
Leki stały się tak powszechne, że niektóre z nich można kupić nawet w kiosku czy na stacji benzynowej. Rzadko zastanawiamy się nad tym, że zanim tabletka trafi do opakowania, musi zostać wyprodukowana - a jest to proces mozolny, niezwykle precyzyjny i... fascynujący. Pracuje przy nim sztab ludzi i maszyn, nie ma tu miejsca na błąd. Minimalne odstępstwo od reguł oznacza katastrofę.
Po części produkcyjnej fabryki w Strykowie oprowadza mnie Andrzej Kuchno, dyrektor Produkcji Sandoz Polska. Uprzedza, że wejście na produkcję wymaga przejścia przez specjalną procedurę bezpieczeństwa i zajmie krótką chwilę.
Dalej czeka nas jeszcze korytarz, który prowadzi do hal produkcyjnych. W korytarzu na ścianie dużo małych, zamykanych na kluczyk szafek, a pod sufitem telewizor. – Szafki służą pracownikom na pozostawienie w nich brudnej karty ID przed przejściem dalej – tłumaczy mój przewodnik.
Jedną kartę (brudną) mają do otwierania wszystkich wejść na zewnątrz części produkcyjnej, a drugą (czystą), na terenie strefy produkcji. A na telewizorze wyświetlają się zdjęcia i nazwiska pracowników, którzy w danym dniu pracują na produkcji oraz to, co dziś należy do ich zadań. Dzięki temu, każdy kto przychodzi do zakładu wie, co ma robić i nie musi czekać na dyspozycje.
Długim korytarzem zmierzamy do miejsca, od którego zaczyna się proces tworzenia tabletki, do magazynu tymczasowego z surowcami do tworzenia leków. W korytarzu panuje stała wilgotność (70 proc.) i stała temperatura (22 stopnie C), podobnie jak w pozostałej części fabryki.
Wszyscy nasi dostawcy przez nią przechodzą. Jeśli chcemy z jakiegoś powodu zmienić dostawcę określonej, używanej już przez nas substancji aktywnej, procedura certyfikacji trwa minimum 6 miesięcy, ale jeśli myślimy o dostawcy zupełnie nowego produktu to już należy myśleć o latach, a nie miesiącach - dodaje. – Musimy mieć pewność najwyższej jakości i bezpieczeństwa substancji bazowych, dopiero gdy jesteśmy pewni, że nic nie odbiega od zasad, wprowadzamy materiał na teren fabryki.
Idziemy dalej. Ścieżką, którą przebywa także przyszła tabletka. Teraz trafiamy do naważalni, gdzie pracownicy dokonują ważenia substancji aktywnych i wypełniaczy w odpowiednich proporcjach.
Ważenie to jeden z najistotniejszych i wymagających największej precyzji etapów. Jeśli na tym etapie nastąpi jakakolwiek pomyłka, to prawdopodobnie błąd zostanie odkryty dopiero na etapie certyfikacji leku do użytku, czyli już po faktycznym wytworzeniu tysięcy tabletek, choć jeszcze przed tym zanim zostaną zapakowane i wysłane do aptek. Dlatego w ważeniu zawsze udział biorą pary pracowników, którzy nawzajem się sprawdzają.
Proszek przygotowany w naważalniach trafia do maszyn zwanych granulatorami. W strykowskim zakładzie mają największy w kraju granulator, w którym może się zmieścić nawet pół tony materiału do obróbki.
Po granulacji substancje znów trafiają do metalowych pojemników i odpowiednio opisane czekają na dalszy etap produkcji, a tym jest… tabletkowanie. W zakładzie znajdują się różnego rodzaju tabletkarki, które mogą wyprodukować od 250 do nawet 900 tys. tabletek na godzinę. Tu też maszyny przy każdej zmianie materiału do obróbki, muszą być dokładnie myte, dlatego też dba się o to, by tworzyć jak najdłuższe serie produkcyjne jednego leku o jednym dawkowaniu. Dzięki temu można uniknąć ciągłej walki z maszynami.
Część tabletek ze względu na nieprzyjemny smak, który może towarzyszyć pacjentowi w trakcie ich połykania, musi jeszcze zostać powleczona specjalną substancją. Choć niektóre firmy farmaceutyczne nadają tej powłoce słodki smak, Sandoz nie stosuje tego zabiegu.
Aby przedostać się do pakowalni muszę opuścić część produkcyjną. Cały mój ubiór ląduje w koszu i zastanawiam się czy w zakładzie, do którego aktualnie zmierzam będę musiała znów przechodzić przez podobną procedurę strojenia się. Szybko okazuje się, że tak.
To kwestia bezpieczeństwa. Możliwość skażenia bakteryjnego jest zbyt duża, aby mogli sobie tu pozwolić na niedopatrzenia w procedurach. Każdy z nich jest szkolony i uświadamia się mu, że dany lek może trafić przecież także do ich bliskich, więc naprawdę powinni przestrzegać zasad bardzo skrupulatnie, uczciwie. Pracownicy mają trochę inne ubrania niż my teraz. My mamy jednorazowe nieoddychające, oni wielorazowego użytku i oddychające. Niemniej jeśli zajdzie taka potrzeba muszą zmieniać ubranie nawet kilka razy w ciągu dnia, a już na pewno po całym dniu pracy. Każdy z pracowników na koniec dnia zostawia ubranie do wyprania i dostaje czyste dnia następnego.
Marchewa pokazuje mi jeszcze "myjnię", gdzie trafiają maszyny po wyprodukowaniu danej serii tabletek. Oczywiście myjnia jest... automatyczna. – Umyte przez nią części maszyn są rejestrowane komputerowo i odkładane na odpowiednią półkę w magazynie. Tak więc każdy, kto sięgnie po daną część będzie wiedział na jakim ona jest etapie tzn. czy jest gotowa do montażu czy nie – podkreśla Marchewa.
Niestety magazynu, choć widziałam go na zdjęciach, zobaczyć już nie mogę. Oczywiście wszystko ze względów bezpieczeństwa. Ale tam też wszystko jest zautomatyzowane - roboty same umieszczają różne rzeczy na różnych piętrach i w różnych przegródkach.
Napisz do autora: izabela.marczak@innpoland.pl
