Raport platformy PayU „Wakacje 2.0” pokazał, że Polak bez surfowania w sieci wakacji sobie nie wyobraża. Im więcej dana osoba zarabia, tym bardziej jej wyobraźnia nie dopuszcza możliwości internetowej luki w czasie. A ponieważ ta wyobraźnia szwankuje u co czwartego Polaka, łatwo wydedukować, że wśród nich znajdują się pracoholicy, którzy nawet na urlopie nie chcą tracić łączności z firmą. Co poradzić pracoholikowi, by mógł naprawdę skorzystać z wolnego? Oto 7 porad zebranych przez INNPoland z dorobku psychologów z całego świata.
Cyrograf z samym sobą
Jedną z najlepszych rzeczy, jaką może zrobić pracoholik, by nie mieć poczucia marnowania czasu na plaży, jest jeszcze przed urlopem wynegocjowanie ze sobą kontraktu, w ramach którego podzieli czas na ten służący pracy i odpoczynkowi - radzi James Ullrich, psychoterapeuta w Seattle.
Nie chodzi tu o równy podział typu: pół dnia wiszę na telefonie, a pół poświęcam na relaks, bo jednak urlop to urlop i nie ma sprawiedliwości, priorytetem jest wypoczynek. Ale należy się ze sobą umówić i to na twardo, że pracy mogę poświęcić np. trzy pierwsze godziny każdego dnia, a potem już „zero”, „nieczynne”. Ważne jest, by czas podzielony był na bloki, a nie wypadał w różnych fragmentach dnia, bowiem wtedy nie pozwoliłoby to na umysłowe oderwanie się od pracy. Czyli trzy godziny ciągiem, a nie po 10, 20 minut – 18, 12 razy w ciągu dnia.
Negocjując ze sobą warto sobie uświadomić, że dłuższa przerwa, oderwanie od myślenia o sprawach zawodowych, mogą zaowocować nieoczekiwanie trafnymi rozwiązaniami, bo pozwolą nam lepiej ocenić sytuację, na którą spojrzymy z innej perspektywy i świeżym okiem.
Nie rezygnuj z aktywności fizycznej lub... wprowadź ją
Naturalnym sposobem na redukcję stresu w czasie pracy jest uprawianie sportu i nie należy z niego rezygnować - również na urlopie. Będąc osobą zapracowaną i aktywną, można źle znieść nagłą konieczność zalegania godzinami na plaży. Zaplanuj więc tak urlop, aby zapewnił Ci on aktywny wypoczynek. Jeśli ze względu na towarzyszy podróży nie jest możliwe uczynienie go tak intensywnym jak trzeba, postaraj się umówić z partnerem, przyjaciółmi, rodziną, tak byś mógł przynajmniej częściowo zaspokoić swoją potrzebę ruchu.
Na aktywność fizyczną wybierz czas, w którym myśli o pracy najbardziej atakują Twój umysł. Jeśli uzgodnisz taki sposób redukowania napięcia z towarzyszami urlopu jeszcze przez wyjazdem, prawdopodobnie nikt nie będzie miał do Ciebie o to pretensji. Dasz tym samym szansę partnerowi/partnerce na opracowanie planu dla siebie, na czas Twoich ćwiczeń.
Przetrzymaj kryzys
Przygotuj się na złe samopoczucie. Organizm nie jest niezniszczalną konstrukcją i musi mieć okazję się zregenerować. Jeśli więc przed wyjazdem na urlop, chciałeś/chciałaś dopiąć wszystko na ostatni guzik, kosztem rodziny, snu, zdrowego odżywiania i oddychania świeżym powietrzem, nie dziw się, że gdy się zatrzymasz, prawdopodobnie twoje ciało i umysł postarają się jak najszybciej wykorzystać tę chwilę i rozłożą Cię na łopatki.
Tak być nie musi, ale może. Pierwsze dni urlopu mogą okazać się trudne, a nawet bolesne, ale o ile pozwolisz sobie na „poleżenie na macie na tych łopatkach”, to po kilku dniach powinieneś zacząć wracać do równowagi. W związku z częstymi przypadkami takich reakcji u pracoholików, psychologowie pracy zalecają im, by planując urlop, planowali go na minimum 10 dni, a optymalnie na trzy tygodnie. Wówczas mają szansę przejść przez trudną fazę, zregenerować siły i na koniec naprawdę skorzystać z wolnego.
Urlop potraktuj jak detoks
Czas wolny potraktuj jako autoterapię, swoisty odwyk od uzależnienia - radzi psycholog kliniczny Violetta Marcinkiewicz-Gończowska w informatorze KRK Na Zdrowie (http://krknazdrowie.pl/przeklety-wypoczynek/). — Osobę uzależnioną na urlopie dogoni wszystko to, czego unikała ona na co dzień i czego do siebie nie dopuszczała. Będzie to więc trudny czas. Dlatego warto przed urlopem porozmawiać o wszelkich swoich lękach i niepokojach — podkreśla.
Zdaniem Marcinkiewicz-Gończowskiej odwyk może być skuteczny jedynie wtedy, gdy uzależniony całkowicie odstawi używkę (smartfon, laptop, telefon służbowy) i poświęci się urlopowi.
Tak jak alkoholik przeżywa głód alkoholowy, któremu towarzyszą niepokój, rozdrażnienie, kłopoty ze snem i przymus sięgnięcia po używkę, podobnie będzie reagował pracoholik. Psychologowie radzą jednak przetrzymać ten stan, nawet jeśli wszystkie podszepty umysłu każą uciekać i podpowiadają, że wakacje to koszmar. Jeśli się uda nie posłuchać tych wewnętrznych „doradców”, potem powinno być już tylko lepiej. Jeśli się nie uda, warto naprawdę pomyśleć o terapii pod okiem specjalisty.
W końcu wszystkie badania wskazują, że choć pracoholizm nie jest uznany za jednostkę chorobową, w gruncie rzeczy jest plagą współczesnych cywilizacji, a w skrajnych wypadkach doprowadzić może nawet do śmierci. W Japonii ukuto nawet na to oddzielny termin: karoshi, czyli śmierć z przepracowania.
Oderwij się od schematu
Jak każde uzależnienie, tak i pracoholizm zmienia człowieka w narcyza i egoistę, wyjaławia z wartości, oddala od duchowości, od miłości, od stawiania sobie właściwych priorytetów i umiejętności dokonywania właściwych, etycznych wyborów. Kłamstwo, manipulacja, złość to cechy, które z czasem stają się częścią składową każdego pracoholika – twierdzi dr Barbara Killinger, psycholog kliniczny z Toronto, specjalizująca się w badaniu i pracy z osobami uzależnionymi od pracy. Jej zdaniem najlepszym sposobem zerwania z pracoholizmem jest ponowne zwrócenie się uzależnionego w stronę wartości.
Proponuje ona pracoholikom trening empatii i współczucia, a w życiu codziennym z partnerem pielęgnowanie zaufania i miłości.
Twierdzi, że oczywiście dla pracoholika to bardzo trudna i długa droga, ale zbawienna. Na urlopie można spróbować zrobić pierwsze kroki do wprowadzenia na powrót do swojego życia równowagi. Podstawa to zauważyć problem (np. oddalenie się od rodziny), „grać” odmiennie niż zwykle czyli np. szczerość i uczciwość zamiast wymówek i kunktatorstwa, próba zrozumienia i poszanowania punktu widzenia innych zamiast usilnego forsowania swojego.
Być może próby te będą okupione wieloma upadkami, ale im szybciej wsiądziemy na rower, tym szybciej nauczymy się jeździć. Nie warto więc odwlekać tych działań... choćby z tego powodu, by urlop faktycznie nie okazał się straconym czasem.
Unikaj nudy, postaw na zdrowie
Pracoholizm to poważne zaburzenie o charakterze natręctwa – twierdzi Adriana Klos, psycholog i psychoterapeuta z warszawskiego Centrum Rozwoju i Psychoterapii "Strefa Zmiany". – Sposób życia pracoholika jest kompulsywny i niefunkcjonalny, pracuje lub robi coś nie dlatego, że chce, lecz dlatego, że musi – wskazuje specjalistka.
Dlatego tak ważne jest, aby urlop zaplanować tak, by jak najbardziej chcieć, a nie musieć. Niech to będzie miejsce i aktywność, która autentycznie może sprawić pracoholikowi przyjemność i nie pozwoli mu się nudzić. Nuda może służyć bowiem negatywnym odpowiednikom kompulsywnego myślenia o pracy, np. piciu alkoholu w poszukiwaniu rozluźnienia czy obsesyjnym zajadaniu stresu. Mimo to warto, aby w dobrze zaplanowanym urlopie, znalazły się także chwile na autentyczny postój i refleksję.
Ta ostatnia nie jest typowym towarzyszem uczestników wyścigu szczurów, choć jest niezbędna dla samorozwoju i budowaniu kręgosłupa moralnego. Ponieważ zwykle wymaga właśnie zatrzymania się i poświęcenia jej czasu, warto ująć punkty przystankowe na mapie wakacyjnego „maratonu”.
Zaplanuj zmiany
Jeśli dobrze wykorzystasz urlop, ważne by nie zepsuć uzyskanego efektu, chwilę po zakończeniu wypoczynku. Pracoholizm nikomu i niczemu nie służy, a najnowsze badania pokazują, że pracoholicy są fatalnymi menedżerami, okropnymi szefami zwłaszcza jeśli chodzi o współpracę z ludźmi.
Ważne więc jest, by kończyć urlop z mocnym postanowieniem wprowadzenia do swojego życia radykalnych zmian. Aby móc tego dokonać, trzeba być świadomym swojego uzależnienia, pułapek i iluzji jakie ono tworzy. Nie da się bowiem skutecznie walczyć z wrogiem, którego się dobrze nie poznało. Poza tym świadomość pozwala na bycie szczerym wobec siebie, a to z kolei – gdy przestajemy się ślizgać po bagnie, które sami sobie zgotowaliśmy – dodaje równowagi, umożliwia twarde stanięcie na ziemi i dodaje odwagi do koniecznych działań.