Michał Szafrański, bloger znany ze strony „Jak Oszczędzać Pieniądze” wydał właśnie książkę. Zważywszy na dokonania Kasi Tusk czy Jasona Hunta, nie jest to nic nadzwyczajnego. Tyle tylko, że wydał ją sam i zarobił na niej jeszcze, zanim pojawiła się w oficjalnej sprzedaży.
„Finansowy Ninja”, bo taki tytuł nosi książka, skupia się głównie na tym, w jaki sposób zarządzać pieniędzmi i planować swoją emeryturę już od czasów szkolnych. Motywacją dla self-publishingu była historia innej autorki – jak opisuje w internecie, w ciągu dwóch lat na wydanej publikacji zarobiła tylko 7 tysięcy złotych.
Jak podaje dalej autor, jego książka nie została nawet wydrukowana, a już ma prawie 3000 nabywców – po 12 dniach od rozpoczęcia przedsprzedaży.
Koszt wydania własnym sumptem książki wyniósł łącznie 88 tys. złotych za wydrukowanie 10 tys. egzemplarzy. Ta kwota kwota zwróciła mu się po 48 godzinach. Obecnie na koncie blogera pojawiło się ponad 250 tysięcy złotych. Samego zysku zanotował ponad 96 tysięcy złotych – to kwota po odliczeniu prowizji, podatków oraz darowizny przekazanej na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej i programu Pajacyk.
Prawdziwą bombę Szafrański przygotował jednak na koniec. Zestawił ze sobą to, co zarobił na self-publishingu z tym, co mógłby potencjalnie zarobić, gdyby korzystał z tradycyjnych kanałów dystrybucji, czyli wydawnictwa.
Okazało się, że przy marży rzędu 10 proc. (czyli średniej, jaką wydawca płaci autorowi) musiałby sprzedać blisko 18 tysięcy tytułów, aby osiągnąć taki poziom finansowy jak przy self-publishingu. Bloger nie omieszkał również wbić szpilki w działających w Polsce wydawców podkreślając ich opieszałość w kwestii wypłacania autorom należności, która może trwać nawet kwartał.
Wydawnictwa mogą sobie teraz pluć w brodę, że nie chiały spełnić wymagań Szafrańskiego o których wspomina na Facebooku. Ten zamierza kuć żelazo póki gorące i deklaruje swoją pomoc każdemu, kto chce wydać autorski tytuł własnymi siłami.