Małżeństwo Elżbieta i Dariusz Nizio z Biłgoraja właśnie się dowiedzieli, że zdobyli złoto na V Międzynarodowym Konkursie Win „Galicja Vitis” 2015. Ich białe wino ze szczepu Solaris zostało najwyżej ocenione przez 20 jurorów – ekspertów winiarskich z czterech państw. To pierwsze wino wyprodukowane przez Niziów i już taki sukces. Tym większy, że w konkursie wino z Wierzchowisk Drugich konkurowało z wieloma doświadczonymi winiarniami z Czech, Słowacji, Niemiec, Węgier, Austrii, a także z Włoch i z Grecji.
– Nie spodziewaliśmy się takiego sukcesu – mówi INNPoland Elżbieta Nizio, współwłaścicielka winnicy. – Byliśmy zaskoczeni, bo przecież to było pierwsze wino, jakie w ogóle stworzyliśmy w naszej kiełkującej dopiero uprawie winorośli. Nam smakowało, ale nie wiedzieliśmy, że zyska uznanie jury i tak licznego grona klientów. Z blisko 1,2 tys. butelek, jakie zapieczętowaliśmy od kwietnia, zostało nam już chyba tylko 100 sztuk. Chwalą je sobie nasi znajomi, goście naszego hotelu i odwiedzający naszą winnicę klienci - opowiada pani Elżibeta.
Wino ze szczepu Solaris z winnicy „Sanna” ma 14 proc. zawartości alkoholu, należy do win wytrawnych, ale jak twierdzą klienci, ma przyjemny słodkawy posmak. Wyczuwa się w nim nuty pomarańczy, cytryny, ananasa, i głęboki, owocowy aromat.
W Polsce da się robić dobre wino
Sami Niziowie uważają, że tak wyśmienite wino powstało na skutek kilku czynników. Dobrego nasłonecznienia, jakie miały ich sadzonki w 2014 r. oraz ich własnych zabiegów, by produkcja trunku odbywała się jak najbardziej naturalnie.
Wygląda na to, że Niziom zwyczajnie czego się nie dotkną zamienia się w złoto. Winiarnia to nie ich pierwszy i nie jedyny biznes, choć wyjątkowy, bo stricte wynikający z pasji.
Wszystko przez park
To on tak zauroczył Dariusza Nizio w wystawionej na sprzedaż nieruchomości, że od chwili gdy go zobaczył, nie mógł w nocy spać, rozmyślając o wspaniałym podroztoczańskim drzewostanie. Nieruchomość mieściła się 60 kilometrów od Lublina i 80 kilometrów od Zamościa, w miejscowości Wierzchowiska Drugie, w dolinie Roztocza, i oprócz wspaniałego parku miała na swoim terenie dawny zrujnowany, XVII-wieczny dworek. Był 2006 rok i Niziowie postanowili zainwestować w nieruchomość, odrestaurowując zabytkowy budynek i przekształcając go w luksusowy, czterogwiazdkowy hotel.
Na odrestaurowanie dworku udało się pozyskać unijne dofinansowanie. A gdy dzieło było skończone i w wierzchowiskim dworku zaczął działać hotel, Niziowie zaczęli szukać pomysłu na uatrakcyjnienie posiadłości i wykorzystania terenów do nich należących. W 2012 r. zdecydowali się założyć w pobliżu winnicę.
– Miejsce na winnicę było wręcz idealne – opowiada pani Elżbieta. – Południowo-zachodni stok, 250 m n.p.m., 2 ha terenu. To mogło się udać.
Na obsadzenie sadzonkami 1 ha potrzebowali 100 tys. zł. Mało i dużo jednocześnie, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że przez pierwsze trzy lata z winnicy nie ma żadnych zysków (zbyt młode winorośle), a pielęgnować sadzonki trzeba. Mimo wszystko zaryzykowali. Liczne podróże po europejskich winnicach i wieloletnia fascynacja Niziów winami sprawiła, że zaangażowali się w to z wielką parą. A łatwo nie było, bo przecież oprócz winnicy, już działał ich hotel, a dodatkowo firma budowlana, stanowiąca ich pierwotną działalność.
Aromatyczna produkcja
Szczep Solaris jest typowy dla regionu Europy wschodniej i środkowej. Oprócz niego Niziowie uprawiają także czerwoną odmianę Regent oraz Seyval Blanc, Johanniter, Muscaris, Jutrzenkę i Chardonnay. Każde z nich zbiera się w innym czasie. Wrzesień należy właśnie do Solaris. Na początku zasadzono ten szczep oraz szczep Regent na obszarze 0,5 ha, z czego uzyskano materiał na 3900 butelek wina.
Jak wygląda proces produkcji? Zebrane owoce poddaje się odszypułkowaniu. Następnie trafiają one do prasy, z której samoociekają do zbiorników. Stamtąd są przepompowywane do kadzi, w której fermentuje przez 5, 6 dni, a gdy się uspokoi, zostaje schładzane do 8-10 stopni C, co pozwala zamknąć aromat owoców w winie i przetrzymuje się w tym stanie przez kolejne 6-7 miesięcy. Po tym czasie wino jest butelkowane, kapturkowane i zakłada się na każdą butelkę banderolę zakupioną w Urzędzie Celnym.
U Niziów wszystko robione jest ręcznie, choć nie wykluczają, że w przyszłości pewna automatyzacja może być konieczna. Tym bardziej, że w tym roku zasadzili już 5 tys. 400 sadzonek winorośli więcej. Jeśli przyjdzie im rozlewać wino z owoców zebranych z całych 2 ha, będą musieli sami napełnić i zapieczętować około 17 tys. butelek, co przy ich trybie życia może okazać się zbyt czasochłonne.
Plany i perspektywy
Po pierwszych sukcesach Niziowie powoli poszerzają ofertę win. Już w tym roku oprócz win białych i czerwonych, ma się pojawić także wino różowe, produkowane z krótkomacerowanej czerwonej odmiany winogron oraz wino gazowane metodą szampańską, pozyskiwane ze szczepu Seyval Blanc.
Winna mają też być dostępne dla większego grona zwolenników tego rodzaju trunków. Dziś bowiem szansę na spróbowanie specjałów lokalnej winnicy mają tylko przyjezdni i lokalni mieszkańcy. Jak jednak zapowiada Elżbieta Nizio w przyszłym roku chcą zainteresować swoją ofertą restauracje i sklepy w całej Polsce.
Co prawda, trudno nam będzie konkurować z winami z Francji, Włoch czy Hiszpanii - tam używa się innych szczepów i klimat jest zupełnie inny - ale jak widać, Polacy też mogą produkować wino z sukcesami. Wystarczy spojrzeć na wyniki tegorocznej edycji „Galicja Vitis”, gdzie liderami w zdecydowanej mierze były właśnie wina z naszych rodzimych winnic.
Wszyscy, którzy chcieliby spróbować nagrodzonego wina z „Sanny”, muszą się spieszyć. Zostało go już naprawdę mało. Za butelkę „złotego” medalisty trzeba zapłacić 49 zł. Ale gdy tego zabraknie zawsze można liczyć na pocieszenie czerwonym winem ze szczepu Regent. Cena za butelkę to 39 zł.
Siarka być musiała, bo to składnik obowiązkowo dodawany do win. Winogron do produkcji się nie myje, a siarka zabija wszystkie potencjalnie szkodliwe dla organizmu człowieka składniki. Oprócz niej dodaliśmy więc do naszych winogron jeszcze tylko drożdże i już.
Elżbieta Nizio
W pracę przy winie zaangażowaliśmy się ja z mężem, a także nasz studiujący syn, którego zafascynowała technologia produkcji wina. Przez trzy lata doglądaliśmy upraw, a we wrześniu ubiegłego roku zebraliśmy pierwsze owoce.
Elżbieta Nizio
Rynek winiarski w naszym kraju się rozwija. Powstaje coraz więcej winnic, które produkują coraz lepsze wina. Kiedy kilka lat temu jeździliśmy po polskich winnicach i próbowaliśmy tamtejszych produktów, nie zachwycały nas one. A tymczasem dziś? Widzimy wielki postęp. Tak jakby ten biznes dojrzewał. Sądzę, że mamy szansę być naprawdę istotnym miejscem na mapie Europy jeśli chodzi o wina.