Znoszenie wiecznych wybuchów szefa, jego emocjonalnego rozchwiania, kontroli, humorów, tego ciągłego zmieniania zdania, nieprzyznawania się do błędów, czepiania się i wysysania energii, tak że później czujesz się jak rozjechana przez tir żaba wymaga albo stalowych nerwów, albo specjalnych umiejętności radzenia sobie z takimi ludźmi. W codziennym starciu z trującym szefem pewne sposoby postępowania mogą okazać się pomocne.
Toksyczni szefowie są jak szarańcza, która potrafi spustoszyć człowieka bez reszty. Ich cel jest jeden: zrobić z ofiary wielkanocną wydmuszkę. Pożywką są tu ludzie, a skoro nimi „zarządzają”, to jedzenia im nie brakuje.
Tam gdzie wyczują strach, wahanie, oznaki tremy, zdenerwowania, będą się pastwić póki starczy im pary. Być może potem pogłaszczą po głowie, pocieszą dobrym słowem, uśpią twoją czujność i wtedy znów zaatakują. Uwielbiają stawiać ludzi w żenujących sytuacjach, zawstydzać publicznie, sycić ich kosztem własne ego. Nie przepuszczą okazji, by wytknąć głupotę swoim podwładnym i jeszcze zadbać o to, by o tym trąbiono w wieczornych wiadomościach. Lubią mieć publikę, choć gdy jej brakuje, zadowolą się i pojedynczymi sztukami.
Sycą się ludzkim strachem i własną inteligencją, która może się przejrzeć w lustrze zewnętrznego podziwu. Tak naprawdę jednak są zwykłymi ludźmi. Może trochę bardziej wygadanymi, może nawet z ciut ponad przeciętnym IQ czy błyskotliwością, ale to zwykli śmiertelnicy. Niczym nie różnią się od nas, prócz tego, że są emocjonalnie zaburzeni. Dlatego zamiast się ich bać, warto zwyczajnie strzec swoich granic i nie dopuszczać, by jad którym plują na lewo i prawo, w jakimkolwiek stopniu wniknął w głąb naszego organizmu.
Oko za oko
Po pierwsze, warto uświadomić sobie, że mamy do czynienia z toksycznym szefem. Poznać to łatwo, bo zwyczajnie czujesz, że twoja godność jest atakowana, twoje samopoczucie niszczone, a reputacja haniebnie wystawiana na pośmiewisko.
Po drugie, nie można się na to godzić. Udawanie, że to po tobie spływa i wcale nie dotyka, jest jak zaprzeczanie, że ktoś nas opluwa, twierdzeniem, że to deszcz pada. W przypadku toksycznych ludzi zasada, nie dotykania tego, co brudzi, może być skuteczna, ale w przypadku szefa jest już trudniej. Zmuszeni do kontaktu z nim, musimy w jakiś sposób wchodzić z nim w interakcje, nawet jeśli tego nie chcemy.
Jedną z form obrony, jaką można tu zastosować jest stara jak świat metoda „oko za oko” czyli odpłacaniem pięknym za nadobne. Jeśli szef zwraca się do podwładnego podniesionym tonem, ten dostosowuje się do rozmówcy i odpowiada tak samo. Metodę tę od lat wykorzystuje moja znajoma, która po miesiącach analizowania dlaczego jej szef tak źle ją traktuje, wyszła z roli ofiary i dostosowała swoje zachowanie do jego. Jeśli jest miły, ona też jest miła, jeśli krzyczy, ona odpowiada mu tym samym.
Oczywiście metoda jest ryzykowna, bo po jednym podniesieniu głosu przez pracownika, może on, decyzją szefa, w trybie natychmiastowym przestać być członkiem firmowego teamu, ale też może się udać. Zaletą tej metody, jest to, iż nie tłumi się złości, tylko na bieżąco, reaguje adekwatnie do sytuacji.
Wadą, uczestniczymy w labilności i życiowym chaosie toksycznej osoby i musimy nieustanie dostosowywać się, nienaturalnie dla nas, do jego emocjonalnych wycieczek. Niemniej w wielu znanych mi przypadkach metoda się sprawdza. Co więcej okazuje się, iż potrafi na lata stworzyć między szefem a pyskatym pracownikiem pewien rodzaj toksycznej więzi, bez której z czasem żadna ze stron nie może się obejść. Niczym słynne filmowe małżeństwo państwa Rose.
Pytanie tylko czy faktycznie chcemy tak pracować i w ten sposób tworzyć relacje z ludźmi? I czy przyzwyczajeń pracowniczych nie zaczniemy przenosić do poza roboczych światów?
Strzeż swoich granic
Świadomość tego, że furie szefa nie są twoimi furiami, a jego zły humor może cię zupełnie nie dotykać, o ile na to nie pozwolisz, może okazać się pomocna. Pamiętaj, że toksyczny szef, będzie szukał okazji, by wytknąć Ci błędy, pokazać, że zrobiłeś coś w nieodpowiedni sposób. Jego celem jest wywołanie w tobie poczucia winy, podważenie zaufania, zachwianie pewności siebie. Twoim celem w takiej sytuacji, winna się stać jak najlepsza ochrona siebie czyli niedopuszczenie, by to, co wychodzi z ust toksycznego człowieka, w jakikolwiek sposób ciebie dotknęło.
Swoistą warownię, można zbudować właśnie za pomocą uświadamiania sobie, że tak naprawdę to nie ty masz problem, ale twój szef, że to jego wypełnia złość, a ciebie wcale nie musi, że jego problemy, nie muszą być twoimi, jeśli nie pozwolisz im wejść i zawładnąć twoimi myślami, sterować uczuciami. Nie warto wszystkiego, co mówi szef (czasami w końcu może mieć zasadne pretensje), brać osobiście.
Toksycznych ludzi charakteryzuje to, że nie są toksyczni wyłącznie do ciebie, są toksyczni po prostu lub ewentualnie w stosunku do pewnego typu ludzi (łatwych ofiar), którym mogą łatwo wejść na sumienie. Jeżeli więc zachowanie twojego szefa, choć kierowane akurat do ciebie, wcale nie musi cię osobiście dotyczyć, a tym bardziej dotykać, to po prostu uświadom sobie, iż ty i on, to kontynenty rozdzielone oceanem. To co dzieje się w Europie, mimo iż słyszysz i widzisz, że się dzieje, może kompletnie przestać cię obchodzić, bo w końcu ty jesteś w Australii. To ty decydujesz czy wpuścisz do siebie jad czy nie. Ty, nikt inny.
Zadbaj o odpoczynek
Jeśli jesteś zmuszony pracować z toksycznym szefem, musisz zadbać w ciągu dnia o czas dla siebie, w którym znajdzie się również czas na relaks. Mimo wszystko, cokolwiek nie będziesz robić, by obronić się przed trującym wpływem szefostwa, nie ma co udawać, że wpływ ten będzie ci całkowicie obojętny.
Jeśli nawet uda ci się skutecznie bronić swoich osobistych granic, musisz mieć czas na regenerację sił, poświęconych na tę obronę. Ciągły zły humor innych, ich labilność i hałaśliwość zwyczajnie mogą męczyć. Potrzebujesz regeneracji. Spokoju, odpoczynku, ciszy, snu. Absolutnie nie pomijaj tego punktu w strategii antybossowej. Tym bardziej, że jutro… Dzień Świstaka.
Współczuj
Ta rada może dziwić, bo współczucie, to prawdopodobnie ostatnia rzecz, a twój szef to ostatnia osoba, w stosunku do której mógłbyś o takiej radzie pomyśleć. Niestety, a może na szczęście w niektórych przypadkach współczucie może okazać się najtrafniejszym rozwiązaniem.
Namawiając cię do okazania toksycznemu szefowi pozytywnej emocji, nie mam na myśli spojrzenia na niego z politowaniem, niczym na ofiarę trudnego dzieciństwa lub potencjalnego zawałowca, choć pewnie takie spojrzenie byłoby łatwiejsze, ale naprawdę na człowieka, który przeżywa jakieś osobisty problemy i sobie z nimi zwyczajnie nie radzi.
Znam wiele przypadków ludzi, którzy w obliczu własnej ciężkiej choroby lub nagłych bardzo trudnych sytuacji w rodzinie, zmieniali się w kłębki nerwów, choleryków, skrajnych wrażliwców, a gdy problemy mijały znów byli sobą. Uważaj jednak, by nie paść ofiarą syndromu sztokholmskiego i nie bronić, oraz chronić w nieskończoność oprawcy, zwłaszcza, gdy ten jak świat światem, nigdy nie był inny, lecz zawsze toksyczny. W takiej sytuacji pomiń ten punkt i najlepiej od razu przejdź od ostatniego.
Pozbądź się go… ze swojego życia.
Bynajmniej nikt nikogo nie namawia tu do morderstwa, chodzi tu raczej o to, do czego każdy rozsądny terapeuta namówiłby ofiarę toksycznej relacji – unikania jej, jak tylko się da. Faktycznie najlepiej eliminować lub ograniczać do minimum kontakty z ludźmi, którzy podtruwają nasze umysły i dusze.
Może zatem możesz ograniczać ilość spotkań z szefem w pracy do koniecznego minimum. Może możesz skracać rozmowy z nim, zamiast spotkań face to face, większość spraw załatwiać mailowo. Jeśli jednak nic nie da się zrobić, a każdy kolejny dzień będzie coraz bardziej podważał twoje poczucie wartości, wyjaławiał i wprowadzał w stan depresji.
Zacznij na poważnie szukać pracy. Wiadomo, człowiek potrafi wiele znieść. Wystarczy spojrzeć na ofiary przemocy domowej. Ile lat potrafią żyć z oprawcami i nie potrafić odejść. Ale szkoda na to życia. Praca jak nie ta, będzie inna. A życie masz tylko jedno. Jakkolwiek banalnie to brzmi, po prostu: ZABIERAJ SIĘ STAMTĄD!!!