Buty Fun in Design powstają w polskich zakładach rzemieślniczych.
Buty Fun in Design powstają w polskich zakładach rzemieślniczych. Fot. materiały prasowe
Reklama.
Dlaczego zdecydował się pan zainwestować w „Fun in Design”?
Bo to szalenie ciekawy pomysł. Cały rynek idzie w stronę personalizacji. Druk 3D uwolnił nas od masowej produkcji. Teraz każdy może sobie zaprojektować własny unikalny produkt – czy to zabawkę czy meble. W podobną stronę idzie świat mody. Wielki sukces odniosły sieci odzieżowe jak na przykład Zara, które produkują małe partie odzieży, sprawdzają jak one się sprzedają i jeżeli podobają się ludziom, bardzo szybko produkują dużo większe partie – ten trend nazywa się fast fashion.
I wy chcecie iść w podobną stronę?
Personalizacja w wydaniu Fun in Design idzie w ogóle o krok dalej, bo wysłuchuje się klienta i pozwala mu się zaprojektować buty, zanim one w ogóle zostaną wyprodukowane. To naprawdę świetny model, szczególnie w Polsce, gdzie mamy wielu szewców, którzy doskonale znają się na swoim rzemiośle, a dzięki niższym kosztom produkcja jest opłacalna nawet w przypadku pojedynczych par na zamówienie. Wykorzystując wysokiej jakości materiały z Włoch jesteśmy w stanie tworzyć produkty o najwyższej jakości i bardzo przystępnych cenach.
A jak wygląda produkcja takiego buta?
Najpierw klientka projektuje buty w internecie, na naszej stronie. Wybiera kształt, rodzaj skóry, teksturę i dodatki. Później wzór trafia do zakładów rzemieślniczych, z którymi współpracujemy. Tam obuwie jest ręcznie wycinane, szyte i składane w całość. I to jest najbardziej innowacyjne w naszym modelu biznesowym – pozwalamy bowiem małym zakładom szewskim, produkującym tradycyjnymi metodami, wejść na o wiele większy rynek.
Działał pan już wcześniej w branży modowej?
Nie, zupełnie nie. Skończyłem Politechnikę Poznańską i zawodowo zajmowałem się doradztwem technologicznym i strategicznym. Przez ostatnich kilka lat pracowałem przy łączeniu systemów IT w trakcie fuzji dużych banków. Od dłuższego czasu chciałem jednak założyć własny biznes, a gdy okazało się, że twórcy „Fun in Design” wystawiają na sprzedaż swój startup, skorzystałem z okazji.
logo
mat.prasowe
Dlaczego poprzedni właściciele chcieli się pozbyć „Fun in Design?
Pewnie trzeba by się ich zapytać – ale wydaje mi się, że w pewnym momencie zabrakło im wiary i determinacji. Liczyli, że szybciej osiągną sukces. Dodatkowo nie dogadali się z inwestorem – mieli rozbieżne wizje strategii dalszego rozwoju.
Więc nie boi się pan porażki?
Absolutnie nie. Uważam, że życie jest za krótkie, żeby bać się wyzwań. Dużo bardziej boję się tego, że za dwadzieścia, trzydzieści lat siądę gdzieś pod ścianą i zdam sobie sprawę, że nie spróbowałem, mimo że zawsze chciałem. Że okno się zamknęło i już nigdy nic nie zbuduję.
Jakie ma plany na dalszy rozwój firmy?
Po pierwsze chciałbym postawić na o wiele bardziej nowoczesny design. Szukamy w tej chwili projektanta. Chcemy znaleźć młode osoby z pomysłami, które zapewniłyby naszym projektom świeżość, wizję artystyczną, ale i spójność. Klient personalizuje buty sam poprzez wybór skór i elementów, ale to my jesteśmy odpowiedzialni za bazę, na której tej personalizacji dokonuje. Dlatego musimy zapewnić, żeby baza była ładna, ergonomiczna i zgodna z najnowszymi trendami.
Coś jeszcze?
Będziemy odświeżać markę, przebudowywać stronę, otwierać nowe sklepy. Długoterminowo chcielibyśmy inspirować do zabawy modą. Mamy bardzo dużo pomysłów, ale przede wszystkim będziemy słuchać rynku i naszych klientów, zmieniać nasz produkt i biznes tak, by był on jak najbardziej zbliżony do ich potrzeb.
A gdzie można dostać wasze buty?
Na oficjalnej stronie, w sklepach w Krakowie, Gliwicach i od przyszłego tygodnia na powrót otwieramy pracownię w Warszawie. Chcemy także zacząć sprzedawać nasze produkty na platformach modowych jak Showroom, Pakamera czy Mustache. Dodatkowo będziemy próbować podbić zagraniczne rynki – np. niedługo zaczynamy współpracę z kilkoma austriackimi butikami.