Tauron to kolejna firma energetyczna, która staje się ofiarą polityki. W czwartek 1 października Ministerstwo Skarbu odwołało bowiem prezesa spółki Dariusza Luberę, a także 3 innych członków zarządu. W efekcie swoje rezygnacje złożyli także inni wiceprezesi, którzy nie chcieli podpisywać się pod absurdalnym planem rządu, w którym energetyczne spółki pełnią rolę worka z pieniędzmi.
Nie chcieli marnować pieniędzy, więc ich wyrzucili Do tej pory MSP tylko straszyło spółki Skarbu Państwa takim scenariuszem. Tauron jest pierwszą ofiarą, bo to on miał wykupić kopalnię Brzeszcze. Prezes firmy Dariusz Lubera był nawet skłonny do zrealizowania tego planu, ale pod jednym warunkiem: że w Brzeszczach zostanie przeprowadzona głęboka restrukturyzacja, wedle planu Tauronu, a kopalnię kupią za symboliczną złotówkę. Na restrukturyzację nie zgadzała się z kolei strona rządowa – nie po to przecież obiecano górnikom ratowanie kopalń, żeby potem z nich zwalniać.
Lubera najwyraźniej był w tej kwestii nieugięty, co zresztą od samego początku zapowiadał, chociaż brał udział w negocjacjach dotyczących Brzeszczy. Rząd PO postanowił więc zrobić jedyne, co mu zostało: ręcznie wymienić zarząd na taki, który polityczny plan zrealizuje bez mrugnięcia okiem. Nawet, jeśli będzie to oznaczało działanie na szkodę własnej spółki, sektora energetycznego, a nawet całej gospodarki.
Nowy prezes z aferą w tle
Tak też się stało. Dariusza Luberę zastąpił... Jerzy Kurella, który raptem rok wcześniej, w grudniu 2014, został odwołany ze stanowiska wiceprezesa w PGNiG. Wówczas głośno było o konflikcie Kurelli z prezesem PGNiG Mariuszem Zawiszą. Kurelli zarzucano, że nie tylko jest niekompetentny i nie posiada odpowiedniej wiedzy merytorycznej, ale wręcz zaszkodził spółce – to on miał być odpowiedzialny za patową sytuację w EuroPolGazie (firma zarządzająca polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego), którą zażegnano dopiero ostatnio. Z kolei jak pisała „Polityka Insight”, zaangażowanie Kurelli w negocjacje z Gazpromem około 2002 roku skończyło się... podwyżką cen rosyjskiego gazu, na której państwo mogło stracić nawet 4-17 miliardów złotych.
Oczywiste więc jest, że wymiana managera z ponad 20-letnim doświadczeniem w branży energetycznej, jakim był Lubera, na Kurellę, to akt polityczny. Podejrzenia te potwierdzają jedne z jego pierwszych słów jako prezesa Tauronu. Stwierdził bowiem, że po "analizie" sytuacji z Brzeszczami, ma zamiar prowadzić dalsze rozmowy na ten temat. Czyli: zgodnie z politycznym planem rządu.
Planem, pod którym poprzedni managerowie nie chcieli się podpisać, by nie zostać oskarżonymi o działanie na niekorzyść spółki.
Wiceprezes znikąd
Jeszcze ciekawsze jest wsadzenie do zarządu Tauronu niejakiego Michała Gramatyki. Ten prawnik, specjalizujący się w kryminalistyce, z energetyką ma niewiele wspólnego. W zasadzie przez całe swoje zawodowe życie był samorządowcem: najpierw jako radny Tychów, a potem wiceprezydent miasta. Dopiero w 2013 roku trafił do Enei na stanowisko dyrektora Departamentu Zarządzania Operacyjnego, trudno jednak mówić, by odnosił tam sukcesy. Poniósł też sromotną klęskę w wyborach uzupełniających do Senatu w 2015 roku, przegrywając z kandydatem PiS.
Skąd więc nagły awans na członka zarządu takiego gianta, jak Tauron? Wyjaśnienie jest proste: nieoficjalnie mówi się, że Gramatyka to zaufany człowiek Tomasza Tomczykiewicza, do niedawna wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo. To zaś pokazuje, że również spółki energetyczne to pole bitwy różnych frakcji w PO.
Wybory są najważniejsze
Niestety, takie działanie są po prostu szkodliwe dla spółek, a co za tym idzie – gospodarki. Obecny plan ratowania kopalń to de facto dorzucanie kolejnych miliardów do nierentownego biznesu. Obecnie szuka się 300 milionów złotych na... Barbórkę, którą trudno uznać w takiej sytuacji biznesowej za zasadną.
Ministerstwa Skarbu i nowego zarządu najwyraźniej jednak nie martwi, że w imię politycznego wizerunku, zmusza się spółkę do działań niezgodnych z jej interesem, a co za tym idzie – z interesem jej akcjonariuszy. Jak ujawnił na swoim Twitterze dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, to w zasadzie stanowisko oficjalne, bowiem w prospekcie emisyjnym MSP stwierdza, iż jako główny właściciel może w przyszłości podejmować decyzje niekorzystne dla spółki i jej akcjonariatu.
Poczynania rządu od razu miały wpływ na giełdowy kurs Tauronu, który w czwartek był od grosz od historycznego minimum. Branżowi dziennikarze i eksperci nie mają wątpliwości, że los Tauronu mogą podzielić inne zarządy spółek energetycznych. „Grillowane” w ten sposób mogą być jeszcze PGE, Enea czy PGNiG. W tym ostatnim na przykład w zarządzie jest wakat na dwóch członków i MSP mogłoby po prostu dokooptować odpowiednie dla siebie osoby. Oczywiście, z zakazem konkurencji.
W ten sposób rząd PO postawił swój doraźny interes polityczny ponad interesem najważniejszych spółek w państwie, a tym samym – ponad interesem gospodarczym Polski. Andrzej Czerwiński, który od niedawna pełni funkcję Ministra Skarbu, ma w związku z tym szansę na zostanie najgorszym ministrem skarbu w historii Polski. Patrząc na to, jak występował na ostatniej konferencji prasowej: z łamiącym się głosem i trzęsącymi rękami, mówiąc mało konkretnie i czasami wręcz bez sensu, wygląda na to, że sam Czerwiński ma świadomość, jak absurdalne zadanie wykonuje.