Katastrofy maszyny Germanwings w Alpach być może udałoby się uniknąć, gdyby samolot był wyposażony w urządzenie, nad którym pracują inżynierowie z Instytutu Lotnictwa i Politechniki Rzeszowskiej.
Nasi naukowcy pracują w Jasionce nad rodzajem autopilota, który ma zapewnić bezpieczne lądowanie samolotu w sytuacji, kiedy ten zbacza z kursu. Ideą badanego systemu jest, aby jego aktywacja następowała nieuchronnie w przypadku ataku terrorystycznego lub też innego rodzaju działania mającego bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo lotu. Zamienny plan lotu może być ustalany autonomicznie przez moduł programowy automatycznego wyznaczania i egzekucji trasy lotu lub alternatywnie przez obsługę naziemną.
Czujny system
System przejmuje kontrolę nad maszyną, kiedy ta zbacza z zaplanowanej trasy. Wyznacza wówczas drogę do najbliższego lotniska, biorąc pod uwagę takie kryteria jak: ukształtowanie terenu, strefy zabronione, krytyczne i eksploatacyjne parametry lotu samolotu, dane nawigacyjne o portach lotniczych i wyposażeniach nawigacyjnych, itd, a następnie sprowadza maszynę bezpiecznie na ziemię.
Niewykluczone, że dzięki takiemu rozwiązaniu udałoby się unikną niedawnej katastrofy maszyny Germanwings w Alpach. Niemieccy kontrolerzy ruchu lotniczego, po tej tragedii domagają się wprowadzenia właśnie takiego rozwiązania, na pokładzie wszystkich samolotów.
– System podobny do modułu FRF mógłby zadziałać i uratować życie pasażerów m.in. cypryjskiego samolotu, który rozbił się w Grecji w 2005 r. z powodu utraty przytomności przez pilotów. W takim przypadku system poprzez różne czujniki mógłby odczytać, że coś złego dzieje się z pilotami, wówczas aktywowałby się i bezpiecznie sprowadził maszynę na ziemię – twierdzi profesor Tomasz Rogalski z Politechniki Rzeszowskiej.
Kiedy pilot zasłabnie
System testowany przez naszych naukowców docelowo byłby skierowany do lekkich czy też dyspozycyjnych samolotów. Pilot może zasłabnąć, stracić przytomność czy po prostu dostać zawału. Wówczas samolot byłby automatycznie kierowany na lotniska.
– W przypadku większych maszyn, gdzie jest większa obsada, mam wrażenie, że piloci będą jednak protestować przeciwko takim rozwiązaniom w których może ich zastępować technika. To po prostu kwestia psychologii. Natomiast takie urządzenie znalazłoby swoje miejsce w wojskach lotniczych, oczywiście po wielu modyfikacjach – twierdzi Andzej Walentek, specjalista od spraw wojskowych i bloger INNpoland.
Próby na lotnisku w Jesionce były prowadzone w ramach unijnego projektu SOFIA (Safe Automatic Flight Back and Landing of Aircraft). Projekt co prawda zakończył się już, ale jest szansa na to, że prace będą kontynuowane z konsorcjum Sikorsky – PZL Mielec oraz czeskimi firmy z branży. Sfinansowany miałby być on z unijnego programu CleanSky 2.
Startowaliśmy z lotniska w Jasionce, potem system był informowany, że jest niebezpieczeństwo, generował plan lotu, biorąc pod uwagę m.in. możliwości bezpiecznego dotarcia do lotniska i pokonywał tę trasę. Takich lotów było 18, co dało w sumie 10 godzin w powietrzu. W testach nie badaliśmy ostatecznie automatycznego lądowania. Ten element ze względów bezpieczeństwa oraz dużych kosztów przeróbki samolotu, został usunięty z projektu. Jednak dzisiaj samoloty lądują automatycznie więc technicznie nie jest to problem nierozwiązywalny – powiedział Rogalski.