Amerykanie nie chcą wierzyć, że na polskich uczelniach nie wykłada się przedmiotu, który uczy jak być liderem w grupie. Z niedowierzaniem przyjmują informacje, że innowacje w kraju nad Wisłą powstają w jakiś tajemniczych laboratoriach, a nie w pubie czy garażu. Mają też zupełnie inne podejście do zarządzania ryzykiem. Nie ma ryzyka, nie ma innowacji, mawiają.
W amerykańskiej Dolinie Krzemowej wynalazki powstają zarówno w garażach, pubach jak i na uczelniach. Studenci są na stopie przyjacielskiej z profesorem, wszyscy wierzą w sukces i spełnienie marzeń. Brzmi banalnie i jak z kiepskiego filmu klasy B? Być może, ale tak jest naprawdę, przekonuje Maciej Sawicki, uczestniki programu TOP 500 Innovators i specjalista ds. doradztwa i transferu technologii.
– Tam naprawdę czuję się tę atmosferę, twórczy proces, on niemal unosi się w każdym miejscu. Najwięcej czasu spędziłem w Stanford University, uczelni, której absolwenci otworzyli takie innowacyjne i globalne firmy, jak Google czy HP. Ten Uniwersytet „produkuje” innowatorów. Zajęcia, które dotyczą innowacyjności, przedsiębiorczości, przywództwa w zespole, design thinking, customer development są ukierunkowane na jeden prosty cel - przekształcenie pomysłów w coś realnego – przekonuje Sawicki na portalu innowacje.
Inna atmosfera
Według niego wspólnym mianownikiem dla ludzi, którzy kształtują innowacyjność Doliny Krzemowej, jest determinacja w dążeniu do celu, brak strachu przed realizacją marzeń i zaakceptowanie poziomu ryzyka. I jeszcze jedna rzecz – wszyscy, którzy lgną do Doliny Krzemowej, chcą zrobić coś dużego.
Nikt tam nie myśli o projektach na małą skalę, tylko o wielkich, globalnych innowacjach. – Gdy słucha się tych ludzi, odnosi się wrażenie, że ich celem nie jest odniesienie sukcesu finansowego, oni po prostu chcą zmienić świat! Swoim produktem chcą zrewolucjonizować rynek, zrobić coś przełomowego – podkreśla Sawicki.
Nikt nikogo nie skreśla
Mało tego. Amerykanie nie skreślają ludzi, którym nie wyszedł projekt, innowacja czy biznes. Ot, zwykła sprawa. Biorą się za kolejny. U nas ludzie, którym podwinęła się noga, są skreślani przez banki, kredytodawców a nawet naukowców. Niezwykłą cechą i tym, co świadczy o dużej innowacyjności Doliny Krzemowej jest akceptacja ryzyka.
– Nie ma ryzyka, nie ma innowacji. I dlatego im się może udaje. Najlepiej w świecie - podkreśla Sawicki.
Napisz do autora: dariusz.rembelski@innpoland.pl
Reklama.
Maciej Sawicki, Top 500 Innovators
Niezwykłą cechą i tym, co świadczy o dużej innowacyjności tego regionu jest akceptacja ryzyka. Realizowane są tam nawet pomysły obarczone bardzo dużym ryzykiem, jeśli jednocześnie mają potencjalnie dużą stopę zwrotu. Inwestorzy nie boją się wykładać swoich pieniędzy, a pomysłodawcy nie boją się swoich wizji wprowadzać w życie. Dlatego przełomowe innowacje powstają właśnie w Dolnie Krzemowej.