Reklama.
Przed odpowiedzią na to pytanie pozwolę sobie na krótką dygresję. Otóż kolej w Polsce ma dwie twarze. Pierwsza to remontowane tory, Pendolino, Darty Pesy, Impulsy Newagu, Flirty Stadlera, aplikacje biletowe i dyskusje na temat kolei dużych prędkości. Druga to zamarzające składy, wielogodzinne opóźnienia i dworce na których strach przebywać po zmroku. O tym czy możemy potraktować kolej jako innowacyjną decyduje więc do której z tych dwóch twarzy kolei się zbliżamy a od której się oddalamy.
Moim zdaniem zdecydowanie idzie ku lepszemu. Kolej powoli przebija się do świadomości jako wygodny, szybki i stosunkowo niedrogi środek transportu, na dodatek bardziej ekologiczny od transportu drogowego. Kolejarze coraz śmielej sięgają też po nowoczesne rozwiązania internetowe – dziś już co trzeci bilet na pociągi PKP Intercity kupowany jest online, a biletomat na dworcu czy dedykowana aplikacja do zakupu biletów jest czymś powszechnym. Nie wspominając o innowacjach stosowanych w taborze, z których istnienia często pasażerowie nie zdają sobie nawet sprawy, a muszą one spełniać wyśrubowane normy bezpieczeństwa i kompatybilności z normami europejskimi.
Co tu dużo mówić. Wystarczy zobaczyć, że to nie Dreamliner czy inna nowinka, a właśnie Pendolino i Dart stały się w ostatnim czasie (mimo pewnych głosów krytycznych pod ich adresem) wyznacznikiem innowacyjności w całym transporcie w naszym kraju.