Ta historia to przestroga dla wszystkich, którzy lubią albo chcą zabłysnąć w konkursach na innowacje szacownych instytucji z USA. Dron House z Piaseczna, projektanci dronów, wzięli udział w publicznym konkursie Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA) na system kierowania ruchem powietrznym dronów. Ich zgłoszenie przepadło, by potem odnaleźć się już jako projekt NASA.
Wygląda na klasyczny copy/paste, tak bezczelny, że Artur Książek założyciel Dron House nawet nie wie, co z tym fantem zrobić. – Na tym etapie sprawa jest jedynie poszlakowa. Jednak jesteśmy bardzo zaskoczeni, że NASA przedstawiła jako swoje rozwiązanie system bardzo zbliżony do opracowanego w naszej firmie – mówi Justyna Zdanowska, menedżer odpowiedzialna za projekt Europejskiego System Monitoringu Dronów.
Pamiętacie jak Amazon ogłosił, że za pośrednictwem dronów będzie dostarczał przesyłki do domów? To dopiero przyszłość, ale wystarczy sobie wyobrazić tłok, jaki zapanuje w powietrzu. Przy setkach tysięcy transakcji dziennie dronów będzie na niebie jak much. Wystarczy też przypomnieć ostatnie wypadki nad Okęciem. Ruch lotniska został sparaliżowany, gdy w okolicy pasa lądowań pojawiły się trzy amatorskie drony. Kto pierwszy wymyśli patent na to, aby drony nie zderzały się między sobą oraz nie zagrażały ruchowi pasażerskiemu ten zgarnie gigantyczną premię z rynku.
W ubiegłym roku zobaczyli ją Amerykanie. W październiku Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) ogłosiła publiczny konkurs na rozwiązanie problemu systemu kontroli powietrznej dronów i przeciwdziałania kolizjom z innymi statkami powietrznymi. Otrzymała 4 tysiące zgłoszeń. Wśród nich od polskiej firmy Dron House. – Byliśmy niemal pewni, że nasza propozycja jest jedną z najlepiej dopracowanych. Nad tym rozwiązaniem pracujemy bowiem od dawna – opowiada.
Czy NASA ściąga od Polaków?
Dalej relacjonuje, że ku zdziwieniu Polaków ich zgłoszenie nie zostało zarejestrowane na oficjalnej stronie programu. Dopiero kilka miesięcy później na konferencji o dronach w Brukseli spotkała przedstawicielkę FAA. Spytała o losy firmowego projektu. Wkrótce potem niczym za dotknięciem czarodziejski różdżki zgłoszenie Dron House pojawiło się na stronie projektu amerykańskiej agencji. Jednak zwycięzcą prestiżowego konkursu okazała się NASA.
"Drony będą wyposażone w karty telefonii komórkowej. Na podstawie geolokalizacji będziemy mogli obserwować ich aktualne położenie. Wokół maszyny można zdefiniować obszar zastrzeżony, aby inne statki nie weszły z nim w kolizję. Pilot drona będzie miał informację, w jakie obszary zastrzeżone innych statków nie będzie mógł wlecieć" – to opis działania systemu w informacji "Pierwszy krok w systemie zarządzania ruchem dronów" opublikowana 20 listopada przez NASA.
W Polaków jakby piorun uderzył. Karta SIM, zdefiniowana strefa wokół drona, nadzór statków w czasie rzeczywistym i inne główne idee systemu były dokładnie takie same jak w projekcie przygotowanym przez Dron House. Nawet prezentacje podobne. Oto polski system.
A tutaj autorski pomysł Amerykanów.
Jak donosi NASA jej inżynierowie zrealizowali już pierwszy próbny lot, a do opracowania systemu agencja będzie gotowa w ciągu trzech lat. – Tylko że my już mamy to rozwiązanie, realnie istnieje i działa. W sieci można obejrzeć filmy Dron House, jak przesyłka ze stacji krwiodawstwa dociera w Warszawie w komunikacyjnym szczycie w kilkanaście minut z jednego końca miasta na drugi - mówi Zdanowska i podsyła link do YouTube.com.
Twardych dowodów na inspirację nie ma. Jednak warto podkreślić, że FAA i NASA blisko ze sobą współpracują. Terminy publikacji doniesień NASA są zaskakująco zbliżone do wyników samego konkursu. Oczywiście NASA zastrzega, że ich rozwiązanie to autorski projekt zrealizowany w Ames Research Center w kalifornijskim Moffett Field. Owszem, istnieje szansa, że zbliżone projekty mogły powstać niezależnie od siebie. Autorzy sytemu Dron House na razie nie oskarżają NASA o naruszenie własnego patentu, są jednak mocno rozczarowani.
– Nie pierwszy raz spotykam się z podobnym problemem. Wielu polskim startupowcom składa się propozycje, aby od razu przenieśli biznes do Kalifornii. Nie tylko że względu na to, że tam łatwo o pieniądze inwestorów, a właśnie dlatego, że Amerykanie mają obecnie najlepszy przegląd innowacyjnych pomysłów na świecie. Chłopcy z korporacji bez skrupułów mogą zainspirować się pomysłem małej firmy z innego regionu świata. A ty, kolego, walcz sobie w sądzie i wydawaj dolary na prawników – mówi właściciel start-upu w branży internetowej, który działa w Polsce do Kalifornii.
Bielik za śmigłem.
Artur Książek, założyciel Dron House jest pionierem tej branży w Polsce. Zanim zajął się biznesem, był hobbystą zakochanym w zdalnie sterowanych Modelach. Skonstruował drona Bielika, pierwszy całkowicie polski statek powietrzny tej kategorii. Po wybuchu amatorskiego drono-entuzjazmu przewidział pierwsze problemy z ruchem powietrznym.
Po uruchomieniu systemu następuje autoryzacja drona i trasy lotu, wówczas Bezzałogowy Statek Powietrzny (BSP) staje się widoczny dla kontroli lotów. Pod warunkiem, że każdy z latających jest wyposażony w taki lokalizator – drony będą wytwarzać zjawisko „separacji kulistej”, co oznacza, że drugi obiekt jest separowany i nie może się zbliżyć na daną odległość.
– Dzięki zastosowaniu naszego innowacyjnego sytemu, drony zawsze udzielają pierwszeństwa przelotu na drogach powietrznych innym użytkownikom, np. uprzywilejowanym dronom, a funkcja „odbicia lustrzanego” sprawie, że pilot, np. śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR) posiadając nasze urządzenie – np. w postaci zegarka – wytwarza separacje kulistą wokół własnego statku – mówi dalej Artur Książek.
Owa separacja kulista to w gruncie rzeczy proste rozwiązanie, które Książek i współpracownicy podpatrzyli z filmów Gwiezdnych Wojnach. Statki kosmiczne czy słynna Gwiazda Śmierci Lorda Vadera generowały właśnie podobne pola siłowe. Wirtualną powłokę-barierę pomiędzy dronem a statkiem pilot może dowolnie zmniejszać bądź powiększać. Eksperci z Dron House twierdzą, że są w stanie stworzyć i wykorzystać drogi i korytarze powietrzne dla dronów, nawet z dokładnością do 10 metrów. Polska firma stworzyła więc unikalny system, który może być gotową receptą na to, co już niebawem się stanie – chaos i bałagan w przestrzeni powietrznej.
Nawet jeśli nie w USA, to system firmy Dron House ma szanse zostać zrealizowany w Europie. Włoski Urząd Lotnictwa Cywilnego pracuje nad nowym prawem (dotyczącym wprowadzenia obowiązkowego systemu monitoringu dronów). Podobny projekt przygotowywany jest instytucjach Unii Europejskiej, a Europejski System Monitoringu Dronów przygotowany przez Dron House znowu budzi wielkie zainteresowanie.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
Reklama.
Artur Książek, Dron House
Na niebie nie da się zaprowadzić takich zasad jak w ruchu drogowym, ale próbować trzeba. Jedynie system lokalizacji maszyn bezzałogowych w czasie rzeczywistym może uchronić nas w przyszłości od zagrożeń związanych z wykorzystaniem dronów. Proponowane przez nas rozwiązania polegają na lokalizowaniu statków bezzałogowych za pomocą sieci GSM. Jednak do ich wprowadzenia niezbędne są rozwiązania legislacyjne zmuszające producentów dronów do montowania panelu lokalizującego w urządzeniach. To rozwiązanie pozwala przejąć kontrolę nad niepokornym dronem i bezpiecznie sprowadzić go na ziemię.