Od kiedy Polacy zaczęli masowo wyjeżdżać z kraju, a jeśli chodzi o Wielką Brytanię mogli tam legalnie emigrować od 2004 r., informacji o ich wyspiarskich podbojach przewinęło się bez liku. Media mówiły o 2 mln rodaków, którzy bezpowrotnie opuścili kraj, wymieniając go na brytyjskie włości. Pisano, że te włości to praca na zmywaku i godzenie się na bycie człowiekiem drugiej kategorii. Ostatnio słyszy się o fali masowych powrotów, a chwilę wcześniej o masowym zakładaniu fikcyjnych firm. Ile w tym prawdy i jaka jest faktyczna sytuacja Polaków na Wyspach, opowiadają pracownicy Ambasady RP w Londynie.
Londyn, 10 Bouverie Street. To tu mieści się nowa siedziba Wydziału Konsularnego oraz Ekonomicznego, chyba najliczniej odwiedzanej takiej rodzimej placówki zagranicznej. Obsługuje ona rocznie blisko 120 tys. Polaków przebywających na terenie Wielkiej Brytanii.
Ciężka praca
Z wizytą w konsulacie gościmy w porze przyjęć interesantów. Kolejek nie ma, ale petentów sporo. W nowym budynku w sali przyjęć, okienek dla interesantów jest sporo. Oczekujący mają też przygotowane miejsca siedzące i kącik zabaw dla dzieci. Jest czysto, schludnie, nowocześnie, choć jeszcze wszędzie w Ambasadzie trwa ogarnianie rzeczywistości po wyborach prezydenckich.
– To naprawdę było dla nas wielkie wyzwanie – wspomina konsul generalny Ireneusz Truszkowski. Jak wyjaśnia, trzeba było przygotować wybory dla 59 tysięcy osób, przy czym nie wiadomo ile z nich będzie chciało zagłosować.
W londyńskiej placówce pracuje blisko 40 osób. To dość dużo zważywszy na to, że podobne placówki w innych krajach liczą średnio po 10 – 15 osób. Ale i trudno się dziwić, że tutaj potrzeba aż tylu pracowników.
– To nie tylko o to chodzi, że mieszka tu i pracuje wielu naszych rodaków, ale Wielka Brytania to jeden z największych polskich partnerów handlowych – tłumaczy Rafał Sordyl, II sekretarz w Wydziale Ekonomicznym Ambasady RP w Londynie. – Mamy naprawdę co robić i często wydaje nam się nawet, że rąk do pracy jeszcze jest za mało – dodaje. Mimo to, na obsługę zdarzają się może 2-3 skargi rocznie. Szczególnie teraz, gdy Wydział Konsularny przeniósł się do nowego budynku, zmniejszyły się kolejki, a obsługa jeszcze poprawiła.
Polacy w UK - młodzi
Z danych przedstawionych przez Ireneusza Truszkowskiego rocznie w Wielkiej Brytanii rodzi się średnio 20 tys. nowych Polaków. Jak łatwo obliczyć, po pięciu latach daje to już 100 tys. nowych obywateli. A do opieki nad tymi obywatelami trzeba ściągnąć rodziców z Polski, żeby samemu móc pracować i tak wciąż sprawy konsularne się nie kończą.
– 100 tys. to już naprawdę duże liczby i konkretna społeczność, o rozwój której należy się odpowiednio zatroszczyć – mówi Truszkowski.
A zatroszczyć trzeba się np. o naukę języka polskiego, bo inaczej, żyjąc na Wyspach wśród anglojęzycznych rówieśników, dzieci zatracą zdolność posługiwania się nim. Dlatego trzeba tworzyć szkoły, gdzie dzieci polskich emigrantów mogłyby uczyć się ojczystej mowy.
Dotychczas miejsca takie powstawały jako szkoły społeczne, oparte w dużej mierze na wolontariacie. Jeszcze kilka lat temu było ich około 120, dziś jest prawie 160, do których obecnie uczęszcza regularnie 16 - 17 tys. dzieci, a to wciąż zbyt mało. Ambasada i MSZ wspierają finansowo te placówki, bo inaczej trudno by im było się utrzymać, ze względu na duży, sięgający nawet 40 tys. funtów rocznie, koszt wynajmu lokalu na szkołę. Ale potrzeby rosną i trzeba się zastanowić jak teraz im sprostać.
– Mamy tu na miejscu takie nasze mini Ministerstwo Edukacji czyli Polską Macierz Szkolną, która nad tym wszystkim czuwa i pomaga się rozwijać – mówi Konsul Generalny. – Ale pojawiają się kolejne problemy, takie chociażby jak zmiany edukacyjne w Wielkiej Brytanii, które mogą zadziałać na niekorzyść młodego pokolenia Polaków, bo odbiorą im motywację do nauki języka, którą obecnie jest możliwość zdawania jęz. polskiego na maturze i zdobycia w ten sposób dodatkowych punktów – podkreśla.
Wszystko przeciw Polakom?
Konsul wyjaśnia jednak, że takie działania czy plany Brytyjczyków nie powstają po to, by uderzać w Polaków. – To nieprawda, że jest jakaś specjalna niechęć do Polaków – twierdzi Konsul. – Ale prawda, że jest nas tu wielu, więc jak ktoś narzeka na emigrantów, to zwykle istnieje duża szansa, że za przykład poda właśnie naszego rodaka. To jednak jeszcze nie świadczy o niechęci – zaznacza nasz rozmówca.
Jak wyjaśnia, wiadomym jest, że będąc w Wielkiej Brytanii tak liczną grupą od wielu lat, zdążyliśmy już i trafić do więzień, i wejść w szereg konfliktów z prawem, jak to bywa w każdej społeczności, bo ludzie przecież są różni.
Jak pracujemy w Brytanii
– Z tym zmywakiem to też pewien mit – dodaje Truszkowski. – Na zmywaku może i pracują studenci, jak przyjeżdżają popracować podczas wakacji i pouczyć się języka, ale znaczna część żyjących tu Polaków wcale nie pracuje fizycznie, ale w biurach. Około 20 tys. zaś prowadzi własną działalność – dodaje.
Z kolei Rafał Sordyl dodaje, że rozmawiał ostatnio z brytyjskim osadnikiem, który nie może znaleźć rąk do pracy i w efekcie musi zamknąć interes. – Polacy nie chcą już pracować fizycznie. Cenią się i potrafią znaleźć lepszą pracę – podkreśla Sordyl.
Radca-konsul Michał Mazurek twierdzi także, że Polacy są dziś bardziej świadomi, lepiej przygotowani niż kiedyś, gdy rozpoczynali swoje życie na Wyspach. A to właśnie wtedy powstały mity o zmywaku i niechęci Brytyjczyków, które niesłusznie funkcjonują do dziś.
Polak bez mitów i ubarwień
Mazurek podkreśla też, że mówienie "2 mln Polaków, którzy na stałe wyjechali do UK", może być uznane za lekką przesadę. – Ani masowo nie przyjeżdżamy, ani nie wyjeżdżamy – mówi. Jak wyjaśnia, nadal więcej Polaków przyjeżdża do Wielkiej Brytanii niż wyjeżdża - ok. 600 tysięcy do 300 tysięcy - ale to jest już dość stały stosunek. Gdyby chcieć oszacować realną liczbę Polaków, którzy są stale obecnie na terenie Wielkiej Brytanii, to trzeba by oscylować raczej wokół 800 tys., niż 2 mln.
Nowe pokolenie, nowe wyzwania
Z rozmów z pracownikami Wydziału Konsularnego polskiej Ambasady w Londynie jasno wynika, że pokutuje wiele zamierzchłych już i w przeważającej mierze nieprawdziwych opinii o życiu na Wyspach. Z pewnością skoro rodzi się tyle dzieci i rodakom raczej nie spieszy się z powrotem do kraju, nie można twierdzić, że im tam źle, a ucisk, wyzysk i ksenofobia jakie ich dotykają, są tu na porządku dziennym. Zapewne też różowo nie jest, bo emigracja z ojczyzny i budowanie życia na obczyźnie, niesie za sobą pewien koszt i rozmaite niedogodności, ale widocznie cena tych niedogodności nie jest na tyle duża, by Polacy nie byli gotowi jej ponieść.
Ponadto, jak twierdzą konsulowie, Polacy w UK są już na tyle długo, że można zaobserwować liczne zmiany, jakie wprowadza młode pokolenie migrantów poakcesyjnych w życiu polskiej społeczności na Wyspach. – Dawniej było tu wielu kombatantów i oni stanowili trzon polskości, dziś to młodzi Polacy zaczynają decydować o tym, jak ta polskość ma wyglądać i tworzą ją po swojemu – mówi Ireneusz Truszkowski.
Reklama.
Ireneusz Truszkowski, Konsul Generalny RP w UK
Od 2018 r., gdy wejdą nowe zasady ma już nie być już A-level, które dawało taką możliwość. Obawiamy się, że to sprawi, iż młodzież straci istotny argument, motywujący do uczenia się rodzimego języka. Dlatego teraz walczymy, by do tego nie doszło.
Ireneusz Truszkowski
Ale też i zdążyliśmy zaskarbić sobie zaufanie i szacunek lokalnej społeczności, która docenia nas jako sąsiadów czy współpracowników. Przecież nawet jak kilka lat temu Polak dokonał największej na Jersey zbrodni, zabijając sześć osób, to choć media mogły to wykorzystać, do niepochlebnych komentarzy o polskiej emigracji, co mogłoby odzwierciedlać nastroje społeczne, to niczego takiego nie zrobiły. Raczej starały się zrozumieć co się stało, w życiu tego zabójcy, że doszło do takiej zbrodni, niż tworzyć nagonkę na Polaków.
Ireneusz Truszkowski
Wystarczy spojrzeć jak Polacy wychodzą w niedzielę z kościołów, swoją drogą pękających w szwach, każdego weekendu. Jeśli się spojrzy jak są ubrani, jakimi samochodami jeżdżą, to naprawdę nie są to dobra, na które stać kogoś dorabiającego na zmywaku.
Ireneusz Truszkowski
Powstaje wiele klubów, stowarzyszeń, organizacji polonijnych. Np. w działającym w Londynie od 70 lat Stowarzyszeniu Techników Polskich "rządy" przejęli młodzi. Zasłużeni członkowie Stowarzyszenia pełnią w nim honorowe funkcje, a młodzi nadają tej organizacji kierunek i charakter rozwoju, korzystając na co dzień z ich rad i doświadczenia. Dzieje się tu dziś naprawdę bardzo dużo ciekawych rzeczy. I oby tak dalej, choć to oznacza, że my będziemy mieć coraz więcej pracy.