– Kiedy słyszę, że w Polsce nie ma bezrobocia, pytam, w której Polsce, bo chyba nie w Opatowie – mówi Leszek. – U nas w świętokrzyskim pracy wciąż ze świecą szukać. Tak więc nie wiem komu się poprawiło, ale na pewno nie nam.
Podobnie do Leszka reaguje z pewnością więcej mieszkańców Polski z województw takich jak lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie czy podlaskie. Ewidentnie wschodnia strona polski oraz regiony świętokrzyski czy też np. okolice Gorzowa Wielkopolskiego są w gorszej sytuacji niż regiony w zachodniej stronie kraju. Specjaliści mówią, że to efekt historycznego podziału naszego kraju na Polskę A i B, który w kontekście sytuacji na rynku pracy nie traci na znaczeniu. Tę tezę potwierdza zresztą raport regionalnego Barometru Rynku Pracy przygotowany przez Work Service S.A.
Widać to choćby w statystykach dotyczących obaw Polaków związanych z utratą pracy. Ogólnopolskie statystyki wskazują, iż 19 proc. rodaków obawia się takiej sytuacji, ale jeśli spojrzeć na Zachód naszego kraju, okazuje się, że tam obawy takie podziela jedynie 1 na 10 osób. W regionie południowo-zachodnim, czyli w województwach dolnośląskim i opolskim aż 91 proc. mieszkańców jest spokojnych o obecne miejsce pracy. Co więcej nie dość, że o pracę się nie boją, to jeszcze spodziewają się podwyżek (62 proc.).
– Polski rynek pracy wykazuje duże zróżnicowanie terytorialne. Każde województwo ma swoją odrębną specyfikę i co istotne, od początku prowadzenia naszego badania widzimy, że nadal utrzymuje się historyczny podział na Polskę A i B. Oczywiście granice tego podziału się przesuwają, ale nadal pozostaje on widoczny – mówi Tomasz Hanczarek, Prezes Zarządu Work Service S.A. – Najłatwiej można go dostrzec obserwując wskaźniki makroekonomiczne. Na wschodnich terenach, średnie bezrobocie jest wyższe niż w całej Polsce. W lipcu, w województwach lubelskim, podkarpackim, świętokrzyskim oraz podlaskim wynosiło średnio 12,3 proc., podczas gdy ogólnopolski odsetek to 10,1 proc.
Nie tylko na połowę
Podział Polski w kontekście rynku pracy nie odbywa się jedynie w obszarach Wschód-Zachód.
Zdaniem ekspertów z Work Service, w naszym kraju wyraźne są także pewne wyspy bezrobocia (np. region świętokrzyski). Ale dotyczy to także mniejszych miast, na co zwrócił uwagę podczas ostatniego Forum Ekonomicznego w Krynicy, goszczący tam prezydent Słupska Robert Biedroń.
– Problem w tym, że wszystkie pieniądze i wpływy z budżetu państwa koncentrują się wokół dużych miast – mówił w rozmowie z Dorotą Warakomską. – W efekcie jedne regiony się wyludniają i ubożeją, a inne zaczynają mieć problem z przeludnieniem, z komunikacją, itp. Brakuje zrównoważonego rozwoju w zarządzaniu Polską. Powstają podziały, których moglibyśmy uniknąć – twierdzi Biedroń.
W kontekście tej wypowiedzi prezydenta Słupska nie dziwią także wyniki Barometru, które wskazują na mało optymistyczne nastroje mieszkańców centralnej Polski, gdzie prawie 30 proc. mieszkańców mazowieckiego i łódzkiego spodziewa się utraty pracy. W końcu to właśnie tu, gdzie uderza najwięcej poszukujących zatrudnienia, konkurencja jest największa, bo pracodawcy nie muszą się martwić o brak pracowników.
Na taki luksus przedsiębiorcy, nie mogą sobie pozwolić w województwach zachodnio-pomorskim, lubuskim, wielkopolskim, opolskim i dolnośląskim. Tam prawie połowa firm wciąż szuka pracowników i planuje rekrutacje w najbliższych miesiącach. Za to im bliżej wschodniej granicy, tym z kolei sytuacja pracowników jest gorsza.
– To właśnie tam wynagrodzenia nadal są najniższe i w wielu przypadkach oscylują w granicach płacy minimalnej – mówi Krzysztof Inglot, Pełnomocnik Zarządu Work Service S.A. – W związku z tym, mieszkańcy tej części Polski wykazują większą gotowość podjęcia nowej, lepiej płatnej pracy. Dlatego jest to również region objęty największymi deklaracjami chęci emigracji zarobkowej do krajów Unii Europejskiej.
Co z tą Polską?
Czy omawiane podziały i nierówności w naszym kraju można by zlikwidować lub przynajmniej istotnie zminimalizować? Według ekspertów z Work Service gorsza sytuacja we wschodnich rejonach Polski oraz w niektórych punktach na mapie naszego kraju wynika z mniejszej aktywności inwestycyjnej firm w tych miejscach i tym samym mniejszą ilością nowych miejsc pracy, co natomiast skutkuje wyższym odsetkiem osób pozostających bez zatrudnienia. Pytanie tylko dlaczego jedne miejsca przyciągają inwestorów, a inne nie?
– Gdyby w Polsce drogi budowano tak, że łączą poszczególne części kraju, a nie kończą się w środku pola, to być może nie mielibyśmy takiej sytuacji – twierdzi Krzysztof Inglot.
Tym samym przedsiębiorca potwierdza krynicki apel Roberta Biedronia o zrównoważony podział pieniędzy publicznych i wsparcia dla regionów.
Inglot radzi mieszkańcom wschodnich regionów Polski, by zastanowili się nad mobilnością. – Problem braku nowych rekrutacji na wschodzie Polski jest wynikiem wieloletnich uwarunkowań rynkowych i inwestycyjnych – tłumaczy. – Jednak można temu zaradzić, zwłaszcza przy dużej skłonności pracowników do zmiany miejsca pracy. Rozwiązaniem może być migracja z terenów nasyconych pracownikami, do tych gdzie zapotrzebowanie jest większe. Zwłaszcza, że w Polsce często zdarza się tak, że tuż obok siebie występują miejsca dotknięte bardzo wysokim oraz relatywnie niskim poziomem bezrobocia.
Dzięki zwiększeniu mobilności, osoby wykluczone z rynku pracy, będą mogły znaleźć zatrudnienie w sąsiedniej miejscowości lub województwie. A to z kolei umożliwi im szanse na polepszenie sytuacji życiowej – podsumowuje.
Wiadomo przecież nie od dziś, że dobra infrastruktura drogowa przyciąga biznes. Jeśli budujemy drogi w jednej części Polski, a zaniedbujemy w tej kwestii drugą, nie możemy się dziwić, że dochodzi do wyraźnych nierówności.