Odczytuję z tej reklamy niezbyt dla mnie pomyślny przekaz. Oto czekolada mojego dzieciństwa mówi mi, że nie jest już moja. Porzuca mnie dla pokolenia miłośników cyklu Star Wars i innych tego typu klimatów. Jako doradca do spraw komunikacji marketingowej wiem, że podobnie jak trudno zajść w ciążę zachowując dziewictwo. Tak jeśli się coś kiedyś sprzedało to trudno wtrącać się do zarządzania. Rozumiem, że nowy właściciel zamierza nie tylko uwieść młodsze pokolenie ale także zglobalizować a nawet zuniwersalizować swoją własność. I ma do tego pełne prawo.
Firmy, które nieprzerwanie działają w Polsce od ponad 150 lat można policzyć na placach. To jubiler W.Kruk, cukiernia Blikle działająca od 1869 roku i prowadzona już przez piąte pokolenie rodziny. Szlachectwo i tradycja zobowiązuje nawet w browarach. Na każdej butelce podkreślają od kiedy warzą piwo, choć współczesne giełdowe korporacje niewiele mają wspólnego z ”książęcymi browarami”. Może ci Japończycy nie wiedzą, że w 2010 roku w roku kupili firmę, która dla większości Polaków jest czymś więcej niż tylko producentem czekolady.
Trzeba przyznać że E.Wedel nie miał szczęścia do współczesnych właścicieli. W rękach Japończyków firma znalazła się dość przypadkowo, gdy 2010 roku doszło do wielkiej fuzji koncernów Kraft Foods i Cadbury - ówczesnego właściciela Wedla. Ponieważ Kraft był właścicielem Milki Komisja Europejska obawiając, że na polskim rynku połączone firmy zmonopolizują handel czekoladą nakazała sprzedaż warszawskiej fabryki, pijalni czekolady i sieci sklepów. Tygodnik Newsweek pisał jak Lotte nie potrafiło się odnaleźć na naszym rynku. Gdy konkurenci inwestowali oni rezygnowali z budowy nowej fabryki, zwalniali pracowników i zmniejszali gramaturę w „Ptasim Mleczku.” Dopiero od niedawna Lotte Group zapowiada inwestycje.