
Fala przybrała na sile latem, mniej więcej trzy miesiące temu. Tylko we wrześniu opublikowano informacje o upadłości 86 polskich firm – a to niemal dwukrotnie więcej niż we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to padło 47 spółek. W ciągu całego roku liczba upadłości dobiła niemal sześciuset.
REKLAMA
Za analizę danych, pojawiających się w Monitorze Sądowym i Gospodarczym wzięli się eksperci Towarzystwa Ubezpieczeniowego Euler Hermes. – Gwałtowny wzrost upadłości nastąpił wcześniej niż się spodziewaliśmy – kwitował Tomasz Starus, odpowiadający za ocenę ryzyka w Euler Hermes. – Problemy dotykają przede wszystkim handlu hurtowego, usług, ale też ostatnio budownictwa, a wkrótce zapewne transportu. Klienci usług B2B – ochrony, sprzątania, doradztwa, obsługi inwestycji – szukają oszczędności, oc jest niemożliwe w efekcie wzrostu płacy minimalnej i programu 500+ – kwitował.
Konsekwencje? Rynek usług był w stanie funkcjonować dzięki relatywnie niskim kosztom pracy. Zwyżka sprawi, że w górę pójdą ceny. Klienci mogą się z nimi pogodzić, ale też znaczna grupa dotychczasowych „konsumentów” usług może z nich zrezygnować. A tam, gdzie będzie to możliwe, zastąpić pracowników maszynami – jak np. w ochronie.
Wyspą szczęśliwości było dotychczas budownictwo, ale dobra passa z kilku ostatnich lat prawdopodobnie dobiega właśnie końca. – Strumień nowych inwestycji będzie mniejszy zarówno z przyczyn finansowych, jak i proceduralnych – twierdzi Michał Modrzejewski, analityk Euler Hermes. Finansowych – bo instytucje samorządowe oraz państwowe inwestowały intensywnie w poprzednich latach i teraz muszą się koncentrować na tym, jak długi spłacać, a nie – jak zaciągać nowe. Proceduralnych – bo po zmianach kadrowych w instytucjach, a także wprowadzeniu nowych przepisów wiele procedur, np. przetargowych, utknęło w martwym punkcie.
Nielekko będzie też hurtownikom. Mamy na rynku kryzys urodzaju: producenci zarzucają rynek swoimi towarami, sklepowe magazyny bywają załadowane po sam dach. Co więcej, producenci coraz chętniej sami ruszają na poszukiwanie punktów sprzedaży detalicznej, omijając hurtowników. Według Euler Hermes oznacza to, że w przyszłości – być może niedalekiej – hurtownie staną przed dramatycznym wyborem: albo rozbudowa do poziomu potężnego przedsiębiorstwa logistycznego, z możliwie jak największą powierzchnią magazynową i ofertą; albo tworzenie sieci niewielkich, ale bardzo wyspecjalizowanych, punktów dystrybucji hurtowej.
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl
