Mimo, że polska innowacyjność zajmuje 12. miejsce w Unii Europejskiej, szanse na poprawę są niewielkie. Nic nie szkodzi – mówi prof. Bradford Goldense, który doradzał 200 najbogatszym firmom świata. Atutami Polski są surowce i tania siła robocza, tanie koszty produkcji. – Idealnym partnerem handlowym jest dla was... Afryka. Wy produkujecie tanio, oni chcą tanio kupować. I niewielu będzie z wami konkurować.
Profesor Goldense unika politycznych tematów, natomiast uważa, że nasz kraj radzi sobie gospodarczo bardzo dobrze. Polska zajęła 27. miejsce na świecie pod względem wydatków na innowacje, wynika z raportu Global R&D Funding Forecast 2016. W ubiegłym roku Polska wydała 8,77 mld dolarów, co stanowiło 0,9 proc. PKB. W tym samym raporcie Polska jest 12. wśród krajów Unii Europejskiej pod względem skłonności firm do prowadzenia badań i rozwoju. To lepiej niż Holandia.
– To jest dobry wynik, zaskoczył mnie – powiedział prof. Goldense redakcji Inn:Poland. – Stawka za godzinę w pracy jest bardzo atrakcyjna, a Polska gospodarka rosła w tempie dwa razy szybszym niż reszta świata przez ostatnie 6 lat. Myślę, że jeśli utrzymacie gospodarkę rozwijającą się jak do tej pory, to perspektywy na następną dekadę zapowiadają się dobrze.
Zapytany o silne strony Polski wskazuje na zasoby naturalne. – Jeśli teraz wasza gospodarka jest oparta na surowcach, to powinniście skupić się na tym, by przenieść ją na jeden poziom wyżej – czyli na poziom półproduktów, zanim wejdziecie poziom gotowych produktów.
Szansą dla Polski jest to, że Afryka nie ma pieniędzy
Prof. Goldense widzi szanse na rozwój gospodarczy w nawiązaniu ścisłych relacji gospodarczych z krajami gorzej rozwiniętymi od Polski, ale szczególny nacisk kładzie na jeden kontynent.
– Gdzie leżą nowe szanse? W ciągu następnego wieku populacja Afryki wzrośnie najbardziej, dużo mocniej niż ludność Ameryki Północnej czy Azji. To kontynent, który wciąż jest bardzo biedny, ale mieszka tam mnóstwo ludzi. Moim zdaniem, Polska ma wciąż niskie koszty pracy, może zarabiać sprzedając towary do krajów, które rosną tak szybko.
Doradca gospodarczy wyjaśnia, że dla Polski paradoksalnie szansą na sukces jest właśnie to, że Afryka nie ma pieniędzy. To sprawia, że nie kupi drogich towarów, nie może zapłacić niemieckiej stawki za godzinę pracy, a przez to nie jest interesującym rynkiem zbytu ani pracy dla bogatych krajów. – Afryka została pozostawiona sama, tylko Chińczycy się nią interesują. To działa na korzyść dla Polski. Jest podobna strefa czasowa, nie jest tak daleko. Jest dużo wspólnych punktów, wy produkujecie tanio, oni chcą tanio kupować. I niewielu będzie z wami konkurować.
Polska od kilku lat wykonuje pierwsze nieśmiałe gesty i inwestycje w Afryce. Firmy Jana Kulczyka poszukiwały tam surowców energetycznych i metali, Grupa Azoty zainwestowała w kopalnię fosforytów pod Lam Lam, 80 km od Dakaru, stolicy Senegalu. Lubelski Ursus sprzedaje do Etiopii tysiące traktorów. Ten kierunek rozwoju wspiera nawet dyplomacja gospodarcza, trzy lata temu ruszył program „Go Africa”, prowadzony przez PAIiIZ, który ma ułatwiać polskim firmom wchodzenie na rynki Angoli, Etiopii, Tanzanii i krajów Afryki Północnej. – Cieszę, że wasz rząd zainteresował się Afryką – mówi Goldense, ale dodaje, że efekty nie będą natychmiastowe. – Trzeba pamiętać, że to trwa, trzeba nawiązać dobre relacje, udowodnić swój potencjał, co się ma do zaoferowania.
Bradford Goldense zwraca uwagę na to, że ramach UE gospodarka Polska nie jest specjalnie innowacyjna, ale też nigdy nie próbowała konkurować w badaniach i rozwoju. – Musicie zrozumieć miejsce, w którym się znajdujecie, by ruszyć dalej. Jeśli chcecie by wasza gospodarka skoczyła – nie skaczcie we wszystkich kierunkach. Wybierzcie jeden i na nim się skoncentrujcie. Ale lepiej jest rosnąć niż skakać.
Zapytany o to, co Polska miałaby do zaoferowania w Afryce, wskazuje na surowce, produkty rolne, żywność, węgiel. – Afryka nie potrzebuje wyrafinowanych produktów. Wy jesteście tylko kilka miejsc przed nimi. Macie niskie koszty pracy, więc możecie oferować ceny, na które ich stać.
Profesor nawiązuje do znanej książki pt. „Szczęście na dole piramidy” (Fortune at the bottom of the pyramid), autorstwa hinduskiego ekonomisty C. K. Prahalada. Umiejscowił on kraje świata na różnych stopniach piramidy rozwoju gospodarczego, a następnie pokazał, że nawet kraje nierozwinięte mogą zaoferować szanse na biznes, jeśli ktoś umiejętnie odpowie na ich specyficzne potrzeby gospodarcze. – Na szczycie jest świat zachodni, na dole Afryka, pomiędzy nimi Indie, Chiny etc. Ludzi na dole stać tylko najtańsze, najprostsze produkty. Dla nich zostały zaprojektowane nawet specjalne tanie komórki. To jest ogromny tłum, więc opłaca się dla nich wyprodukować specjalne telefony, tańsze, z mniejszą liczbą funkcji – mówi Bradford Goldense.
Jedną z takich firm jest… fińska Nokia, która jeszcze do całkiem niedawna brylowała wśród producentów telefonów komórkowych. – Nokia właśnie zorientowała się, że nie mogą konkurować już z producentami zaawansowanych technologicznie telefonów. Więc mogli albo zupełnie zmienić branżę i wrócić do tego, czym się zajmowali na początku istnienia firmy – opowiada. Nokia u początku swojej historii najpierw produkowała wyroby z gumy, kalosze i opony samochodowe. Teraz zaprojektowała masowe, tanie telefony na rynek afrykański.
– Na tym właśnie polega szczęście u dołu piramidy. Można tam zarobić mnóstwo pieniędzy, oferując produkty dostosowane do potrzeb tamtych ludzi. Musimy przeorientować myślenie, bo wszyscy na Zachodzie chcą „więcej i więcej” – tłumaczy prof. Goldense. Jego zdaniem trzeba zastanowić się jakie przedmioty możemy sprzedać na dole piramidy.Nazywa to innowacją odwróconego nurtu (trickle–up innovation). Kiedy ludzie Zachodu myślą o projektowaniu, chcą przedmiotów najlepszych i najdroższych. Każdy z nimi konkuruje, Chiny ze Stanami Zjednoczonymi i z Europą.
– Tu jest zbyt duża konkurencja, dlaczego więc nie zainteresujecie się tym nietkniętym rynkiem – pyta Goldense. – Gdy zaistniejecie na tym rynku, ktoś ze szczytu piramidy może stwierdzić, patrzcie na ten efektywny, tani produkt z minimalną liczbą funkcji, podrasujcie go trochę i przynieście go tutaj. Nie będziecie mieli konkurencji w biednej części bogatego szczytu piramidy. To mogą być duże liczby, zyski będą wprawdzie małe, ale pomnożone przez duży rynek.
Polska 27. na świecie pod względem wydatków na innowacje. Prowadzą Stany i Chiny
Pierwsze miejsce w raporcie R&D Magazine zajęły oczywiście Stany Zjednoczone. W ubiegłym roku wydały one 496 mld dolarów na badania i rozwój, co stanowi 2,76 proc. ich PKB. Między nimi a drugim miejscem jest przepaść ponad 120 mld dolarów. Chiny wydają mniej zarówno pod względem sumy, jak i miejsca innowacji w ich gospodarce, jednak suma wciąż jest dla Polski niedościgniona. 372 mld dolarów wydanych na innowacje to niecałe 2 proc. chińskiego PKB. Trzecie miejsce, za Chinami, zajęła Japonia. W Kraju Kwitnącej Wiśni wydatki sięgające 164 mld dolarów to 3,39 proc. PKB.
– Gospodarka waszego rozmiaru nie przeskoczy do pierwszej dziesiątki – twierdzi prof. Goldense. 27 miejsce go nie dziwi, jego zdaniem kraj zaczyna inwestować w badania, gdy widzi korzyści, które przynoszą mu wydatki na badania i rozwój, wtedy co roku zwiększa wydatki.
Prof. Bradford jest zdania, że polska gospodarka powinna się rozwijać stopniowo, unikać skoków cywilizacyjnych. – Co powinniście zrobić? Moim zdaniem, powinniście wykorzystywać swoje silne strony i grać tak, by przenieść je na wyższy poziom rozwoju. Wasza gospodarka jest oparta na surowcach. Nie chcecie podejmować wyzwań, chcecie zostać tam, gdzie wam wygodnie. Wasza gospodarka powinna rosnąć, nie skakać. Świat to bardzo skomplikowane miejsce i Polska nie jest gotowa na to, by zacząć teraz produkować bardzo skomplikowane, wyrafinowane programy, technologie czy zaawansowaną elektronikę.
Prof. Bradford Goldense
Prof. Bradford Goldense przyjechał do Polski na zaproszenie Techbrainers, organizatorów szczytu innowacji R&D Summit.
Założyciel i szef Goldense Group Inc, firmy specjalizującej się w doradztwie, badaniach rynku i edukacji. GGI skupia się na zaawansowanych technologiach biznesowych, zarządzaniu, strategii produktowej, rozwoju i komercjalizacji produktu.
Prof. Bradford przez 19 lat wykładał na Gordon Institute of Tufts University. Doradzał ponad 200 firmom z listy Fortune 1000.