Ministerstwo Gospodarki skierowało do konsultacji koncepcję projektu kodeksu dotyczącego prowadzenia działalności gospodarczej. Miał on zmieniać dotychczasowe, często skomplikowane przepisy, na prostsze i bardziej przyjazne przedsiębiorcom. Ci jednak narzekają, że w trakcie spotkania urzędnicy krytykowali poszczególne propozycje zapisów nowego prawa.
Konferencja dotyczyła dyskusji nad założeniami projektu ustawy Prawo działalności gospodarczej. Określa się ją mianem konstytucji gospodarczej, którą zapowiedziała w swoim expose premier Ewa Kopacz. W trakcie debaty jedna z urzędniczek miała wypowiedzieć słowa "przedsiębiorcy jakoś sobie poradzą" – twierdzi Piotr Wołejko, ekspert Pracodawców RP.
Z jego relacji wynika, że była to krytyczna odpowiedź na główne założenia projektu nowego prawa – zasadę domniemania uczciwości przedsiębiorcy oraz zasadę in dubio pro tributario (wątpliwości interpretacyjne należy rozstrzygać na korzyść przedsiębiorcy). Dla przedsiębiorców właśnie te zmiany są najważniejsze.
Ministerstwo Gospodarki chce nowego kodeksu...
Tymczasem resort gospodarki właśnie chce doprowadzić do prawnego domniemania uczciwości w relacjach administracja publiczna - biznes. Jednocześnie dąży do ograniczenia działań urzędników. Projekt zawiera 15 zasad, które mają stanowić "kartę praw podstawowych dla przedsiębiorców".
Pierwszą z nich jest "wolność podejmowania działalności gospodarczej, równość i niedyskryminacja". Jednak jak czytamy w uzasadnieniu: "wolność gospodarcza nie wyklucza nakładania na przedsiębiorców obowiązków". Druga propozycja brzmi, że "co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone". Do tego dochodzą: wspomniane domniemanie niewinności czy rozstrzygania na korzyść firm.
Szczególnie dotyczy to klauzuli obejścia prawa. Ma służyć do karania firm, które dokonują tzw. optymalizacji podatkowej w celu uniknięcia lub obniżenia wysokości podatku do zapłaty. Wprowadzenie takiego rozwiązania może sprawić, że system podatkowy w naszym kraju stanie się mniej stabilny i jeszcze bardziej skomplikowany. To urzędnik bowiem miałby decydować o tym, czy firma miała intencje "naciągnięcia" państwa, czy nie, ale za błędne decyzje pracownika fiskusa nie dotkną żadne konsekwencje.