Alexandra Marquez, 23-letnia studentka Uniwersytetu w Arkansas pomimo zarobków w korporacji na poziomie 50 tys. dolarów rocznie, postanowiła rzucić ciepłą posadę i całkowicie postawić na rozwój swojego biznesu. Jak przyznała, całkowicie ją to uzależniło, gdyż poświęca na to niemal całą dobę. Oprócz czasu przeznaczonego na sen. Jednak jak twierdzi młoda bizneswoman, ani przez chwilę nie żałowała swojej decyzji.
Od dorabiania do ucieczki z korporacji
Alexandra Marquez na pomysł stworzenia własnego biznesu wpadła przypadkowo. 3 lata temu natrafiła w internecie na aplikację Poshmark, czyli platformę do sprzedaży ubrań. Jak przyznaje, niemal od początku się od niej uzależniła. Potraktowała ją jako świetny sposób na zarabianie dodatkowych pieniędzy.
Chociaż z aplikacji korzysta 700 tys. użytkowników, Marquez postanowiła potraktować ją jako narzędzie do założenia własnej firmy. Systematycznie przeznaczała oszczędności na zakup lekko używanych ubrań w sklepach, które następnie odsprzedawała za pośrednictwem Poshmark. Cały czas analizowała, które produkty cieszą się popularnością wśród klientów.
Na początku zarabiała na sprzedaży odzieży około 500 dolarów miesięcznie. Jednak metodą prób i błędów po półtora roku udało się Marquez uzyskać z tej działalności około 5 tys. dolarów miesięcznie. Był to dla niej bodziec, aby po roku rzucić pracę w korporacji, w której miała pewność dochodów na poziomie 50 tys. dolarów rocznie. Uznała jednak, że korporacyjny świat jest nie dla niej.
Praca tylko z przerwą na sen. Czasami nawet bez przerwy…
Teraz poświęca 3 lub 4 dni w tygodniu na wizyty w butikach i sklepach z lekko używaną odzieżą, którą następnie wystawia na aukcjach na Poshmark. Regularnie również ćwiczy umiejętność odpowiedniego fotografowania ubrań. Jest to dla niej opłacalny biznes, ponieważ nie musi ponosić kosztów związanych z prowadzeniem klasycznego sklepu. Co więcej, w przypadku jej działalności nie musi nawet posiadać strony internetowej.
Ponadto Poshmark pokrywa koszty wysyłki i opłaty związane z transakcjami dokonywanymi za pomocą kart kredytowych. W zamian pobiera prowizję w wysokości 2,95 dolara na równowartość zakupów do 15 dolarów, a 20 proc. za płatności przekraczające 15 dolarów. Po odliczeniu tych kosztów Marquez zarabia około 5 tys. dolarów miesięcznie.
Jak twierdzi, ta praca bardzo ją wciągnęła, gdyż niemal ani na chwilę nie rozstaje się ze smartfonem. Korzysta z niego od momentu, kiedy się obudzi, aż do chwili, gdy zaśnie. Czasami nawet w nocy, jak zdarzy się jej przebudzić. Jak mówi, jedynym minusem jest brak pewności stałych dochodów – odwrotnie, niż w korporacji. Ale mimo wszystko ponownie nie zmieniłaby swojej decyzji. Zamiast tego zarobione pieniądze inwestuje w zakup kolejnych ubrań, aby poszerzyć ofertę sprzedawanych produktów.