Jest ich 15. Pochodzą z różnych środowisk i zawodów – to graficy, dziennikarze, socjolodzy czy architekci. Łączy ich jeden cel: usunięcie z przestrzeni miejskiej reklamowych koszmarków i bubli z okresu dzikiego kapitalizmu. Jako pierwsi w kraju Traffic Design od trzech lat walczą o to, by polskie aglomeracje nie przypominały reklamowych płacht bez ładu i składu, ale zachowały swoją unikalną tożsamość.
Wszystko zaczęło się w Gdyni, skąd wywodzą się twórcy NGO-sa. Monika Domańska opowiada, że najpierw grupa wzięła się za tutejszy budynek IMKA (YMCA).
– Przed zmianą, ten budynek wyglądał koszmarnie – jakieś kasetony, plastiki. Firmy, które się stamtąd wyniosły, nie miały zamiaru oczyszczać elewacji ze swoich reklam. W końcu wzięliśmy sprawy w swoje ręce i sami ją oczyściliśmy – mówi w rozmowie z INN:Poland.
To było podczas pierwszej edycji akcji re:design, poświęconej temu, jak wygląda przestrzeń miejska. Oprócz niej, Traffic Design zaprasza do współpracy grafików, którzy tworzą murale, nadające budynkom własnego charakteru.
Druga edycja odbyła się na gdyńskim Grabówku. Tam odrestaurowano tradycyjną lodziarnie, zaniedbaną w okresie transformacji. Zrobili to tak dobrze, że potomkowie założycieli postanowili wrócić do biznesu swoich rodziców.
Ostatni grant od jednego z banków pozwolił im odświeżyć wygląd wybranych witryn sklepowych w Gdyni. Straszące jaskrawymi kolorami i bezguściem, zostały zaprojektowane od nowa – logo stało się minimalistyczne, a barwy mniej nachalne.
Domańska tłumaczy, że taka działalność była możliwa dzięki pomocy ludzi wykonujących, zdawałoby się, wymarłe zawody. – Współpracujemy z metaloplastykami czy twórcami neonów. Oni nie tylko odświeżają tę przestrzeń, ale istotne dla nas jest to, że w ten sposób promują swoją działalność. Udowadniają, że ich zawód jest potrzebny bardziej niż się wydaje. Mamy nadzieję, że era masówy spod znaku marketów budowlanych dobiega końca – podkreśla.
W swoich działaniach Traffic Design skupia się nie tylko na tym, co widoczne, ale też pozornie niezauważalne. Przy pomocy kowali i metalurgów remontują bramy w blokach, by nie zostały zastąpione kolejnym, bezbarwnym plastikowym płotkiem. Jednak działania Traffic Design to nie tylko akcje w mieście, ale również, a może przede wszystkim, edukacja.
– Planujemy rozpocząć również działalność edukacyjną i artystyczną w stolicy, bo przykład idzie z góry – mówi Domańska. – Przede wszystkim chcemy zmienić optykę ludzi na pojęcie własności. Jeśli egzystuje ona jakoś w przestrzeni publicznej, to nie powinno się myśleć „moje, to zrobię z tym, co chce”. Właśnie taka postawa w latach 90. zamieniła krajobraz Polski w reklamowy śmietnik. Na szczęście coraz więcej ludzi się opamiętuje i chce żyć w mieście, które jest spójne pod względem estetyki i nie atakuje na każdym kroku banerem lub ulotkami – argumentuje.
Inne miasta również poszły za przykładem Traffic Design. W Lublinie do końca lipca można zgłaszać się na bezpłatną wymianę swojego szyldu. To pierwsze pokłosie działalności grupy zapaleńców.
Co dalej? Domańska uważa, że nowa ustawa krajobrazowa pozwoli na przyśpieszenie procesu odzyskiwania przez miast własnej tożsamości. Sama przyznaje, że naiwnie wierzy w zmianę na poziomie ogólnopolskim. Konsultacje społeczne i działalność inicjatyw pokroju Miasto Jest Nasze daje jej na to nadzieję.
A co robią ze zdjętymi szyldami i reklamami? Część przechowują w magazynie jako relikt słusznie już minionej epoki. W przyszłości planują zrobić z nich wystawę, obrazującą tamten czas.