
Najpierw kobiety mogły jedynie patrzeć z dołu, jak ich koledzy awansują na miejsca, które w sumie im powinny przypaść. Wiadomo było jednak, że awansu nie dostaną - zjawisko to nazwano szklanym sufitem. Dziś już nie muszą patrzeć przez szybę jak wspinają się inni. Dziś mogą aplikować i dostać się na wyższe stanowiska. Rzecz w tym, że chociaż szklanego sufitu już nie ma, to droga na szczyt prowadzi po szklanym klifie.
Bój o poprawę sytuacji kobiet w Europie trwa dokładnie od 1957 roku. I mimo iż wszelkie dane świadczą o tym, że równowaga płci na najwyższych stanowiskach przyczynia się do lepszych wyników przedsiębiorstw, zwiększonej konkurencyjności i korzyści ekonomicznych, zmiany w tym względzie postępują w iście żółwim tempie.
Twórczynią sformułowania jest psycholożka dr Michelle Ryan z University of Exeter, której badania wykazały, że o awansie kobiet na wyższe stanowisko decyduje ryzyko niepowodzenia. Im wyższe, tym większa szansa, że kobieta je zdobędzie. Ryan analizowała kandydatury do parlamentu brytyjskiego w 2005 roku, a następnie przeprowadziła na grupie studentów doświadczenie, aranżując fikcyjne wybory.
W ubiegłym roku publicysta Bloomberga Leonid Bershidsky swoją analizą tylko potwierdził powyższe badania.
Alice Eagly, autorka książki „Kobiety górą! Jak przetrwać w labiryncie biznesu”, ukazuje charakterystyczne elementy, które każda z kobiet biznesu napotka na swojej drodze na szczyt. Eagly nazywa tę drogę labiryntem, bo wiele w niej ślepych uliczek, krzywych luster, ścian, pułapek i drzwi z napisem „EXIT”. A jeśli nawet uda się kobiecie dotrzeć do celu, to nagroda jaka ją za to czeka, jest znacznie mniejsza niż spotkałaby osobę o odmiennej płci.
Kobietom wciąż znacznie trudniej się awansuje, a zwycięstwa okupione są często wielkim wysiłkiem. Poza tym jeśli już dochodzą do władzy są postrzegane jako zimne i niedostępne. Z kolei gdy są „miękkie” twierdzi się, że są niekompetentne.
Tymczasem z danych unijnych wynika, że mimo iż 60 proc. absolwentów szkół wyższych to kobiety, ich godzinne wynagrodzenie jest nadal niższe o 16 proc. od wynagrodzenia mężczyzn. Kobiety wciąż częściej niż mężczyźni pracują w niepełnym wymiarze czasu pracy (32 proc. kobiet w porównaniu z 8,2 proc. mężczyzn) i przerywają karierę zawodową, aby zająć się osobami wymagającymi opieki.
Zmiany w tym względzie zachodzą bardzo powoli. Nadal udział kobiet w radach nadzorczych firm notowanych na giełdzie plasuje się na poziomie 12 – 14 proc. Mało mamy rozwiązań, które ułatwiałyby kobietom dostanie się na szczyt. I choć nie dyskutujemy już o tym czy kobiety mogą w ogóle awansować na stanowiska menedżerskie (szklany sufit), to mamy problem ze ścieżkami, jakie muszą przejść, by się na tym szczycie utrzymać (szklany klif). Ścieżkami, które zupełnie nie uwzględniają ich potrzeb i oferują nieproporcjonalny do wysiłku zysk.
Zdaniem Aleksandry Niżyńskiej sposób na zlikwidowanie szklanych konstrukcji jest jeden - zmiana mentalna w biznesie.
Biznes musi w końcu otworzyć oczy na potencjał kobiet, na to, co one mogą wnieść do firm. Aby to się stało winny pojawić się kwoty w zarządach spółek notowanych na giełdzie, tak jak to się stało w polityce. Może wówczas uda się zobaczyć większemu gronu ludzi, że kobieta i mężczyzna to tacy sami pracownicy, i że prócz stereotypów, nie ma między nimi podziałów, warunkujących ich inne traktowanie np. w sytuacji awansu.
Napisz do autorki: izabela.marczak@innpoland.pl
