
Reklama.
Zanosi się zatem na rekord. Trend jest ewidentny, bo to dobre 9 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. I to może być dopiero początek, bowiem analitycy A.T. Kearney spekulują, iż wraz ze wzrostem liczby miejsc, w których można zjeść i się napić, będziemy tam wydawać jeszcze więcej.
Wzrost ma być co najmniej 5-procentowy – do 77 tysięcy lokali gastronomicznych. Można się spodziewać, że w większości będą to miejsca z kategorii najpopularniejszych, a więc fast food, restauracje, bary. Zostawiamy w nich połowę całej, 36-miliardowej kwoty. Reszta to catering, food trucki, sklepowe bary.
Eksperci nie mają też większych wątpliwości, że przyczyny tego stanu rzeczy są oczywiste: jesteśmy bogatsi. Z innych trendów widocznych na rynku usług gastronomicznych wynika też, że coraz bardziej oszczędzamy czas kosztem gotowania – stąd np. oferty cateringów świątecznych, bożonarodzeniowych czy wielkanocnych. Beneficjentami takiego stanu rzeczy są restauratorzy. W końcu czas to pieniądz.
źródło: Rzeczpospolita