
– Przeciwnika się "eliminuje" lub "unieszkodliwia". – W momencie kiedy widzisz go w celowniku, nie możesz zacząć myśleć o jego rodzinie. Jeszcze gorzej jest w przypadku, kiedy twoim celem staje się kobieta. A przecież w Afganistanie to prawie codzienność. Tam prawie nigdy nie było wiadomo kto jest wrogiem a kto przyjacielem. Kiedy zaczniesz myśleć o jego rodzinie, zastanawiać się, koniec z tobą. Powinieneś zmienić fach – mówi jeden ze strzelców wyborowych, który był wielokrotnie w Afganistanie. – Musisz cały czas myśleć, że po prostu jesteś w pracy i chronisz życie swoich kolegów. Jesteś jak dobry rzemieślnik. Jeśli pomyślisz inaczej, zwariujesz. Amerykanie mówią, że to biznes. Albo wróg zostanie wyeliminowany, albo zginą twoi kumple – dodaje.
Rzadko kiedy ujawniają swoje nazwiska. Nie jest im potrzebna reklama w stylu Chrisa Kyle’a, którego historie można obejrzeć w filmie „Snajper”. Chociaż i on nie wytrzymał stresu i napięcia w momencie, kiedy zobaczył jak afgańska kobieta wkłada w ręce chłopczyka granat i wysyła go w stronę amerykańskich marines.
Na kurs Szkolenia Strzelców Wyborowych w Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu nie można zgłosić się samemu. Tutaj kandydatów kierują przełożeni z wojsk lądowych. – Kandydat na strzelca wyborowego, musi być trochę introwertykiem. Facet skupiony na sobie, ale taki który potrafi pracować w zespole. Ekstrawertycy, nie mają tutaj czego szukać – mówi w rozmowie z INNpoland mjr. Arkadiusz Kups, były żołnierz elitarnego batalionu szturmowego w Dziwnowie i twórca systemu Combat 56.
Do tego dochodzą ćwiczenia w terenie, czasami przypominające zabawy w Indian, które mają nie tylko sprawdzić, ale i rozwijać zmysł obserwacji. Odczytywanie śladów butów w lesie, na podstawie których trzeba odpowiedzieć, czy przeciwnik biegł, niósł coś ciężkiego, a może był ranny? Wszystko to da się odczytać ze śladów. Jednak tego wszystkiego nie da się nauczyć od razu. Do tego trzeba czasami całych lat doświadczeń. To zdobywa się na wojnie. Ale tam już zabija się wroga.