Sylwia, Basia i Ala – kobieca trójca, znana już dość dużej grupie amatorów zajęć z serii „zrób to sam”, teraz we współpracy z Klaudią z Moi Mili oraz Julią z LofLov, postanowiły stworzyć w Warszawie warsztatowe miejsce spotkań dla wszystkich zainteresowanych samodzielnym tworzeniem rzeczy. I mimo iż potrafią już niemal wszystko zrobić samodzielnie, to jednak jest jeszcze parę rzeczy, w których pomoc fachowców by im się przydała. Dlatego dziewczyny postanowiły poprosić o wsparcie. Właśnie wystartowała ich aukcja na „PolakPotrafi”, w ramach której można zdobyć naprawdę fajne nagrody.
„Majsterki” czyli dwie dziennikarki (Sylwia i Basia) oraz jedna pani marketingowiec (Alicja). O Was już było głośno, jak nie w necie to w telewizji, gdzie prowadziłyście program „Majsterkowanie na śniadanie”, a kim są Klaudia i LofLov?
Alicja Rzeczkowska: Klaudia Wcisło - trzy lata temu stworzyła MoiMili, swoją markę, w ramach której tworzy urocze łapacze, karuzele z origami i tipi dla dzieciaków. Jest też mamą 6-letniego Julka i zaangażowaną wyszukiwaczką muzycznych perełek.
Barbara Sowa: Julia Gaudyn z kolei od 3 lat szefuje LofLov. Jest mistrzynią tworzenia i fotografowania ozdób do dziecięcych pokoi inspirowanych światem zwierząt. Poza tym to także właścicielką dwóch psów, trzech kotów i każdego innego zwierzaka, który jej się napatoczy. A także kolekcjonerką tatuaży. Jak na razie tylko 11, choć pewnie wiele jeszcze przed nią.
Co Was skłoniło do stworzenia pracowni warsztatowej?
Sylwia Czubkowska: Graciarnia! Trudno opisać, co przez ten czas działania „Majsterek” porobiło się z naszymi mieszkaniami, piwnicami, balkonami.
BS: Nie dość, że nie ma gdzie palca wścibić, bo tyle cennego dobra udało nam się zgromadzić po śmietnikach, to jeszcze nie ma gdzie pracować.
AR: Miejsce stało się dobrem deficytowym. Najwyższy czas było szukać jakiegoś lokalu.
To wynik rozwoju waszych pasji poszukiwawczych i gromadzenia rzeczy czy skutek popularności „Majsterek” oraz projektów, jakie realizujecie?
SC: I jednego i drugiego. Mając dodatkowe projekty, nie mogłyśmy przerabiać na bieżąco tych mebli, które gdzieś udało nam się znaleźć na własne potrzeby, a jednocześnie przybywało zleceń od innych. Dodatkowo program w TVP2, warsztaty dla amatorów rzemiosła i tak wszystko rosło. W końcu jak zauważyłam, że mój balkon gołębie zaczęły traktować jak śmietnik, powiedziałam dość.
Czy to oznacza, że teraz rozkręcicie się na dobre?
SC: Jeśli pytasz czy rzucimy korporacje i oddamy się tylko majsterkowaniu, to pewnie nie. Mnie osobiście byłoby szkoda rzucać dziennikarstwo. Zbyt długo w tym siedzę i zwyczajnie to lubię.
BS: Ja na razie także myślę raczej o łączeniu dwóch pasji, niż rezygnacji z którejś. Po co mieć mniej, jak można mieć więcej... Nawet jeśli mówimy o pracy.
AR: Chcemy rozwijać pracownię, zarówno dla siebie, jak i dla innych. Mamy nadzieję, iż uda nam się robić tam fajne rzeczy zarówno z dzieciakami, u których widzimy potrzebę samodzielnego tworzenia różnych rzeczy i poznawania sposobów tworzenia ich, zwłaszcza gdy teraz coś takiego jak ZPT w szkołach praktycznie nie istnieje, jak i dla dorosłych.
SC: Chcemy móc wynajmować nasz warsztat tym, którzy jak my nie mają miejsca na majsterkowanie, ani jeszcze dodatkowo własnego sprzętu, my mamy, więc możemy się podzielić. Chcemy organizować w pracowni ciekawe wydarzenia, dla dzieci tematyczne, dla dorosłych takie np. jak renowacja mebli. Mamy także nadzieję, że staniemy się również ciekawą alternatywną odskocznią dla korpoludzi, którzy potrzebują pracy fizycznej, jako kontry dla ciągłego angażowania umysłu.
BS: Tu jak zaczniesz pracować, to zapominasz o całym świecie. I zapomnieć musisz, bo inaczej coś spartolisz. Więc skupiasz się, a dopiero potem widzisz jak dobrze udało ci się zrelaksować, bo od dawna nie udało ci się tak wyłączyć od pracy zawodowej.
AR: Przez następne dni zresztą też nie będziesz dużo myślał o pracy, bo całą twoją uwagę pochłonie ból mięśni. W końcu majsterkowanie nierzadko wymaga także użycia siły.
Jak udało się wam znaleźć lokal w Warszawie? Słyszałam, że ceny są bajońskie? A wasz, przy Mińskiej, jeszcze i w całkiem dobrej lokalizacji, i cena przystępna.
SC: Znalezienie lokalu to była chyba najbardziej karkołomna sprawa. Na lokale z urzędu nawet nie było co liczyć. Nie dość, że trzeba przystąpić do konkursu, wygrać, a potem jeszcze podpisać umowę na minimum trzy lata, to dodatkowo dostajesz lokal na innym kontynencie i w stanie, w jakim żaden slams by się nie powstydził. Już na wstępie musisz więc włożyć w remont minimum 100 tys.
BS: Na szczęście udało nam się samodzielnie, ale po naprawdę szeroko zakrojonych poszukiwaniach, znaleźć lokal ponad stumetrowy, za wynajem którego płacimy niecałe 4 tys. zł.
AR: Jednak mimo wszystko nie udałoby się nam trzem wystartować samodzielnie i opłacać takich rachunków. Dlatego cieszymy się, że dołączyły do nas Klaudia oraz Julia, dzięki temu nie dość, że rachunki pracowni można już rozłożyć na więcej osób, to i jej oferta staje się ciekawsza, bo jednak dziewczyny robią zupełnie inne rzeczy niż my trzy.
Dlaczego zdecydowałyście się wystartować na „Polak Potrafi”? „Majsterki” same nie dadzą rady?
SC: Jesteśmy „Majsterkami”, a nie MacGyverami. Nigdy nie twierdziłyśmy, że mamy wiedzę objawioną we wszystkim, co z rzemiosłem związane...
BS: Tak naprawdę ciągle się uczymy, doskonalimy nasze umiejętności na rozmaitych kursach...
AR: ...od stolarki po ciesielkę.
SC: W związku z tym jasne, że nie potrafimy sobie ze wszystkim poradzić. Np. dla mnie wspięcie się na pięciometrowe rusztowanie graniczy z cudem, bo mam lęk wysokości. Więc nie pomaluję sufitów w naszej pracowni.
BS: Nie wymienimy same okien, nie zrobimy porządku w instalacjach elektrycznych czy hydraulicznych.
AR: Poza tym jesteśmy majsterkami – kobietami, więc siłą rzeczy siły nam na niektóre rzeczy nie starcza. Niektórych narzędzi nawet trudno nam utrzymać, a co dopiero sprawnie się nimi posługiwać.
Jak rozumiem na „PolakPotrafi” zbieracie pieniądze na remont lokalu? Jakiej sumy potrzebujecie?
SC: Potrzebujemy około 20 -25tys. zł na remont i wyposażenie pracowni. Bo jednak choć wiele materiałów dostajemy od sponsorów, np. podkłady, farby, kleje, itp., to przecież trzeba jeszcze zapłacić malarzom, panom od instalacji, firmie za wynajem rusztowań, etc. Na "Polak Potrafi" wystawiłyśmy aukcję na 12 tys. czyli to finansowe minimum, którego same nie jesteśmy w stanie przeskoczyć, posiłkując się tylko osobistym budżetem. Bo co możemy, robimy i finansujemy same. Generalnie każda z nas po pracy zaraz biegnie na Mińską i bierze się do roboty, ale widzimy, że niestety nie na wszystko starcza nam czasu i pieniędzy.
A jak uda wam się osiągnąć cel aukcji, otworzycie pracownię tylko dla kobiet? Bo skoro wasza nazwa to Rzemieślnicza Pracownia Kobiet, może się niektórym kojarzyć wyłącznie z czymś dla jednej płci właśnie...
BS: A skądże! Zapraszamy wszystkich! Mężczyźni tak samo mile widziani, jak kobiety. Z resztą prowadzimy nawet takie warsztaty rodzinne, na które przychodzi wielu tatusiów z dzieciakami.
I nie wstydzą się, że nie potrafią włączyć wiertarki?
SC: Dziś to chyba już nic zaskakującego. Wielu mężczyzn nie potrafi się posługiwać narzędziami, bo zwyczajnie nie mają takiej potrzeby. Zarabiają w korpo, a jak potrzebują wkręcić śrubę, wynajmują do tego kogoś, kto to potrafi. Niemniej przychodzą na takie warsztaty i chętnie się uczą, bo czasem łatwiej, szybciej, nie mówiąc już, że taniej jest coś zrobić samemu, niż zlecać to innym.
AR: I ile satysfakcji, że coś się zrobiło samemu. Bo w rzemiośle to chyba właśnie jest najfajniejsze, że ma się z tego dużo frajdy. Jakieś takie poczucie mocy.
To kiedy rusza pracownia przy Mińskiej?
SC: Jeśli uda nam się zdobyć potrzebne środki, mamy nadzieję, że już w połowie października.
A zatem trzymam kciuki za udany finał?
Dziękujemy i zapraszamy na Mińską 65 do wspólnego z nami majsterkowania, oraz do szycia i dekoracyjnego tworzenia z Klaudią i Julią.