnieniu tych właśnie elementów – jako najbardziej narażonych, wpadając tym samym w pułapkę błędu przeżywalności, co słusznie zauważył Abraham Wald – jeden z naukowców zaangażowanych w tym projekcie.
Zdobyte dane wskazywały bowiem, że uszkodzenia w tych miejscach samolotu nie stanowią bezpośredniego zagrożenia i nie przeszkadzają mu w pomyślnym ukończeniu misji oraz powrocie do bazy, co nie było tak oczywiste ze względu na brak możliwości zbadania samolotów, które zostały strącone w trakcie wykonywania lotów. Zarówno weterynarze (z przytoczonego wcześniej przykładu), jak i naukowcy pracujący nad zwiększeniem przeżywalności załóg bombowców padali ofiarą błędu przeżywalności (ang. survivorship bias). Interpretowali dane koncentrując się na „zwycięzcach”. Zaniedbywali dane dotyczące „przegranych”. Jeśli zbierasz dane dotyczące „przeżywalności” i sukcesu tylko od tych, którzy sukces odnieśli, to możesz wpaść w pułapkę. Zwłaszcza jeśli zaczniesz wierzyć w recepty tych „zwycięzców”.
Po pierwsze – zwycięzcy najczęściej zaniedbują rolę koniunktury, szczęścia i ich własnych uwarunkowań. Serena Williams woli mówić, że „szczęście nie ma tu nic do rzeczy”. Koncentruje się na czynniku zależnym od niej samej, czyli na pracy i wysiłku. Na pewno daleki jestem od tego, żeby twierdzić, że Williams jest leniwa i brakuje jej determinacji. Jednak na pewno znajdziesz równie pracowite i zdeterminowane zawodniczki, które nie osiągną tego samego. Choćby dlatego, że… mają inne geny, urodziły się w innym kraju czy też po prostu ich przeciwniczka miała akurat szczytową formę. Wiele rzeczy zależy od nas, ale warto też uznać, że są takie, które nie zależą. Możemy kontrolować proces i nawyki, nie możemy kontrolować efektu.
Po drugie – zwycięzcy często mówią o koncentrowaniu się na celu. Ba! Potrafią nawet cytować Coveya, który (ponoć) jak mantrę powtarza, żeby koncentrować się na rezultatach i często sobie o nich przypominać. No dobrze – zastanów się zatem, czy tylko zwycięzcy mają cele? Mam przeczucie graniczące z pewnością, że przegrani też. Przecież każdy startup, który pozyskał finansowanie i ten, który go nie pozyskał, miał ten sam cel. POZYSKAĆ FINANSOWANIE. Może więc nie koncentrowali się na nich wystarczająco? Niekoniecznie – badania Heather Kappes i Gabriele Oettingen, opublikowane w Journal of Experimental Social Psychology pokazują, że pozytywne wizualizowanie sukcesu nie tylko nie działa, ale może być też przeciwiskuteczne. Czemu więc tylu bieda-coachów namawia na tę technikę? Bo jest prosta i mogą powołać się na własny przykład, że działa! Tym samym zresztą wpadając w pułapkę dowodu anegdotycznego. To, że coś przytrafiło się nam, nie oznacza, że można to przełożyć na całą populację. Ludzie wpatrzeni w swoich „guru” od sukcesu wolą też przyjmować za pewnik recepty, które są proste i zgodne z ich intuicją. Zamiast po prostu pogodzić się z tym, że droga do sukcesów to powolne czołganie się obarczone dużą dozą ryzyka koniunkturalnego. Co prowadzi nas do kolejnego punktu… trzeciego.
Po trzecie – zaniedbujemy proces, a koncentrujemy się na celu i efekcie. Jeśli jest jakakolwiek recepta zwiększająca prawdopodobieństwo sukcesu, to są to nawyki. Chcesz być wysportowany, musisz mieć nawyki sportowca. Chcesz być mądrzejszy, musisz mieć nawyki osoby, która czyta i uczy się. Chcesz być maratończykiem, musisz mieć nawyki biegacza. Chcesz być pisarzem, musisz mieć nawyki osoby, która pisze codziennie. Jeśli sukcesem ma być na przykład czysty dom, a ty masz chlew, to może i nawet zbierzesz siły by posprzątać raz a dobrze. Jeśli jednak nie zmienisz nawyków, które ten bajzel wywołują, to za jakiś czas dom znów będzie wyglądać, jak przez sprzątaniem augiaszowej stajni.
Tutaj uwaga – powyższy przykład jest oczywiście metaforą. Daleki jestem od ustawiania komuś wartości. Dla kogoś czysty dom może być ważny, dla kogoś innego nie. Bo nawyki muszą być w zgodzie z naszymi WARTOŚCIAMI i tożsamością. Kształtując dobre i walcząc ze złymi nawykami – musisz brać to pod uwagę. Jeśli myślisz o sobie, „jestem osobą punktualną”, to twoje wybory będą o tym świadczyć. Jeśli myślisz o sobie, „jestem osobą zdyscyplinowaną”, to nawyki, które będą tego dowodem, przyjdą z łatwością. Więc zwłaszcza na początku kształtowania nawyków „zwycięzcy” warto o tym pamiętać. Odwoływać się do tego za pomocą prostego pytania, „Co zrobiłby/aby…” lub „Co wybrałby/aby…” w tej sytuacji. Pomaga zwłaszcza w chwilach zwątpienia. Tożsamość to system przekonań o sobie. Jeśli myślisz o sobie w kategorii, „I'm not a morning person”, to nie uda ci się wykształcić nawyku wczesnego wstawania. Jeśli myślisz o sobie w kategorii „Nie potrafię występować publicznie” to trudno będzie ci wyrobić nawyk częstego ćwiczenia wystąpień i eksponowania się na trudniejsze sytuacje.
Na ten nowy rok nie życzę ci sukcesów. Życzę ci nawyków, które Cię do tych sukcesów z dużym prawdopodobieństwem przybliżą. Przede wszystkim jednak życzę Ci, żeby te nawyki wynikały z mądrych i dobrych przekonań o samym/samej sobie. Ja w tym roku chcę być osobą, która częściej sięga po książki niż seriale. Taką, która częściej słucha niż gada. I taką, która ma większą empatię poznawczą. A Ty?
Polecam na ten rok:
Jacek Kłosiński i jego system N/T/S, który bazuje na wiedzy o nawykach a nie na złotych receptach bieda-coachów
Piotr Bucki, „Naukowe sekrety motywacji” (moje fiszki, które bazują na tym, co nauka mówi o silnej woli i samokontroli)
Janina Bąk i jej fiszki „Kiedy nie ufać statystykom?” jeśli twoim celem jest stać się osobą, która potrafi zadawać krytyczne pytania i demaskować ludzi, którzy statystykami manipulują
Rafał Żak i jego fiszki „Jak dobrze popełniać błędy?” jeśli chcesz być człowiekiem, który potrafi konstruktywnie wyciągać wnioski ze swoich porażek.
Piotr Bucki, „Wystąpienia publiczne i prezentacje”, czyli mój kurs na UDEMY, jeśli twoim celem jest być osobą, która lepiej prezentuje – nie tylko w 2019, ale też w kolejnych latach.
Jacek Kłosiński i jego system N/T/S, który bazuje na wiedzy o nawykach a nie na złotych receptach bieda-coachów
Piotr Bucki, „Naukowe sekrety motywacji” (moje fiszki, które bazują na tym, co nauka mówi o silnej woli i samokontroli)
Janina Bąk i jej fiszki „Kiedy nie ufać statystykom?” jeśli twoim celem jest stać się osobą, która potrafi zadawać krytyczne pytania i demaskować ludzi, którzy statystykami manipulują
Rafał Żak i jego fiszki „Jak dobrze popełniać błędy?” jeśli chcesz być człowiekiem, który potrafi konstruktywnie wyciągać wnioski ze swoich porażek.
Piotr Bucki, „Wystąpienia publiczne i prezentacje”, czyli mój kurs na UDEMY, jeśli twoim celem jest być osobą, która lepiej prezentuje – nie tylko w 2019, ale też w kolejnych latach.