Już ponad 100 startupów trafiło na listę Autopsy.io – strony internetowej, która zbiera dane dotyczące nieudanych biznesów. Zatrważająco wiele z nich za powód swojego niepowodzenia podaje: brak zapotrzebowania na produkt. Czy nowe podejście sprawia, że ludzie podchodzą do biznesu zbyt łatwomyślnie?
Według niektórych wyliczeń upada nawet 90 proc. startupów. W wielu miejscach na świecie porażki to jednak wciąż temat tabu. Mało kto chce przyznać się, że jego „rewolucyjny pomysł” nie wypalił, a biznes po prostu nie miał racji bytu. W Dolinie Krzemowej, gdzie istnieje największe chyba zagęszczenie startupów na świecie, takie myślenie nie ma jednak miejsca na takie myślenie. Giganci inwestycyjni muszą zachęcać ludzi do tworzenia własnych biznesów, bo może uda im się zarobić na pracy innych.
"Upadaj szybko"
W celu zachowania etykiety światowej stolicy przedsiębiorczości, w Dolinie Krzemowej wymyślono specjalną mantrę, która zachęcać ma potencjalnych prezesów do zakładania własnych firm. Chodzi o „fail fast, fail early, fail often,” czyli w tłumaczeniu „upadaj szybko, upadaj wcześnie, upadaj często.” Porażki mają być bowiem najlepszą, praktyczną metodą nauki przedsiębiorczości.
Otwarte mówienie o swoich niepowodzeniach miało być również pewnego rodzaju odpowiedzią na kult sukcesu. Tak między innymi w Meksyku narodziła się inicjatywa FuckUp Nights, podczas których przedsiębiorcy na scenie, w formie zbliżonej do komediowego stand-upu, opowiadają o swoich złych decyzjach i nieudanych biznesach.
Mówią o tym, czego sami się nauczyli i dają rady zgromadzonym na sali osobom. Wieczory stały się tak popularne, że odbywają się obecnie w przeszło 100 miastach. Organizatorzy mówią, że bywalcy dzielą się na trzy grupy osób: tych, którzy już ponieśli porażkę; tych, którzy dopiero ją poniosą; i na tych, którzy kłamią.
Autopsy.io
Teraz z kolei ruszyła nowa strona internetowa poświęcona wyłącznie startupom, które poniosły klęskę. Autopsy.io w prostej tabelce zbiera cztery informacje: nazwę startupu, pomysł, powód porażki i link do artykułu, który opisuje dokładniej całą historię.
Przeglądając listę trudno się nie uśmiechnąć. Serwis muzyczny przeznaczony dla niszowych gatunków i zespołów indie, który opadł z powodu niewłaściwego modelu biznesowego? „Sieciowa siłownia emocjonalna,” na którą właściciel nie mógł znaleźć zapotrzebowania"? Zdarzają się jednak bardziej gorzkie historie, jak platforma gier turowych, która upadła w wyniku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
– Chcemy, by nasza strona była miejscem, w którym możesz nauczyć się czegoś od innych – mówił jednej z twórców Autopsy.io, Niral Patel, cytowany przez
Business Insider. – Mamy nadzieję, że ludzie zaczną dostrzegać wzory. O tym najczęściej rozmawiają ludzie. Widzieliśmy listy rzeczy, które wszyscy robią dobrze i mamy nadzieję, że nasze podejście będzie równie wartościowe – dodał współzałożyciel strony Matthew Davies.
Patel i Davies przyznają, że najbardziej szokujące jest to, jak wiele startupów upada, bo nie znajdują zapotrzebowania na swój pomysł. To przecież podstawa jakiegokolwiek biznesu.
Porażka to nie sukces
Mówienie, że porażki to nic strasznego i należy wyciągać z nich lekcje to jedno. Czym innym jest jednak przekonywanie, by porażki ponosić szybko i często. Jawi się ona wtedy jako pewnego rodzaju sukces. A sukcesem przecież nie można tego nazwać. Prowadzi to do tego, że przedsiębiorcy często nie biorą pod uwagę właśnie podstawowych zasad biznesu. Byle założyć coś własnego i móc o tym powiedzieć. Tymczasem ryzykują nie tylko własne zasoby, ale również karierę i czas swoich pracowników, a także cierpliwość i środki inwestorów.
– Jestem rasowym przedsiębiorcą, stworzyłem w życiu sześć biznesów i każdy z nich doprowadziłem do upadku. I jestem z tego dumny – można było usłyszeć od jednego z widzów podczas V Forum Młodych Przedsiębiorców „Młodzi Innowacyjni”.
W Polsce jeszcze tak nie myślimy
Borys Musielak, prezes Filmaster.tv, założyciel centrum co-workingowego Reaktor, członek Rady Fundacji Startup Poland przyznaje, że w Polsce wciąż panuje trochę inne podejście bo biznesu. – Nie ma sensu brnąć w coś, co nie przynosi efektów. W Stanach szybko zamyka się biznes, jeśli inwestorzy stwierdzają, że nie rośnie w takim tempie, jak zakładano. U nas zawsze próbuje się coś wykrzesać z czegoś, w co włożyło się czas i pieniądze – mówi.
Dodaje też, że nie zawsze istnieje możliwość dokładnego zbadania grupy docelowej nowego produktu czy usługi. Za przykład takiej porażki podaje Google Glass, który miał być technologicznym „next big thing”. Google zamiast nad Glassem pracuje obecnie nad... kartonowym pudełkiem, w które wkładasz smartfon, zmieniając go w tanie gogle rzeczywistości wirtualnej.
– Trzeba jednak walczyć z sytuacjami, w których przedsiębiorcy dopiero po pół roku od rozpoczęcia prac szukają klientów dla swojego rozwiązania – kończy. – Dziewięć na dziesięć biznesów upada. Wymyśliłem niezawodny plan: stworzyć dziesięć biznesów – powiedział z kolei Robert Kiyosaki, przedsiębiorca i inwestor. Jeśli już mamy wyciągać naukę z każdej porażki, ważne, by nie popełniać tych samych błędów.