
Ponad miliard złotych mają wyłożyć państwowe spółki na Nową Kompanię Węglową. NKW ma uratować te zakłady, których nie opłacało się już utrzymywać. Rządowy plan może jednak nie wypalić, bo spółki Skarbu Państwa nie palą się do inwestowania w nierentowne kopalnie. Nieoficjalnie zaś, niektórzy prezesi są gotowi zrezygnować, jeśli rząd dalej będzie próbował zmusić ich do podjęcia decyzji szkodliwych dla ich firm.
Gdy sytuacja w Kompanii Węglowej była dramatyczna, a górnicy rozpoczęli strajki, Ewa Kopacz zaczęła z nimi negocjacje. Najpierw miało być twardo, z likwidacjami nierentownych zakładów. Politycy jednak szybko ugięli się pod żądaniami górników. W efekcie powstał plan na „nową NKW”.
Te 800 milionów ma zostać przeznaczonych między innymi na... wypłaty z okazji Dnia Górnika, czyli Barbórki. To jeden z wielu przywilejów, jakie mają związkowcy w tej branży. Przypomnijmy, że w KGHM protestowali, bo uznali podwyżkę o 300 złotych za zbyt małą. W PGNiG podobnie – twierdzą, że podwyżki są zbyt małe, chociaż związkowy specjalista dostaje taką pensję jak kierownik, ma też do dyspozycji swoje biuro i auto. W przypadku spółek węglowych dochodzą do tego na przykład deputaty węglowe.
Zarządy państwowych firm energetycznych ostro sprzeciwiają się planom rządu. Na tyle ostro, że zarząd PGE miałby zostać wymieniony, jeśli nie zgodzi się na „ratowanie” kopalń. Brzmi to jak absurd rodem z Rosji, gdzie Kreml ręcznie steruje największymi państwowymi firmami, ale niestety – dzieje się w Polsce.
To jednak nie koniec przebojów, jakie w ostatnich dniach rząd zafundował spółkom SP. W konflikt z ministerstwem wszedł też zarząd Tauronu. Firma ta, w wizji gabinetu Ewy Kopacz, miała odkupić kopalnię Brzeszcze. Zarząd zgodził się kupić zakład za symboliczną złotówkę, ale tylko pod warunkiem zwolnienia ponad 800 górników i przekazania kolejnych 700 etatów do outsourcingu. Pensje pracowników miałyby do tego być uzależnione od wyników kopalni, co dla przyzwyczajonych do stałej i sporej pensji związkowców byłoby szokiem. Od dawna jednak wiadomo, że bez głębokiej restrukturyzacji Brzeszcze, jak i inne upadające kopalnie, nie staną się opłacalne.
Z wypowiedzi ministra Czerwińskiego wynika jednak, że rząd swój plan przeprowadzi – z obecnymi członkami zarządów energetycznych spółek albo bez nich.
Jeśli pytanie jest o personalia, to ja muszę dopuszczać sytuację, że ktoś uzna, że to jest dla niego za ciężkie, zdrowotnie czy psychicznie i może nie podjąć zadania. Ale nie ma z naszej strony działań nakierowanych na zmianę. Jesteśmy nakierowani na wykonanie trudnego, skomplikowanego, ale dobrze przygotowanego zadania, które zakończy się sukcesem.
To o tyle groźne, że już dzisiaj związki zawodowe w zasadzie ustalają politykę rządu. Jeśli teraz gabinet Ewy Kopacz doprowadzi swój plan do skutku, dalej może być już tylko gorzej. O tym, że związki zawodowe mają o wiele większe ambicje niż pieniądze, pisaliśmy kilka miesięcy temu. Nie chodzi już nawet o podwyżki, ale pokazanie, kto tu rządzi – celem protestów związkowców miały być właśnie zarządy spółek.
