Wiele się mówi dziś o tym, że uniwersytety w Polsce wypuszczają studentów, kompletnie nie przygotowanych do funkcjonowania na rynku pracy. Powstaje wiele projektów, których celem jest poprawa tej sytuacji, ale studenci kwitują je jednoznacznie: „zawracanie głowy”. Źle przemyślany projekt, choć będzie wyglądał dobrze na papierze, bo ten przecież wszystko przyjmie, w gruncie rzeczy jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto. O tym, co należy uwzględnić przy projektach stażowych dla studentów mówi INNPoland Agnieszka Ciszewska, twórczyni i opiekun programu stażowego dla studentów Wydziału Zarządzania UŁ "Praktyczne elementy kształcenia, odpowiedzią na potrzeby rynku pracy".
Kiedy słyszę o projektach staży studenckich, to od razu zapala mi się czerwone światełko. Widziałam mnóstwo takich projektów, na których studenci nie zostawiali suchej nitki, bo twierdzili, że kompletnie nie są dobrane do ich potrzeb, przymusowe i realnie nie do zrealizowania, chyba że fikcyjnie.
Agnieszka Ciszewska: Wydaje mi się, że nasz projekt właśnie starał się nie popełnić podobnych błędów. Tak by się stało, gdybyśmy na przykład skierowali go do studentów studiów I stopnia, którzy w programie mają obligatoryjne praktyki. Myślę, że wówczas nie byliby oni zainteresowani naszą ofertą. Dlatego po pierwsze, skierowaliśmy go do studentów studiów II stopnia, a po drugie, uczestnictwo w nim było całkowicie dobrowolne.
W czym miał on pomóc studentom Wydziału Zarządzania?
Miał im pomóc rozwinąć kompetencje niezbędne do funkcjonowania na rynku pracy. Obejmował więc 1500 h szkoleń kompetencyjnych miękkich tj. komunikacja, autoprezentacja , zarządzanie sobą w czasie, etc. Oferował doradztwo i coaching – w sumie 1400 h coachingu kariery i 700 h doradztwa zawodowego. A także trzymiesięczne staże zawodowe cało lub półetatowe u pracodawców polskich bądź zagranicznych, w jednostkach samorządowych oraz jednostkach trzeciego sektora.
Efekty?
30 – 40 proc. uczestników projektu otrzymało oferty pracy w firmach, w których odbywały staż. Dobry feedback od pracodawców i studentów po zakończeniu projektu w czerwcu tego roku i pytania kolejnych studentów, czy będzie następna edycja.
A będzie?
Z pewnością chcemy również w tym roku ubiegać się o dofinansowanie z NCBR, by móc kontynuować projekt, bo widzimy, że jest duże zapotrzebowanie na tego typu przedsięwzięcia i choć może to zabrzmi nieskromnie, ale wydaje mi się, że ten nasz był naprawdę projektem przemyślanym i dostosowanym zarówno do potrzeb klientów, jak i pracodawców.
No, właśnie, jak udało się rozpoznać i pogodzić potrzeby tych dwóch grup?
Sama jestem absolwentką Wydziału Zarządzania na UŁ, przez 10 lat byłam kierownikiem Akademickiego Biura Karier, dlatego dobrze znałam zarówno potrzeby studentów, jak i pracodawców. Wiedziałam, że staże 1 miesięczne kompletnie nie satysfakcjonują pracodawców, zaś te dłuższe niż 3 miesiące nie będą dobrze widziane przez studentów. Ale oprócz tej wiedzy jaką posiadałam, prowadziliśmy badanie pracodawców, jeszcze w trakcie opracowywania projektu, tak by faktycznie dobrze dopasować go do ich potrzeb.
Widziałam jak studenci kierowani przez uczelnie na praktyki, byli przez pracodawców traktowani jak zło konieczne.
U nas zarówno studenci, jak i pracodawcy mieli możliwość wyboru siebie nawzajem. Studenci mogli wybierać z ogłoszeń, jakie zamieszczaliśmy regularnie na tablicy projektowej, po trzech pracodawców. Następnie szli na rozmowę kwalifikacyjną do danego przedsiębiorcy i tu z kolei on miał możliwość wyboru, kogo chce przyjąć.
Dbaliśmy też o to, by u jednego pracodawcy nie odbywało stażu w jednym okresie więcej niż dwóch, trzech studentów. Każdy student dostawał swojego opiekuna, wyznaczonego przez pracodawcę. Opiekunowie, byli wynagradzani za tę pracę, podobnie jak studenci, którzy także otrzymywali płacę w ramach stażu. Były więc jasne reguły, zasady i wytyczne.
Od nikogo się nie żądało by pracował za darmo, jak nierzadko bywa przy takich projektach...
To mało motywujące i dlatego zaaranżowaliśmy to tak, by nikt nie czuł się wykorzystany. Choć faktycznie zdarzały się firmy, w których pracodawcy delegowali pracowników do opieki nad studentami, twierdząc, że ci mają pełnić tę opiekę, w ramach ich firmowej pensji i bez dodatkowych bonusów. Te jednak należały do rzadkości.
Myśli Pani, że przy 500 osobach, jakie objął projekt, udało się faktycznie utrzymać jakość oferty na właściwym poziomie?
Na bieżąco monitorowaliśmy zarówno proces nabywania przez uczestników staży, kompetencji, jakie zapisano w kontrakcie trójstronnym między pracodawcą, studentem i uczelnią.
Monitorowaliśmy frekwencję studentów na praktykach. Poza tym program staży oraz ich ewaluacja odbywały się według rekomendacji Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami, które wypracowało wytyczne wysokojakościowych staży, z jasno określonymi ich zakresami obowiązków, każdej ze stron, obszarami działania i wypracowanymi efektami.
I faktycznie ewaluacja potwierdziła efektywność praktyk zawodowych?
U 80 proc. uczestników zaobserwowaliśmy rozwój kompetencji operacyjnych. Oczywiście u każdego różnie, różne kompetencje się rozwijają. U jednych szybciej, u innych wolniej. Niemniej w ciągu trzech miesięcy można już było stwierdzić czy ktoś faktycznie nauczył się np. obsługiwać dany program kadrowy czy nie, pisać raporty, projektować, etc.
Ile kosztowała realizacja tego projektu?
Dostaliśmy dofinansowanie z NCBR i zamknęliśmy się z realizacją projektu w sumie 2,6 mln zł, zapewniając tym samym lepszy start po studia 30 proc. studentów studiujących na II stopniu studiów na naszej uczelni.
Gdyby mogła Pani doradzić tym, którzy chcieliby pójść w ślady UŁ i opracować naprawdę dobry program stażowy dla studentów, to na co powinni przede wszystkim zwrócić uwagę?
Na dobre rozpoznanie faktycznych potrzeb wszystkich stron uwzględnionych w projekcie. Nie może być tak, że tylko jedna ze stron będzie usatysfakcjonowana, bo to oznacza tak naprawdę fiasko projektowe.
Projekt opracowany przez łódzki uniwersytet trwał rok. Jakie wnioski po tym czasie się Pani nasuwają?
Po pierwsze, że takie projekty są potrzebne i że póki jest szansa na ich realizację, to trzeba ją jak najlepiej wykorzystać. Po drugie, warto tworzyć projekty, które będą oferować studentom wiedzę kompleksową czyli oprócz twardych kompetencji, wspierać ich miękkie umiejętności, bo często jedno bez drugiego wyraźnie kuleje. W końcu, jeśli chcemy, by projekt osiągnął cel, ten musi być realny i na każdym etapie dochodzenia do niego monitorowany.
W sumie wszystkich, którzy się za to zabiorą czeka niewątpliwie mnóstwo pracy, ale i później wiele satysfakcji. Dziś niektórzy ze studentów, którzy wzięli udział w projekcie na bieżąco pisze nam o postępach w karierze, o tym jak im się wiedzie i co dało im uczestnictwo w naszym przedsięwzięciu. Ja osobiście mam poczucie dobrze zrobionego dzieła i wiele osobistej satysfakcji. Mam tylko nadzieję, że uda nam się kontynuować projekt także w przyszłym roku.