Rekruterzy są jak słonie. Pamiętają. Zwłaszcza tych szczególnie wyróżniających się kandydatów...
Rekruterzy są jak słonie. Pamiętają. Zwłaszcza tych szczególnie wyróżniających się kandydatów... Fot. Pixabay

Jeden z portali społecznościowych obiegła wypowiedź Seana Sparlinga: „I love Karma. The men who just drove into the parking space I was waiting for & told me to F*** off, has arrived for his interview – WITH ME”.

REKLAMA
Karma wraca. Serio
Przyglądając się danym GUS dotyczącym bezrobocia w Polsce w ostatnich 20 latach nietrudno zauważyć pewną falowość zjawiska. Są branże i specjalizacje, w których mamy teraz rynek pracownika. I on się utrzyma. Przez jakiś czas. Jaki? Można analizować, można wróżyć i przypuszczać. Ale jak będzie – nie wiem i pokuszę się o stwierdzenie, że nikt naprawdę nie wie. Jest jednak duże prawdopodobieństwo, że krzywa wzrostów i spadków zachowa swój kształt falisty. Teraz to my, rekruterzy, uprawiamy ekwilibrystykę rekrutacyjną, siedzimy w pustej sali, czekając na kandydata, który jeszcze wczoraj potwierdził spotkanie, a dzisiaj przepadł jak kamień w wodę bez znaku życia. Zacząć wykonywać swoje obowiązki służbowe i oddzwaniać do tych wyczekujących na odpowiedź zwrotną? Wyjść i zjeść? A jak przyjdzie spóźniony o pół godziny? Szukać go po szpitalach w mieście?
Słoniowa pamięć
Przeglądam codziennie cv. Więcej, mniej. Dostępne narzędzia rekrutacyjne dają możliwość pewnej selekcji, ale też wymagają od kandydata zaangażowania w wypełnienie formularza bądź napisania cv w formacie czytelnym dla programów skanujących cv. Więc żeby nie uronić żadnej perły otwieram i czytam każdą aplikację. Rozmawiam przez telefon, umawiam się na spotkania. Mogłoby się wydawać, że nie jestem w stanie w tej masie zapamiętać kogokolwiek… Otóż nie. Rekruterzy są jak słonie. Pamiętają. Zwłaszcza tych szczególnie wyróżniających się kandydatów, czyli albo tych wzorowych albo wręcz przeciwnie – niepoważnych czy niegrzecznych.
Jajko czy kura
Tak. Biję się w swe rekruterskie piersi – zdarzało mi się nie oddzwonić do kandydata, chociaż obiecałam – bo projekt gonił projekt, bo po dwunastu rozmowach jednego dnia wchodziłam do pokoju w hotelu i padałam, jak stałam – w opakowaniu, bo sto raportów do wypełnienia, bo… Nie ma wymówek. Oddzwonić, napisać maila trzeba – nawet jeżeli minęło więcej niż obiecane dwa tygodnie. Trudno. Lepiej zadzwonić po trzech, niż w ogóle.
Tak. W poprzedniej fali rynku pracownika (oj, dawno to dawno), w jednym z miast zachodniej Polski, na piętnaście umówionych osób przyszły 3. Słownie: trzy. W salce rekrutacyjnej było zimno, a dostępna kawa była nią chyba tylko z nazwy. Smakowała okropnie. Czterech kandydatów napisało sms, reszta…
Rekruterzy potrafią wkurzyć. Kandydaci potrafią wkurzyć. Kandydat to człowiek, rekruter też.
Rekrutacyjny taniec godowy
Proces rekrutacyjny to taniec godowy rekruterów i kandydatów, którego efektem jest nowa praca wybranego kandydata. Przez proces można przejść za pomocą różnego rodzaju tricków, piórek, peruk, fatałaszków z wypożyczalni. Można też przejść z szacunkiem, otwartością na zmiany, dojrzałą komunikacją. Po prostu fair.
Bo karma wraca. Serio.

Anna Piekut - HR Manager, rekruter, konsultant. Doświadczony specjalista w obszarze rekrutacji na wszystkie poziomy stanowisk: menadżerskie, specjalistyczne i podstawowe oraz w obszarze rekrutacji masowych. Współpracuje z dużymi, międzynarodowymi korporacjami, jak również z niewielkimi organizacjami. Ukończyła filologię ukraińską i Wydział Pedagogiczny na UMCS w Lublinie. W Fabryce Motywacji prowadzi projekty rekrutacyjne, również międzynarodowe, projekty z dziedziny Assessment i Development Center oraz szkolenia HR.

Fabryka Motywacji – firma doradczo-szkoleniowa powstała w 2005 roku. Trenerzy i konsultanci zaangażowani w jej rozwój to specjaliści z ogromnym doświadczeniem w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi w organizacjach różnego typu i różnej wielkości (są to zarówno duże organizacje biznesowe, jak i instytucje sektora publicznego oraz małe i średnie przedsiębiorstwa).