Pracodawcy coraz częściej decydują się sprawdzać jakie treści publikują oraz udostępniają na swoich profilach w mediach społecznościowych kandydaci. Weryfikacji podlega także słownictwo stosowane przez nich w komentarzach, a także czy wyrażane poglądy oraz ich forma nie łamią dobrych obyczajów i wartości propagowanych przez firmę. Ten trend potwierdza Paweł Wierzbicki – dyrektor Michael Page w rozmowie z agencją Newseria.
Zwłaszcza międzynarodowe korporacje, które bardzo dbają o własny wizerunek, przy okazji rekrutacji upewniają się, że kandydat do pracy na co dzień żyje zgodnie z zasadami, jakie wyznaje firma. Najczęściej mówimy tu o zasadach dotyczących kultury wypowiedzi, kultury osobistej i poszanowania prawa równości bez względu na pochodzenie, płeć czy wiek.
Firmy chcą się w ten sposób zabezpieczyć przed skandalami, których wybuch może doprowadzić np. do poniesienia strat na giełdzie. Dlatego przywiązują dużą wagę do polityki społecznej odpowiedzialności biznesu i równouprawnienia. Tak jak oddział IBM z Wrocławia, którego władze postanowiły ostrzec własnych pracowników przed marszem narodowców w tym mieście – o czym pisaliśmy w NaTemat.
Wiele osób pod własnym nazwiskiem czy zdjęciem publikuje teksty rasistowskie. Ostatnio mieliśmy z tym do czynienia przy okazji dyskusji o uchodźcach – przez media społecznościowe przetoczyła się fala hejtu, dlatego doradzałbym dużą ostrożność. Jeżeli zachowanie czy postawa jakiejś osoby w mediach społecznościowych budzi wiele wątpliwości, to nie angażujemy jej do dalszych etapów rekrutacyjnych.
Ale szans na dostanie pracy może pozbawić nie tylko wulgarny komentarz w formie postu czy tweetu, ale także niewłaściwe zdjęcie. Dlatego że dla rekruterów kontrowersyjne zdjęcia nie są mile widziane. Choćby takie, jak np. przeróbka nazistowskiego plakatu z czasów III Rzeszy, którym Narodowcy zapraszają do świętowania 11 listopada we Wrocławiu. Na wniosek prezydenta tego miasta Rafała Dutkiewicza sprawa trafiła już do prokuratury.
Jeżeli ktoś będzie poprzez zamieszczane fotografie propagował np. twórczość uliczną, która pochwala rasizm albo która godzi w podstawowe zasady etyki, to takie zdjęcie może zablokować kandydata.
Ale każdy kij ma dwa końce. – Rekruterzy nie mogą traktować weryfikacji zachowania kandydatów w mediach społecznościowych jednowymiarowo. Oczywiście każdy z nas zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku powinien dbać o swój dobry wizerunek zarówno w życiu prywatnym, jak i w internecie. Jeżeli używamy wulgarnych słów lub zamieszczamy kontrowersyjne zdjęcia, to może być dla firmy sygnał, że jesteśmy osobą nieodpowiedzialną i niezdającą sobie sprawy ze skutków własnego zachowania – wskazuje Anna Sarowska-Gierasimowicz, ekspert rynku pracy Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.
Napisz do autora: kamil.sztandera@innpoland.pl