Politycy z dumą na ustach odmieniają słowo „innowacja” przy każdej możliwej okazji. Polska będzie innowacyjna, stworzymy warunki do pracy dla innowatorów, także z zagranicy. Jednak póki co efekty są mizerne, bo coraz więcej młodych przedsiębiorczych w zderzeniu z rzeczywistością ucieka z kraju.
Tekst fundacji Startup Poland stawiał niedawno trudne pytanie „Czy naprawdę chcemy, by polscy innowatorzy wyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych?”. Karol Andruszkow, założyciel startupu honaro, platformy społecznościowej, która umożliwia wymianę wiedzy pomiędzy firmą a jej bezpośrednim otoczeniem, stwierdził na FB, że podobne pytanie zadał mu w USA jeden z dyrektorów Samsunga – „Co to za kraj, który pozwala, żeby jego najlepsi ludzie wyjeżdżali do USA i tam zakładali swoje firmy?”.
To nie tylko teoretyzowanie. Niestety sporo jest przykładów na to, jak Polacy, najczęściej młodzi i pełni zapału, wyjeżdżali z kraju po tym jak mieli dosyć zagmatwanych przepisów prawa, jego interpretacji przez urzędników i atmosfery panującej wokół biznesu. Aż podjęli w końcu decyzję o przeniesieniu działalności za granicę.
Może nie do USA, ale do UK już tak
Telemedi.co, to startup, który łączy pacjentów z dostępem do internetu posiadających medyczny problem z lekarzami, którzy będą mogli udzielić konsultacji, pomogą rozwiać wątpliwości czy doradzić dalsze kroki. W pomysł uwierzyli zagraniczni inwestorzy, wkładając w zeszłym roku w startup 131 tys. euro. Teraz firma znajduje się na początku kolejnej rundy inwestycyjnej i zamierza rozszerzyć ekspansję na rynki Europu Zachodniej. Telemedi, to także przykład firmy, która przeniosła się poza granice kraju.
Jak dodaje Słomian oprócz tego innym argumentem za przeniesieniem firmy do UK była dla inwestora znacznie większa stabilizacja prawa w porównaniu do ustawodawstwa polskiego, z racji czego w firmy w Wielkiej Brytanii znacznie chętniej inwestują zagraniczni inwestorzy. Czy biznes w Wielkiej Brytanii prowadzi się lepiej niż w Polsce? Czy urzędy skarbowe mniej dręczą?
– Dotychczas nie możemy powiedzieć złego słowa ani na Polski, ani na Brytyjski Urząd Skarbowy, niemniej jednak chociażby samo założenie spółki w Wielkiej Brytanii jest prostsze - tam w całości robi się to przez internet. Dodatkowym atutem, zwłaszcza dla startupów, jest wysoka kwota wolna od podatku w przypadku pensji dla dyrektorów – odpowiada Słomian.
Przeniósł biznes sam, a teraz pomaga innym
Marek Niedźwiedź przedsiębiorca i inwestor, właściciel AmbiStaff Recruitment Agency i Aexea Consulting, nie tylko przeniósł swoją działalność za granicę, ale pomaga także innym przenieść swój biznes do Wielkiej Brytanii.
W rozmowie z Maciejem Dutko zauważa, że zalet prowadzenia firmy na wyspach jest bardzo dużo. Brytyjski system gospodarczy jest o wiele przyjaźniejszy niż polski, gdzie przepisy są zawiłe, a przedsiębiorcy traktowani represywnie.
– Prowadziłem biznes przez 6 lat w Polsce i trochę przeżyłem. Nie mówię, że byłem idealnym podatnikiem, ale ta ciągła wojna, podejrzliwość i traktowanie nas jak wrogów dawała się we znaki. Raz podczas kontroli skarbowej urzędnik, mimo że praktycznie wszystko było OK, powiedział, że musi mi „coś dać” (czytaj: karę finansową), bo straci swoją „dobrą opinię”. „Nóż się w kieszeni sam otwiera!”, jak mawia mój tata, Marek Niedźwiedź.
Nie bez znaczenia jest też kwestia podatku dochodowego. w Polsce naliczanego od 3091 zł rocznie, w Wielkiej Brytanii od 9449 funtów. Tyle może wypłacić sobie dyrektor spółki o statusie limited i nie zapłacić od kwoty podatku. Do tego dochodzą kwestie podatku VAT, znacznie mniejszego ZUS, fakt, że podatek dochodowy płaci się raz do roku, a nie co miesiąc. Fakt, że przy posiadaniu statusu płatnika VAT spółka księgowość robi raz do roku, a nie co miesiąc. Te wszystkie zalety powodują, że wielu nie zastanawia się nawet nad prowadzeniem biznesu w Polsce.
Oni jeszcze nie wyjechali
Ale poważnie się nad tym zastanawiają. Dobrym przykładem jest tutaj Patryk Arłamowski, innowator, który pomimo młodego wieku, 26 lat, ma na swoim koncie już kilka świetnych opracowań. Stworzył m.in. inteligentną urnę do zliczania głosów, za co został okrzyknięty bolszewickim wynalazcą przez zwolenników jednej z partii i zarzucano mu chęć manipulacji wyborami. To nic, że w jego rozwiązaniu takiej możliwości w ogóle by nie było. Efekt był taki, że Polacy wynalazkiem zainteresowali się tylko medialnie, a jako innowacyjne rozwiązanie potraktowali je obcokrajowcy produkujący urny, m.in. z Algierii.
– Drugie zapytanie dostaliśmy z Algierii. Dwukrotnie spotkał się z nami były konsul honorowy, który studiował w Polsce, w Szczecinie. Nasza urna bardzo go zainteresowała. W rozmowie przyznał, że w Algierii frekwencja w wyborach dochodzi czasami do kilkuset procent. I powiem, że prędzej uwierzę, że ta urna będzie sprzedawać się w Nikaragui czy Zimbabwe, niż w Polsce – powiedział Arłamowski w ">rozmowie z Polska Times.
Arłamowski stworzył także inteligentny wózek inwalidzki, dzięki któremu jego użytkownik może sam włączyć światło, zamknąć drzwi czy wezwać pomoc. Okazało się jednak, że aby wózek znalazł się produkcji, trzeba wydać prawie pół miliona złotych na testy i certyfikaty. Testy często bezsensowne jak celowe podpalenie prototypu, by stwierdzić, że wózek spłonie. Nie otrzymał żadnego dofinansowania na swój projekt, pomimo wielu początkowych obietnic. Obecnie wózkiem zainteresowana jest szwajcarska spółka, a Patryk nawiązał też współpracę z Amerykanami. Młody innowator coraz częściej myśli o emigracji, ma dosyć bowiem kłód pod nogami.
Oczywiście są u nas takie startupy i innowatorzy, którzy osiągają sukces i radzą sobie w naszych warunkach. Zresztą nawet w USA, skąd można powiedzieć wywodzi się sama idea startupu, firmy, które obecnie są wyceniane na miliardy dolarów miały na początku swojej działalności problem z pozyskaniem finansowania. Świetnym tego przykładem jest Airbnb, portal służący do publikowania ofert wynajmu i rezerwacji noclegów, często tanich, u prywatnych osób. Obecnie w ofercie są lokalizacje w ponad 34 tys. miast w 190 państwach. Dziś firma jest wyceniana na 25 mld dolarów, jednak kiedy założyciele serwisu ruszali ze swoim pomysłem spotykali się z samymi odmowami.
Sytuacja dokładnie wyglądała tak, że nasz inwestor - firma Telefonica, nie ma w Polsce żadnego przedstawicielstwa, dlatego też konieczne dla nich było założenie spółki w kraju, w którym Telefonica działa. My wybraliśmy UK, gdzie Telefonica jest właścicielem firmy O2.