Michael O'Leary pracuje w Ryanair od 1987 roku.
Michael O'Leary pracuje w Ryanair od 1987 roku. Fot. World Travel & Tourism Council / CC BY 2.0 / bit.ly/1LNeRVV

Kaczorek – tak w szkole nazywano Michaela O'Leary'ego, prezesa linii lotniczych Ryanair. Obecnie jest on jednym z najbogatszych Irlandczyków, a kierowana przez niego firma od lat wyznacza nowe trendy w branży. Trudno jednak stwierdzić, że O'Leary przekształcił się z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia. Na pewno wciąż lubi kłapać dziobem.

REKLAMA
Jednym z przykładów ekscentrycznego zachowania O'Leary'ego było wykupienie przez niego licencji taksówkarskiej w 2003 roku. Zapłacił 4 tysiące funtów, zarejestrował w tym celu swój prywatny samochód i zamontował w nim taksometr. Wszystko po to, by nie stać z innymi ludźmi w korkach na trasie ze swojego domu w Mullingar a lotniskiem w Dublinie, gdzie mieści się główna siedziba Ryanair.
Ostry język
Sympatyków nie przysparzają O'Leary'emu również jego wypowiedzi. Znany z ciętego języka prezes nazywał Komisję Europejską „idiotami”, operatorów portów lotniczych „chciwymi gwałcicielami”. W swoich wypowiedziach nie oszczędzał również agentów podróży, o których mówił na tyle niecenzuralnie, że nie będziemy go cytować. Stwierdzał jednak, że należy ich zastrzelić.
To ostatnie podejście musiało się ostatnio najwyraźniej zmienić. Jak wspominaliśmy w INNPoland, Ryanair zaczyna coraz częściej współpracować z biurami podróży. W efekcie linie zarządzane przez Michaela O'Leary’ego zwiększyły liczbę transportowanych osób.
Swoimi wypowiedziami celował nie tylko w biznesowych konkurentów i partnerów, ale nawet w klientów. Gdy potencjalnych klientów linii lotniczych zdenerwowały słowa O'Leary'ego, który stwierdził, że nie obchodzą go zmiany klimatu, a jego linie lotnicze wręcz zwiększą emisję dwutlenku węgla, odpowiedział im, by „sprzedali swoje samochody i zaczęli chodzić”.
Księgowość i kioski
Zanim O'Leary dorobił się fortuny jako prezes firmy, której działalność streścić można w jednym słowie – „tanio” – odbył staranną edukację w najlepszych szkołach Irlandii. Prosto po szkole trafił do Stokes Kennedy Crowley (które później przekształciło się w KPMG), gdzie poznawał irlandzki system podatkowy. To tam poznał Tony'ego Ryana, jednego z założycieli Ryanair, dla którego prowadził księgowość dotyczącą stadniny koni. Pewnego weekendu O'Leary miał zadzwonić do Ryana i powiedzieć mu, że może wykorzystać pewną szarą strefę, by zaoszczędzić trochę pieniędzy.
Musiało to zaimponować Ryanowi, jednak Michael O'Leary nie przeszedł do Ryanair bezpośrednio ze Stokes Kennedy Crowley. O'Leary od zawsze chciał prowadzić własny biznes. Dlatego po dwóch latach spędzonych w SKC odszedł z firmy i zaczął prowadzić sieć... kiosków. Jeden z nich sam otworzył w dzień Bożego Narodzenia sprzedawał w nim baterie i czekoladki po trzykrotnej cenie. Miał potem powiedzieć, że „nigdy nie doznał podobnej satysfakcji podczas seksu”.
Tony Ryan miał następnie jeździć po dublińskich kioskach w poszukiwaniu O'Leary'ego. Biografia obecnego prezesa Ryanair stwierdza, że przekonanie Michaela O'Leary'ego do przejścia do linii lotniczych miało trwać kilka miesięcy. O'Leary wywalczył dla siebie pięć procent od wszystkich zarobków prezesa i zaczął pracować jako jego zastępca. Podobno Tony Ryan miał powiedzieć, że zatrudnienie O'Leary'ego to najlepsza umowa, jaką podpisał w życiu.
Uczenie się od lepszych
W 1991 roku Michael O'Leary został wysłany do Dallas w USA, by przyjrzeć się działalności Southwest Airlines, największych w tamtym czasie tanich linii lotniczych. Od tamtej pory zaczął wprowadzać w firmie coraz dziwniejsze i wymyślniejsze praktyki. Wszystko by ograniczyć koszty, ale też zarobić jak najwięcej. W 2006 roku informowano jakoby firma życzyła sobie 50 funtów od każdego pilota, który przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną, a następnie 200 funtów od każdego, kto przeszedł do testów na symulatorze.
Firma twierdzi, że w sezonie 2015/16 jako pierwsze linie lotnicze z Europy, przekroczy poziom 100 milionów klientów.

Napisz do autora: adam.turek@innpoland.pl