Założyli blokadę w miejscu, którym nie mieli jej prawa zakładać. Więc idziemy im ją oddać – zadeklarował dziarsko Patryk Tomaszewski. Mężczyzna ze swoim znajomym udał się więc do urzędu miasta i zażądał znaleźnego.
Zdaniem Tomaszewskiego, blokada została założona w miejscu, w którym znaki drogowe zostały postawione niezgodnie z przepisami. Zauważył również, że nie było na niej unijnego oznakowania CE, a brak tej homologacji miał sprawić, że urządzenie nie mogło być używane przez straż miejską. Mężczyzna powiedział, że blokada została założona w niewłaściwy sposób i odpadła sama.
Swoją batalię z urzędnikami uwiecznił na trwającym 45-minut filmie, na którym widzimy, jak dwaj bohaterzy odbijają się od kolejnych drzwi poznańskiego magistratu, próbując znaleźć osobę, której będą mogli zwrócić zgubę.
W końcu mężczyźni dotarli do samej straży miejskiej. Żądali od jej przedstawicieli pokwitowania i 10 proc. znaleźnego. Taka oferta nie spotkała się jednak ze zrozumieniem. O nagrodzie za znalezienie blokady mogli jednak zapomnieć. Po dłuższych pertraktacjach strażnicy zaczęli straszyć znalazcę, twierdząc, że popełnił wykroczenie i nie chce współpracować przez wykonywaniu czynności służbowych.
Czym zakończyła się cała sprawa? – Odnieśliśmy blokadę do właściciela, do straży miejskiej. Mandatu nie było. Może zrozumieli, że nie powinni w tym miejscy zakładać blokad – komentuje Tomaszewski w kolejnym nagraniu.