Zostanie zdymisjonowany – grzmi o polskim menedżerze, Wojciechu Balczunie ukraiński minister infrastruktury, Wołodymyr Omelan. Wojciech Balczun, szefujący ukraińskim kolejom, odgryza się, że gdyby Omelan miał coś do powiedzenia, to zwolniłby go już wiele razy.
Ukraińskie koleje zamknęły rok 2015 ze stratą ponad 16 mld hrywien. To ok. 2 mld złotych. W kolejnym wyszły na plus. Zarobiły na czysto 303 mln hrywien, czyli ok. 40 mln zł. Stało się tak głównie dzięki pracy Wojciecha Balczuna, byłego prezesa PKP Cargo, który został zaangażowany przez ukraiński rząd do naprawy Ukrzaliznycji, czyli odpowiednika naszego PKP.
Wyzwanie, jakie stanęło przed Balczunem da się porównać do czyszczenia stajni Augiasza. Przez lata wokół ukraińskiej kolei narastały związki zawodowe, mafijne i korupcyjne, wysysające z niej gotówkę.
Balczun objął stanowisko po pokonaniu 30 kandydatów, w otoczony nimbem specjalisty, który uzdrowił sytuację w PKP Cargo. Zadanie na Ukrainie jest jednak poważniejsze, bo to największy pracodawca w kraju, zatrudniający ok. 300 tys. osób. Na dodatek Ukrzaliznycja jest do cna przeżarta korupcją najgorszego sortu. Wojciech Balczun pokazał, że nie trzeba wiele, by korupcyjne układy przeciąć.
Stanowisko objął w kwietniu 2016 roku. Przez pierwsze 4 miesiące tamtego roku ukraińska kolej straciła 1,7 mld hrywien (ok. 240 mln zł). Bilans pierwszych 4 miesięcy 2017 roku jest zgoła inny – 96,2 mln hrywien na plusie (ok. 13,6 mln zł).
Za te wyniki Balczuna chwali ukraińska prasa oraz podróżujący kolejami. Podkreślają, że nie tylko ujarzmił rozbuchane finanse firmy, ale uruchomił sporo nowych połączeń kolejowych, w tym do Polski. A przypomnijmy, że już za kilka dni ma zostać uruchomiony ruch bezwizowy między Ukrainą a krajami Unii Europejskiej.
Ale walką z korupcją narobił sobie sporo wrogów. A największym jest właśnie minister infrastruktury. Niedługo po nominacji Balczuna, między oboma panami zaczął narastać potężny konflikt, nie obyło się bez publicznych oskarżeń i awantur na konferencjach. Premier Ukrainy podjął więc decyzję, by nadzór nad Ukrzaliznycją przenieść do ministerstwa finansów. Mimo to Omelan nie może się powstrzymać przed publicznym grożeniem Balczonowi i zapowiadaniem jego rychłej dymisji.
– Omelan nie podejmuje decyzji w tej kwestii. Jeśli słuchać Omelana, już dawno nie powinienem tu pracować. Wszelkie sprawy dotyczące mojego zatrudnienia omawiam tylko i wyłącznie z premierem i szefem Rady Nadzorczej – ripostuje Balczun.
– Jestem powołany na 3-letnią kadencję, która może być skrócona przez strony w każdym dowolnym momencie. Kontrakt do tego nic nie miał i nie ma, a zgodnie z ukraińskim prawem pracy w dniu dzisiejszym automatycznie się przedłużył – dodał w reakcji na słowa Omelana, który twierdzi, że z początkiem kontrakt Polaka wygasł i rząd zajmie się jego dymisją.
Wojciech Balczun od dawna podkreśla, że po roku pracy stał się niemal ekspertem w sprawach panującej tu rzeczywistości i w zasadzie pobił już kilka rekordów przetrwania. Wiadomo też, że nie porusza się bez solidnej ochrony – zbyt mocno nadepnął na odcisk mafiom wyciskającym do tej pory pieniądze z ukraińskich kolei. Z powodu nawału obowiązków w pracy praktycznie zawiesił swoją działalność muzyczną. Wojciech Balczun prywatnie jest gitarzystą rockowego zespołu "Chemia".