Historia zrobiła swoje, ale obecnie nie robi się wiele, by zmniejszyć różnice między regionami.
Historia zrobiła swoje, ale obecnie nie robi się wiele, by zmniejszyć różnice między regionami. Fot. Sebastian Deptula/bit.ly/1KQ7lwl | Monika/bit.ly/1LvTWUv
Reklama.
Podobnie do Leszka reaguje z pewnością więcej mieszkańców Polski z województw takich jak lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie czy podlaskie. Ewidentnie wschodnia strona polski oraz regiony świętokrzyski czy też np. okolice Gorzowa Wielkopolskiego są w gorszej sytuacji niż regiony w zachodniej stronie kraju. Specjaliści mówią, że to efekt historycznego podziału naszego kraju na Polskę A i B, który w kontekście sytuacji na rynku pracy nie traci na znaczeniu. Tę tezę potwierdza zresztą raport regionalnego Barometru Rynku Pracy przygotowany przez Work Service S.A.
Widać to choćby w statystykach dotyczących obaw Polaków związanych z utratą pracy. Ogólnopolskie statystyki wskazują, iż 19 proc. rodaków obawia się takiej sytuacji, ale jeśli spojrzeć na Zachód naszego kraju, okazuje się, że tam obawy takie podziela jedynie 1 na 10 osób. W regionie południowo-zachodnim, czyli w województwach dolnośląskim i opolskim aż 91 proc. mieszkańców jest spokojnych o obecne miejsce pracy. Co więcej nie dość, że o pracę się nie boją, to jeszcze spodziewają się podwyżek (62 proc.).
– Polski rynek pracy wykazuje duże zróżnicowanie terytorialne. Każde województwo ma swoją odrębną specyfikę i co istotne, od początku prowadzenia naszego badania widzimy, że nadal utrzymuje się historyczny podział na Polskę A i B. Oczywiście granice tego podziału się przesuwają, ale nadal pozostaje on widoczny – mówi Tomasz Hanczarek, Prezes Zarządu Work Service S.A. – Najłatwiej można go dostrzec obserwując wskaźniki makroekonomiczne. Na wschodnich terenach, średnie bezrobocie jest wyższe niż w całej Polsce. W lipcu, w województwach lubelskim, podkarpackim, świętokrzyskim oraz podlaskim wynosiło średnio 12,3 proc., podczas gdy ogólnopolski odsetek to 10,1 proc.
Nie tylko na połowę
Podział Polski w kontekście rynku pracy nie odbywa się jedynie w obszarach Wschód-Zachód.
Zdaniem ekspertów z Work Service, w naszym kraju wyraźne są także pewne wyspy bezrobocia (np. region świętokrzyski). Ale dotyczy to także mniejszych miast, na co zwrócił uwagę podczas ostatniego Forum Ekonomicznego w Krynicy, goszczący tam prezydent Słupska Robert Biedroń.
– Problem w tym, że wszystkie pieniądze i wpływy z budżetu państwa koncentrują się wokół dużych miast – mówił w rozmowie z Dorotą Warakomską. – W efekcie jedne regiony się wyludniają i ubożeją, a inne zaczynają mieć problem z przeludnieniem, z komunikacją, itp. Brakuje zrównoważonego rozwoju w zarządzaniu Polską. Powstają podziały, których moglibyśmy uniknąć – twierdzi Biedroń.
W kontekście tej wypowiedzi prezydenta Słupska nie dziwią także wyniki Barometru, które wskazują na mało optymistyczne nastroje mieszkańców centralnej Polski, gdzie prawie 30 proc. mieszkańców mazowieckiego i łódzkiego spodziewa się utraty pracy. W końcu to właśnie tu, gdzie uderza najwięcej poszukujących zatrudnienia, konkurencja jest największa, bo pracodawcy nie muszą się martwić o brak pracowników.
Na taki luksus przedsiębiorcy, nie mogą sobie pozwolić w województwach zachodnio-pomorskim, lubuskim, wielkopolskim, opolskim i dolnośląskim. Tam prawie połowa firm wciąż szuka pracowników i planuje rekrutacje w najbliższych miesiącach. Za to im bliżej wschodniej granicy, tym z kolei sytuacja pracowników jest gorsza.
– To właśnie tam wynagrodzenia nadal są najniższe i w wielu przypadkach oscylują w granicach płacy minimalnej – mówi Krzysztof Inglot, Pełnomocnik Zarządu Work Service S.A. – W związku z tym, mieszkańcy tej części Polski wykazują większą gotowość podjęcia nowej, lepiej płatnej pracy. Dlatego jest to również region objęty największymi deklaracjami chęci emigracji zarobkowej do krajów Unii Europejskiej.
Co z tą Polską?
Czy omawiane podziały i nierówności w naszym kraju można by zlikwidować lub przynajmniej istotnie zminimalizować? Według ekspertów z Work Service gorsza sytuacja we wschodnich rejonach Polski oraz w niektórych punktach na mapie naszego kraju wynika z mniejszej aktywności inwestycyjnej firm w tych miejscach i tym samym mniejszą ilością nowych miejsc pracy, co natomiast skutkuje wyższym odsetkiem osób pozostających bez zatrudnienia. Pytanie tylko dlaczego jedne miejsca przyciągają inwestorów, a inne nie?
– Gdyby w Polsce drogi budowano tak, że łączą poszczególne części kraju, a nie kończą się w środku pola, to być może nie mielibyśmy takiej sytuacji – twierdzi Krzysztof Inglot.
Krzysztof Inglot

Wiadomo przecież nie od dziś, że dobra infrastruktura drogowa przyciąga biznes. Jeśli budujemy drogi w jednej części Polski, a zaniedbujemy w tej kwestii drugą, nie możemy się dziwić, że dochodzi do wyraźnych nierówności.

Tym samym przedsiębiorca potwierdza krynicki apel Roberta Biedronia o zrównoważony podział pieniędzy publicznych i wsparcia dla regionów.
Inglot radzi mieszkańcom wschodnich regionów Polski, by zastanowili się nad mobilnością. – Problem braku nowych rekrutacji na wschodzie Polski jest wynikiem wieloletnich uwarunkowań rynkowych i inwestycyjnych – tłumaczy. – Jednak można temu zaradzić, zwłaszcza przy dużej skłonności pracowników do zmiany miejsca pracy. Rozwiązaniem może być migracja z terenów nasyconych pracownikami, do tych gdzie zapotrzebowanie jest większe. Zwłaszcza, że w Polsce często zdarza się tak, że tuż obok siebie występują miejsca dotknięte bardzo wysokim oraz relatywnie niskim poziomem bezrobocia.
Dzięki zwiększeniu mobilności, osoby wykluczone z rynku pracy, będą mogły znaleźć zatrudnienie w sąsiedniej miejscowości lub województwie. A to z kolei umożliwi im szanse na polepszenie sytuacji życiowej – podsumowuje.

Napisz do autorki: izabela.marczak@innpoland.pl