Reklama.
Z okazji zbliżającego się 8 marca dnia kobiet, setki panów kupi swoim wybrankom prezenty. Do jednych z najczęściej wybieranych należą kosmetyki. Jednak przed wrzuceniem konkretnego produktu do koszyka, warto przeczytać etykietę z jego zawartością. Pod kamuflażem eleganckiego opakowania, może kryć się benzyna, ropa naftowa czy rozpuszczalnik – rozwiewa wątpliwości Anna Dzimitrowicz, doktorantka z Wydziału Chemicznego Politechniki Wrocławskiej.
Dioksan, rozpuszczalnik składników aktywnych w kosmetykach, uszkadza warstwę lipidową skóry, przesusza ją. Może wywołać różne dermatozy. Bentonit, również rozpuszczalnik składników aktywnych, utrudnia oddychanie i metabolizm w skórze, zatyka pory, sprzyja rozwojowi bakterii. Powszechnie dodawana parafina zapisana jako paraffinum liquidum, petrolatum czy mineral oil to pochodna ropy naftowej, która zatyka pory, utrudniając wymianę gazową i metabolizm skóry. To trochę tak, jakby smarować się benzyną. PEG, czyli Polyethylene Glycol, to emulgator, dzięki któremu olej łączy się z wodą. Emulgatory mogą sprawić, że skóra, która przecież jest naszą barierą, staje się bardziej przepuszczalna dla toksyn z otoczenia.
Methylparaben, Propylparaben, Butylparaben czy Ethylparaben to parabeny, które konserwują, mogą uczulać, często działają alergizująco. Laurylosiarczany sodu: SLS, Sodium Lauryl Sulfate oraz SLES, Sodium Laureth Sulfate to detergenty używane m.in. w przemyśle do mycia urządzeń. Powszechnie dodaje się je także do kosmetyków, bo są tanie, wydajne, łatwe do otrzymania. Dzięki nim szampon czy żel pieni się. Przy okazji wysusza się skóra, zaburza wydzielanie łoju i potu. Kumulują się w organizmie, wpływając niekorzystnie na układ nerwowy i odpornościowy, obniżając stężenie estrogenów.
Triclosan, czyli antyseptyk dodawany do kosmetyków, np. przeciwtrądzikowych, jest podejrzany o działanie rakotwórcze. Talk wymieszany z naszym potem i łojem tworzy na skórze warstwę, która zaburza jej oddychanie i może wywołać stany zapalne.