Bruksela chce jednolitego rynku energii oraz zwiększenia nadzoru nad krajowymi kontraktami gazowymi. Tak wynika z dokumentu, który dziś ma przedstawić Maroš Šefčovič - wiceszef Komisji Europejskiej ds. unii energetycznej. Takie stanowisko może jednak napotkać opór ze strony państw UE i europarlamentu.
W zrealizowaniu założeń KE może pomóc lęk przed Kremlem, który często używa szantażu w postaci zakręcenia kurków z gazem w rozgrywkach politycznych. Ostatnio wobec Ukrainy, co może również grozić zakłóceniem dostaw energetycznych do krajów UE.
KE chce kontrolować kontrakty gazowe z Rosją
Strategia Šefčoviča zakłada przede wszystkim wprowadzenie od 2016 r. przepisów wzmacniających pozycję KE w międzynarodowych negocjacjach, dotyczących dostaw gazu z krajami niebędącymi członkami UE - zwłaszcza z Rosją. Do tej pory państwa Wspólnoty mogły prosić Komisję o ocenę kontraktów przed ich parafowaniem. Na takie rozwiązanie zdecydowała się tylko Polska.
Inicjatywa Słowaka zakłada wprowadzenie obowiązkowej oceny, udziału przedstawicieli KE w negocjacjach gazowych oraz ustanowienia wzoru umów zgodnych z zasadami UE. Przykładowo nie mogących zawierać klauzul o zakazie odsprzedaży gazu, m. in. Ukrainie.
Rurociąg z pominięciem Rosji
Kolejnym krokiem mającym ograniczyć zagrywki Rosjan jest propozycja KE mająca zmusić państwa UE do tworzenia regionalnych planów kryzysowych w przypadku zakręcenia przez Gazprom gazowego kurka. Bruksela dąży również do harmonizacji zarządzania mocą energii elektrycznej.
Ale na razie są to bardzo ogólne założenia. Šefčovič twierdzi, że do 2019 r. wystartują dostawy gazu korytarzem południowym z rejonu kaspijskiego przez Turcję - z pominięciem Rosji. Budowa rurociągu miałaby kosztować 45 mld dolarów.
Wcześniej przepadł pomysł Donalda Tuska wspólnych zakupów gazu przez unijną agencję. Strategia Šefčoviča zakłada jedynie ogólnikowe stwierdzenie, że KE rozważy opcje dobrowolnych wspólnych transakcji przez firmy, a nie unijną organizacje.
Niemcy i Węgry przeciw
Rozwiązania zaproponowane przez Šefčoviča budzą duży sprzeciw ze strony niektórych państw UE, zwłaszcza Niemiec i Węgier. Nasi zachodni sąsiedzi są największym klientem Gazpromu – około 1/3 gazu kupują od rosyjskiego monopolisty. Poza tym 6 krajów UE w 100 proc. jest pod tym względem uzależniona od tej firmy. A cała UE jest największym importerem energii na świecie.