Gandalf z pierwszym numerem "Głosu Mordoru".
Gandalf z pierwszym numerem "Głosu Mordoru". Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Czy ta gazeta skierowana jest właśnie do Ciebie? Wystarczy, że odpowiesz na poniższe pytania:
– Nie ogarniasz targetów?
– Znów kiblujesz po godzinach?
– ASAP’ów jak psów?
– Nie możesz się pozbierać po fakapie?
– A Domaniewska znowu stoi?
Jeśli na większość z tych pytań odpowiedziałeś „tak”, to jak wskazują twórcy „Głosu Mordoru”, zapewne jesteś jednym z korpoludów. Kto stoi za tą publikacją? Odpowiedź można znaleźć we wstępie pierwszego numeru:
Twórcy „Głosu Mordoru”

Jeśli trzymasz ręku „Głos Mordoru”, znaczy że pracujesz w jednej z korporacji na warszawskim Mokotowie. Zastanawiasz się pewnie, kto jest po drugiej stronie. Nie, nie jesteśmy dziećmi żadnego koncernu mediowego, tylko dwiema dziewczynami pracującymi kiedyś na Domaniewskiej. Mamy dość wlepiania wzroku w smartfony i zwyczajnie lubimy „papier”. Pomysł na „Głos Mordoru” narodził się w czasie urlopu macierzyńskiego, bo niekoniecznie chciałyśmy wracać do Naszych korporacji, tylko spróbować pracy na własną rękę. Chcemy Tworzyć „Głos Mordoru” razem z Tobą. Napisz do nas! A teraz leć do pracy, bo pewnie najbliższe 8 godzin spędzisz właśnie w Mordorze.



W pierwszym numerze można przeczytać m. in. o tym, gdzie mieszkają pracownicy zatrudnieni w słynnym Mordorze, a także jak wiele czasu tracą na dojazd do swoich firm. Jak donosi „Głos Mordoru”, 1/3 osób poświęca na tę czynność od 30 minut do jednej godziny, a kolejna 1/3 ponad godzinę. Z kolei 17 proc. zajmuje to mniej niż kwadrans od wyjścia z domu – zapewne położonego niedaleko mrocznej krainy.
Gazeta w pierwszym numerze opisuje również sylwetki uciekinierów z Domaniewskiej, którzy swojego szczęścia postanowili poszukać gdzie indziej. Ponadto „Głos Mordoru” donosi, że najbardziej korpoludków denerwuje płatny parking w Galmoku oraz uciążliwe dojazdy do pracy. Pierwsze wydanie można przeczytać tutaj.

Napisz do autora: kamil.sztandera@innpoland.pl