Wiele godzin dyskusji i setki odrzuconych koncepcj, by w końcu wybrać tę jedną.
Wiele godzin dyskusji i setki odrzuconych koncepcj, by w końcu wybrać tę jedną. Fot. Juhan Sonin / CC 2.0 / bitly.pl/752365
Reklama.
Niestety rodzime uczelnie nie przygotowują dostatecznie naukowców do przedsiębiorczego spojrzenia na wynalazczość. Pokutujący w Polsce romantyczny stosunek do pracy naukowej, niestety skutkuje tym, że wielu badaczy zwyczajnie albo nie potrafi znaleźć sposobu na skuteczne wdrożenie swojego pomysłu w życie, albo publikuje pracę o wynalazku w mniej lub bardziej prestiżowym piśmie, dzięki czemu osiąga wyższy stopień naukowy i spoczywa wraz ze swoim odkryciem w uczelnianym cieniu, żyjąc nadzieją, że ratunek przyjdzie z zewnątrz czyli ktoś ich odkryje. Rzecz w tym, że współczesna nauka również, aby żyła, musi uwzględniać prawa rynku i umieć się nimi posługiwać na swoją korzyść.
Wiedzą o tym wszyscy decydenci, którzy dofinansowując obecnie projekty naukowe, w warunkach konkursowych stawiają badaczom warunek - „współpracę przy wdrażaniu projektu z przedsiębiorcą”. W ten sposób chcą nakłonić światłe polskie umysły do złapania choć odrobiny ekonomicznego bakcyla, a w efekcie końcowym uzyskać wynik w postaci pełnowartościowych, użytkowych i konkurencyjnych wobec innych gospodarek świata, produktów, technologii, odkryć. Takiej właśnie misji – wciągania do biznesu i wyciągania z akademickich szuflad ciekawych badań polskich naukowców – podjął się Marcin Staniszewski, założyciel i prezes lubelskiej spółki SDS Optic.
W Polsce lepiej niż w USA
Marcin Staniszewski większość czasu spędził w Stanach Zjednoczonych. Tam studiował, prowadził badania, pracował. Wśród ośrodków dla których i z którymi było mu dane pracować znalazły się tak znamienne jak NASA czy Harvard. Pracując dla nich wiele się nauczył. Ale wiedza, którą uważa za najcenniejszą, to ta która mówi o tym, że w nauce i biznesie najważniejsi są ludzie, których znasz, z którymi pracujesz lub którzy znają innych, gotowych otworzyć ci właściwe drzwi, gdy będziesz tego potrzebował.
Kontakty, bo na „znajomościach” w Polsce leży cień pejoratywności, kontakty zaś świadczą o tym, że wiele rąk uścisnąłeś, wiele ścieżek wychodziłeś, udzieliłeś wielu wywiadów i wykonałeś wiele przemów. Za bazą kontaktów stoi więc ciężka praca i umiejętność ich pielęgnowania, co zresztą również jest pracą, więc w zasadzie na niej tę charakterystykę można by zakończyć.
Pracując z amerykańskimi naukowcami i biznesmenami Staniszewski zauważył też, że aby móc założyć własną firmę, trzeba znaleźć inwestora, a ten zwykle żąda w zamian 80-90 proc. udziałów czyli niby zakładasz coś swojego, ale w sumie od początku nie jest już twoje. Dlatego zresztą właśnie założyciel SDS Optic zdecydował się wrócić do Polski i tu rozwijać swój biznes.
– W Stanach proponowano mi bardzo dobre pieniądze za rzeczy, z którymi chciałem wystartować – opowiada.
Marcin Staniszewski

Ale robiąc bilans korzyści i strat, Polska okazała się znacznie lepszym do tego miejscem. Tu na mnóstwo pomysłów możesz dostać dofinansowanie, bez konieczności dzielenia firmy i rozdawania jej tym, którzy wkładają w nią swoje pieniądze. Z gruntu więc jesteś na lepszej pozycji. Jeśli masz pomysł, kontakty, zespół i chęci do pracy, moim zdaniem, masz w Polsce naprawdę spore szanse na sukces.

Etap I - Pytania, rozmowy, poszukiwania
SDS Optic swoją siedzibę ma w Lublinie. W zakres jej działalności wchodzi tworzenie innowacyjnych produktów na pograniczu teleinformatyki, biotechnologii i fotoniki. W Polsce już zdążyła zasłynąć dzięki wynalazkowi jakim jest mikrosonda do diagnozy raka piersi, na którą firma otrzymała dofinansowanie z NCBiR i pracuje właśnie nad prototypami mikrosond do zastosowania zarówno w farmacji jak i medycynie. Zanim jednak doszło do powstania wynalazku, Staniszewski wraz z zespołem, który tworzą eksperci i badacze z polski oraz z USA, przeszli długą ścieżkę. Od badania rynku, przez liczne spotkania z potencjalnymi klientami, podróże, rozmowy, wstępne projekty, testy, etc.
Marcin Staniszewski

Najpierw spotykaliśmy się z wieloma ludźmi z branży medycznej i farmaceutycznej i rozmawialiśmy, z czym mają problemy, czego im brakuje. Zbieraliśmy wszyscy te informacje, a potem spotykaliśmy się w firmie i dzieliliśmy informacjami, zastanawiając się jak to czym się zajmujemy, możemy wykorzystać, żeby coś zrobić dla tych ludzi, wytwarzając jednocześnie produkt rynkowy – użyteczny, do szerokiego zastosowania. Godziny rozmów, burz mózgów, wiele odrzuconych pomysłów i w końcu trafialiśmy na coś, co okazało się być tym, czego szukamy.

Tak SDS Optic wpadła właśnie na pomysł stworzenia mikrosondy. Rozmowy z onkologami, którzy zgodnie mówili i wciąż do tego wracali, że w przypadku leczenia nowotworów istotny jest czas, a czas czekania na wyniki laboratoryjne, to czas, w którym pacjenci tracą nerwy, a oni niekiedy nawet pacjentów, skierował ich do poszukiwania urządzenia, które przyspieszyłoby diagnozę.
Zaczęli się zastanawiać czy przy ich możliwościach mogą jakoś zobaczyć raka w czasie rzeczywistym, bez pobierania próbek, bez czekania na laboratoryjne analizy. Tak powstała koncepcja sondy chemicznej, która rozpoznaje chemicznie właśnie czy badana tkanka jest nowotworem czy nie.
Etap II – konsultacje, analizy, testy
– Gdy powstał pomysł, zrobiliśmy wstępny projekt tego jak mogłoby wyglądać urządzenie, a następnie na własny użytek stworzyliśmy taki mini prototyp sondy – wspomina Staniszewski. – Przetestowaliśmy czy to w ogóle będzie działać i okazało się, że wyniki były obiecujące. Mając więc takie podstawy do dalszych prac, rozpoczęliśmy drugi etap weryfikacji czyli kolejne spotkania i rozmowy z potencjalnymi zainteresowanymi, by dowiedzieć się co oni sądzą o takim wynalazku, i czy byliby zainteresowany nabyciem go, gdy powstanie.
Tu, jak mówi Staniszewski, bardzo przydały się wcześniejsze kontakty, jakie nawiązał w USA. To tam zresztą udał się ze swoim wstępnym projektem, by zrobić rozpoznanie rynku, a także spotykać się z ekspertami i naukowcami, którzy ewentualnie mogliby mu doradzić, jak udoskonalić urządzenie.
Kiedy okazało się, że sonda budzi ogromne zainteresowanie lekarzy i farmaceutów, lubelscy naukowcy i przedsiębiorcy zarazem zabrali się za opracowywanie właściwej wersji mikrosondy, jednocześnie poszukując dofinansowania dla swojego projektu. Musieli też zadbać o ochronę patentową i podjąć starania o pozwolenie na rozpoczęcie badań klinicznych.
Etap III – poszukiwanie dotacji
– Sprawy urzędowe nigdy nie są czymś co przedsiębiorca czy naukowiec lubi najbardziej – mówi Staniszewski. – Ale nie ma wyjścia, trzeba się do tego przyłożyć i przez to przejść.
SDS Optic złożyła wniosek do NCBiR o dofinansowanie i czekała na wynik. Po paru miesiącach uzyskała informację, że ten jest pozytywny i dostaną fundusze na kontynuowanie procesu udoskonalania sondy i komercjalizację pomysłu.
Marcin Staniszewski

Niestety od chwili ogłoszenia wyników do chwili, gdy mogliśmy rozpocząć prace minęło aż sześć miesięcy. My na rozpoczęcie prac byliśmy już gotowi 1 marca, ale niestety cała urzędowa procedura, która towarzyszyła przekazaniu dofinansowania, trwała bardzo długo i mogliśmy wystartować dopiero z początkiem czerwca.

I jak dla SDS Optic, która działa w branży, gdzie proces wdrażania rozciąga się na lata, to jak mówi Staniszewski, już dla innej firmy np. z branży IT takie czekanie przedłużające się choćby i o dwa miesiące, oznaczać może dla firmy być albo nie być. Na szczęście NCBiR oraz inne instytucje pracują nad przyspieszeniem procedur administracyjnych, tak więc istnieje duża szansa, że kolejne instytucje i przedsiębiorcy, nie będą musieli na fundusze tak długo czekać.
Etap IV – badania, testy
Po otrzymaniu wsparcia finansowego firma mogła ruszyć z dalszymi pracami. Ponieważ w międzyczasie dostała wszelkie pozwolenia na prowadzenie badań – również tych na ludziach i na żywych tkankach. Dzięki temu mogła bez przeszkód podążać do przodu. Na realizację ostatecznej wersji prototypu SDS Optic dała sobie rok.
Po przejściu testów z wynikiem pozytywnym, produkt mógłby już trafić do zainteresowanych jego zakupem firm farmaceutycznych. Tych zresztą już czekających w kolejce jest kilka. Podobnie w przypadku szpitali – one także czekają – zarówno te w Polsce jak i w Stanach Zjednoczonych. Ale tu ze względu na konieczne, wieloetapowe badania na różnych organizmach czas oczekiwania wzrasta do 3 lat. Potem jednak, jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie można zająć się sprzedażą urządzenia.
Etap V - sprzedaż
To, że już znacznie wcześniej SDS Optic znalazła klientów na swój produkt dobrze mu wróży. Jeśli okaże się skuteczny z pewnością znajdzie wielu nabywców, choć oczywiście jak mówi Staniszewski, nie można zapominać o sprawach marketingowych i przy każdej możliwej sposobności na reklamę, wykorzystywać ją.
– Im więcej ludzi usłyszy o produkcie, tym większe są szanse na to, że znajdzie się na dany produkt zainteresowany nim klient – mówi.
Pierwsze sprzedane egzemplarze, pierwsi klienci i pierwsze informacje zwrotne. One też są bardzo cenne dla twórców. Dzięki nim bowiem mogą oni udoskonalać dane urządzenie lub poprawiać ewentualne błędy, jakich nie udało się wyłapać w trakcie prób oraz testów.
Oczywiście w tym czasie, gdy SDS Optic przechodziła przez kolejne etapy od pomysłu do wdrożenia gotowego produktu, ten sam proces na różnych etapach odbywał się w związku z innymi pomysłami i potencjalnymi nowymi, innowacyjnymi produktami firmy. Nie jest więc tak, że firma skupia się na jednym tworze i jemu poświęca całą energię, bo co jeśli ten okaże się jednak nietrafiony, jeśli nie zadziała na tyle dobrze i skutecznie, jak pierwotnie zakładano lub okaże się mieć jakieś trudne do przewidzenia skutki uboczne?
– Trzeba działać wielotorowo, wielopoziomowo i wieloetapowo – mówi Marcin Staniszewski. – Tego się nauczyłem w Ameryce i tego też chcę uczyć polskich naukowców. Bo mamy ich w naszym kraju naprawdę znakomitych, tylko trzeba ich namówić, by wyciągnęli swoje wynalazki z szuflady i pomóc im uczynić z nich użyteczne narzędzia. Mam nadzieję, że to mi się uda.
Od pomysłu do produktu

1. Dbaj o kontakty, spotykaj się z ludźmi, nawiązuj znajomości, współpracuj. Nigdy nie wiesz, kiedy jaki kontakt okaże się użyteczny. Sięgaj jak najwyżej, ale nie pogardzaj żadnym z nich. One są najważniejszym czynnikiem, często decydującym o sukcesie.

2. Pracuj nad wynalazkami dostosowanymi do aktualnych potrzeb rynku, wówczas masz większe szanse na pozyskanie inwestorów na realizację swojej koncepcji, a później na sprzedaż gotowego produktu.

3. Stale badaj i analizuj potrzeby rynkowe w swojej branży. Rozmawiaj o potrzebach z potencjalnymi nabywcami swoich wynalazków.

4. Bądź na bieżąco z innowacjami, zwłaszcza w swojej branży oraz w branżach pokrewnych.

5. Szukaj inspiracji wśród międzynarodowych ekspertów, to pozwoli ci nie tylko poszerzać krąg znajomości, ale także spojrzeć na swoje pomysły z nowej perspektywy.

6. Nie zapomnij o ochronie patentowej swojego wynalazku.

7. Bierz udział w konkursach o dofinansowanie.

8. Nie bój się spraw urzędowych, które towarzyszom każdej procedurze ubiegania się o dotacje czy granty. Uzbrój się w cierpliwość.

9. Działaj wielotorowo, wieloetapowo, wielopoziomowo. Nigdy nie poprzestawaj na jednym projekcie czy pomyśle. Nie czekaj aż skończysz pracę z jednym produktem, by brać się za nowy. Działaj równolegle.

10. Współpracuj. Dziś w pojedynkę wiele nie osiągniesz. Szukaj partnerów. Nie poddawaj się.

Napisz do autorki: izabela.marczak@innpoland.pl