Pomysł na biznes był banalny. Urodził się nad kieliszkiem ulubionego trunku pomiędzy fachowcem od marketingu a konsultantem branży spożywczej, gdzieś między stolikami w Londynie. Na ten sam pomysł wpadli mniej więcej w tym samym czasie, podczas wizyty w Normandii, prawnik i człowiek mający doświadczenie w branży winiarskiej, a konkretniej córka z ojcem. Jedni go kochają, inni krzywią się z niesmakiem i wypominają mu niemal plebejskie pochodzenie i moc. Proces fermentacji cydru, bo o nim mowa, jest identyczny jak w przypadku wina, ale pod względem mocy przypomina raczej piwo. Paradoksalnie, to Rosjanie poprzez swoje embargo, doprowadzili do produkcji w Polsce tego trunku.
Kilka lat temu Polska pod względem dostępności tego rodzaju alkoholu była pustynią, pomimo tego, że nasz kraj jest potęgą w produkcji jabłek. Tak naprawdę, wszystko zaczęło się od rosyjskiego embarga na polskie jabłka. Setki ton owoców leżało w magazynach i gniło. I to był właśnie ten moment, w którym kilka osób zakrzyknęło: Eureka! i wzięło się za produkcje tego specyfiku. Byli pionierami.
Polski cydr, czyli jaki smak?
Tak naprawdę, nikt nie wie, jak powinien smakować polski cydr. Smakować musi inaczej, chociażby dlatego, że krajowa odmiana jabłek z których jest produkowany, różni się od tych francuskich, angielskich, hiszpańskich czy kanadyjskich. Nie mówiąc o tradycji. Na Wyspach Brytyjskich produkuje się go od stu lat. I właśnie tam a konkretnie w Londynie, przy kieliszku tego trunku, dwóch przyjaciół Kamil Mazuruk i Paweł Jurga rozmyślali nad swoja przyszłością.
Przy którejś z kolei lampce cydr ich oświecił. – Czemu w Polsce nikt nie produkuje tego trunku z krajowych jabłek? – zapytał jeden drugiego. Potem poszło już szybko. Fachowiec od marketingu i konsultant branży spożywczej, bo tym do tej pory się zajmowali, postanowili zbudować w Polsce własną markę alkoholową.
Ojciec z córką
Traf chciał, że prawie w tym samym czasie na identyczny pomysł wpadał ojciec z córką, Dariusz i Dominika Koroś. Ona prawniczka, on mający niewielki doświadczenie w branży winiarskiej. – Dominika jest prawnikiem specjalizującym się w prawie żywnościowym, co łączy się również z jej codziennymi zainteresowaniami kulinarnymi. To właśnie nasze pasje, zainteresowania i doświadczenia zawodowe zaowocowały rozpoczęciem produkcji cydru. Ja hobbystycznie wcześniej zajmowałem się produkcją nalewek i miodów. Teraz mam szkółkę roślin ozdobnych – mówi w rozmowie z INNPoland Dariusz Koroś.
Rosyjskie embargo
Traf chciał, że koniunktura na rynku była niemal wymarzona. Rosja wprowadziła embargo na eksport polskich jabłek i te zalegały tonami w magazynach. Paradoksalnie, to właśnie przyczyniło się do produkcji tego trunku w naszym kraju. W 2014 roku sprzedaż cydru w Polsce, według różnych szacunków, mogła wynieść od 8,4 do nawet 10 mln litrów. W 2013 roku – kiedy lekki alkohol z jabłek zaczął zalewać nasz rynek – sięgała 2 mln litrów. Impulsem do wzrostu była obniżka akcyzy na cydry o zawartości do 5 proc. alkoholu.
W tym czasie Mazurek i Jurga zbierają pierwsze bolesne doświadczenia. Nie chcą produkować cydru, chcą go jedynie sprzedawać w dobrych lokalach i sklepach. Tyle, że nie mają w czym…Producenci nie mieli odpowiedniej liczby beczek. Musieli szukać własnych. – Skończyło się na tym, że musieliśmy sami zająć się transportem. Producent dostarczał nam 30 kegów, a my prywatnymi samochodami rozwoziliśmy je do restauracji, pubów i klubów. Beczki były sadzane niczym pasażerowie, przypinane pasami i tak jechały do miejsca przeznaczenia – wyjaśnia Paweł Jurga, w rozmowie z Forbesem.
Konkurencja dla piwa
Rodzina Korosiów obiera inny kierunek. Marzą o produkcji trunku, który będzie mógł konkurować z winem, a nie z piwem. Walczą z przepisami, urzędnikami. Ot, zwykła biurokracja, która wstrzymuje ich plany na parę miesięcy. Wszystko dlatego, że przepisy które weszły w życie w 2011 roku i umożliwiają niewielką produkcję cydru są niejasne. Gdyby nie ich determinacja, prawdopodobnie nigdy nie zarejestrowaliby swojego produktu. – Odwiedziliśmy 12 małych producentów w Normandii wytwarzających „cidre bouche”, czyli naturalny cydr fermentujący w butelkach szampańskich i podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu produkcji cydru na niewielką skalę – piszą na swojej stronie. – Od lipca do października 2014 r. dopełniliśmy wszystkich niezbędnych formalności związanych z rozpoczęciem produkcji cydru i zaszczepiliśmy drożdżami pierwsze pojemniki ze świeżo wyciśniętym sokiem jabłkowym. W grudniu rozpoczęliśmy butelkowanie cydru i efekty naszej pracy można już oceniać – chwalą się.
Początek biznesowej drogi
Cydr Chyliczki, czyli produkt sprzedawany przez Korosiów, jest półmusującym napojem alkoholowym wyprodukowanym z mazowieckich jabłek. Nie jest pasteryzowany ani filtrowany, dlatego na dnie butelki może pojawić się delikatny osad. Można go kupić w blisko 30 punktach na terenie całej Polski. Chyliczka zapewnia, że najlepiej smakuje schłodzony w temp. 10 – 12 st. C. – Markę trunku buduje się całymi latami. Ja jestem na początku drogi – mówi Dariusz Koroś, gdy pytam go o to czy biznes jest opłacalny. Większymi optymistami są właściciele marki Dzik Polski Cydr, Kamil Mazuruk i Paweł Jurga. Do końca 2015 roku chcą dostarczać cydr do 400 miejsc w kraju.