
O ile w przypadku kursów prywatnych ich twórcy mają pełną dowolność, o tyle już te finansowane z unijnych pieniędzy powinny trzymać pewien poziom. Tymczasem w ramach tychże tysiące polskich kobiet może skorzystać z kursów stylizacji paznokci, układania bukietów, kursów fryzjerskich, pedagogicznych lub opiekuńczych, warsztatów malowania twarzy i tworzenia ozdób z koralików albo filcu.
Tymczasem z szacunków Komisji Europejskiej wynika, że w branży nowoczesnych technologii w całej UE powstanie 700 tys. miejsc pracy do 2016 roku.
Ostatnio z kolei otrzymałam ulotkę firmy szkoleniowej, w której wszystkie oferowane, a skierowane do kobiet kursy, dotyczyły rozwoju umiejętności miękkich. Jeśli chcemy to zmienić, zacznijmy inaczej wychowywać tych najmłodszych.
Raport z 2014 r. „Kobiety na politechnikach” Fundacji Edukacyjnej Perspektywy wskazuje, że na wszystkich uczelniach technicznych aż 37 proc. studentów stanowią dziewczyny, a to i tak tylko 1/3 wszystkich tam uczących się.
Z badania jakościowego Instytucji Rynku Pracy wynika, że Polki mają trudniejszą sytuację na rynku pracy nie tylko z racji braku dostępności żłobków, przedszkoli i innych form wsparcia dla nich jako matek.
O ile podczas badania wybuchały dyskusje na temat tego, czy kobiety mogą wykonywać niefizyczne prace zarezerwowane dotąd dla mężczyzn (np. kierowca PKS-u). Nie dyskutowano nad dostępnością dla mężczyzn zawodów „kobiecych”. Z kobiet w roli spawaczek i kierowców żartowano.
Z raportu wynika także, że nierzadko winę za taki stan rzeczy ponoszą właśnie instytucje szkoleniowe, które nie odpowiadają na faktyczne potrzeby osób chcących podnieść swoją atrakcyjność zawodową.
Wygląda więc na to, że w przypadku wielu kobiet pieniądze te są po prostu marnowane. Tymczasem jak wskazywali holenderscy naukowcy w ramach programu SCALES (Scientic Analysis of Entrepreneurship and SMEs), kobiety mają utrudniony dostęp do wiedzy, na którą jest zapotrzebowanie na rynku pracy. Jest to jeden z największych problemów różnicujących przedsiębiorczość kobiet i mężczyzn. Badacze podkreślali wówczas, że kobiety rzadziej niż mężczyźni prowadzą działalność w sektorach zaawansowanych technologii.
Kampanie „Kobiety na Politechniki” (Polska) czy Science: It’s a Girl Thing! (UE), a nawet powstanie oddzielnych platform typu SITKOM (Symulowanie Karier IT dla Kobiet), nie są w stanie sprawić, by w Polsce naprawdę dyskryminacja ze względu na płeć nie utrzymywała chorego status quo i nie dzieliła zawodów czy kierunków kształcenia na „kobiece” czy „męskie”.
Zacząć należałoby od wyrugowania stereotypizacji związanych z płcią z podręczników szkolnych, od edukacji dzieci, a wtedy może mamy szansę poprawić coś w kolejnych pokoleniach. Przy obecnym stopniu wychowania w stereotypach, trudno się nawet dziwić, że podobnie jak w innych sferach życia, tak i w ofercie szkoleniowej w Polsce, rządzą stereotypy względem płci. Niewielu Polaków postrzega przecież kobietę przedsiębiorczą jako Henrykę Bochniarz, częściej jest to dla nich ktoś w stylu Magdaleny Ogórek.
– Rzecz w tym, że kobietom nie wystarczy otwarcie drzwi i nawoływania, by studiowały kierunki techniczne – mówi Suzy Kobrzyński, współzałożycielka Girls Code Fun, organizacji, która uczy programowania dziewczynki od 8 roku życia.
Trzeba im pokazać wpływ jaki dzięki wiedzy technicznej mogą mieć na swoje życie, na karierę. Pokazać im jaki techniczne zawody i nauki mają gospodarczy potencjał i wyjaśnić jak to się może przełożyć na ich sytuację na rynku pracy. Kobiety często nie rozumieją, jakie opcje są dostępne w dziedzinie technologii i to je stopuje.
Osobiście wszystko co kręci się wokół branży IT widzę raczej optymistycznie. W sieci jest dostępna dla każdego, i to za darmo, ogromna dawka wiedzy na niemal każdy temat. Dodatkowo środowisko jest bardzo zaangażowane - jest sporo organizacji, sporo spotkań, wydarzeń, warsztatów, gdzie ludzie chętnie wymieniają się doświadczeniami i wiedzą. Ja to wszystko widzę bardzo pozytywnie i optymistycznie. Nasza organizacja spotyka się czasem z dość ostrymi reakcjami ze strony mężczyzn. Chcę jednak podkreślić, że Women in Technology nie prowadzą wojny płci. Chcemy promować kobiety jako ekspertki, a to nie musi się odbywać kosztem mężczyzn. Płeć nie jest przecież żadną kompetencją. Nasze działania mają na celu wciąganie kobiet na poziom ekspercki, a nie zrzucanie stamtąd panów.