Telewizje oglądaliśmy na odbiornikach z kineskopami "kradzionymi" z Francji. Ból głowy leczyliśmy polopiryną zdobyta przez szpiegów w Niemczech. Do tego w pralkach Frania wirował proszek IXI wykradziony w USA.
Lata '70 to prawdziwy czas żniw dla polskich szpiegów zajmujących się wywiadem gospodarczym. Byliśmy potęgą jeśli chodzi o kradzież technologii.
Prawdziwe złodziejskie eldorado nastąpiło po dojściu do władzy Gierka. To za jego czasów powstała słynna szkoła szpiegów w Kiejkutach na mazurach. Był to Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadu, który rozpoczął swoją działalność w 1972 r. Jednym z pierwszych absolwentów tej wyjątkowej w swoim rodzaju uczelni był generał Gromosław Czempiński, który do dzisiaj z sentymentem wspomina wbicie na terenie ośrodka pala na którym umieszczono twarz Światowida. - To była inicjatywa samych studentów. Taki symbol szkoły - mówi z uśmiechem generał.
Trzeba przyznać, że Światowid rozglądał się dobrze na wszystkie strony świata, ale największą uwagę zwrócił rzecz jasna na Zachód.
IXI - trochę USA, trochę Wilczka
Do dzisiaj starsze gospodynie domowe, nie mogą się go nachwalić. Pienił się jak szalony, miał ładny zapach. Zastąpił szare mydło, w którym prało się na co dzień. Jego wejście na rynek było prawdziwą rewolucją, porównywalną dzisiaj tylko do zmywarek. Mowa oczywiście o proszku IXI. Są dwie wersje na temat tego, w jaki sposób trafił do PRL.
Jedna mówi o tym, że został on nie tyle wykradziony w USA, co jego technologię kupiono za niewielkie pieniądze od jednego z amerykańskich inżynierów zajmujących się detergentami. Zaprzecza temu we wspomnieniach Mieczysław Wilczek, były minister przemysłu w latach 1988-89. Twierdzi, że to dzięki jego kontaktom i znajomościom udało się w Polsce uruchomić produkcję proszku do prania IXI. Za ten patent dostał wówczas astronomiczną kwotę miliona złotych.
Francuskie telewizory
O ile można się spierać w jaki sposób do kraju trafił proszek IXI, o tyle nie ma żadnych wątpliwości jaką drogą dostały się do naszego kraju francuskie kineskopy kolorowe. Plany i niektóre podzespoły do budowy kineskopów zostały przez niego osobiście wykradzione. Przyznaje się do tego Henryk Bosak, były zastępca naczelnika wydziału kontrwywiadu zagranicznego a potem naczelnik wydziału. Rezydent wywiadu w Rabacie, Genewie, Belgradzie i Budapeszcie.
Plany budowy kineskopów trafiły w ręce specjalistów do nie istniejącej już dzisiaj fabryki telewizorów w Piasecznie pod Warszawą. Na chichot historii zakrawa, że kiedy Henryk Bosak poszedł w sierpniu 1990 r. na emeryturę, niemal w tym samym czasie zakłady Unitra Polkolor zostały kupione przez francuską firmę…Thompsona.
Polopiryna leczy kaca
Prawie każdy kto budzi się z syndromem dnia następnego, próbuje się leczyć polopiryną. To nic innego jak aspiryna niemieckiej firmy Bayer AG. Nie ma praktycznie żadnej różnicy w składzie produktu. Różnica polega jedynie na nazwie handlowej.
Tę oryginalną recepturę, przywieźli nasi szpiedzy w…termosie do herbaty. Może nie tyle recepturę ile same składniki pochodzące bezpośrednio z linii produkcyjnych. Ten polski już produkt znany był najbardziej przez nasze babcie pod nazwą tabletki z krzyżykiem (ułatwiały dzielenie tabletki) Z czasem zostały wycofane ze sprzedaży, ponieważ zawierały szkodliwą fenacetynę.
Szczyt bezczelności: ukraść czołg w całości
Mówiąc o szpiegostwie, nie sposób nie wspomnieć o asie polskiego wywiadu generale Marianie Zacharskim. Pomimo tego, że nie był wojskowym zdobywał technologie militarne. Ukradł Amerykanom m.in. prawie kompletny zestaw technologii rakiety przeciwlotniczej Hawk i rakiety balistycznej Minuteman. Został złapany i skazany na dożywocie, a następnie wymieniony za kilkunastu agentów z USA.
- Chciałbym też bardzo precyzyjnie podkreślić, że najlepsze materiały zdobywałem właśnie wówczas, kiedy znajdowałem się pod stałą obserwacją kontrwywiadu FBI. To były materiały o kapitalnej wartości. Dziesiątki tysięcy stron tajnych dokumentów z największymi sekretami amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Dodam, że nigdy nie złapano mnie na niczym kompromitującym. Niczego także, pomimo potężnej rewizji, nie znaleziono w moim domu - podkreśla do dzisiaj z dumą Zacharski.
Zupełnie inna sprawą jest to, że nikt w Polsce nie znał wagi materiałów wykradzionych przez Zacharskiego. - To co dostarczał było dla ówczesnych władz jakąś kosmiczna technologią. Nikt nie wiedział jak to ugryźć - mówi nam generał Czempiński. Większość z tych technologii trafiła do laboratoriów w Moskwie.
Podobnie jak czołg Abrams, który został w całości wykradziony przez Zacharskiego, wraz z dokumentacją z USA. Najprawdopodobniej czołg na podstawie fałszywych dokumentów trafił na statek, który płynął do Ankary. Pretekstem była prośba strony tureckiej o przetestowanie pojazdu z ewentualnym zamiarem kupna większej ilości czołgów. Statek zawinął po drodze do Aten. I tu ślad po nim się rozpływa. Ale za to w podręczniku przeznaczonym dla amerykańskich oficerów kontrwywiadu, generałowi Zacharskiemu poświęcono aż cztery rozdziały.