Artystyczny kolektyw, który działa na zlecenie Disneya czy Coca-Coli i o którym rozpisuje się amerykański „Wired”? Poznajcie panGeneratora – czterech chłopaków z Polski, którzy za każdym razem udowadniają, że zabawa nowoczesnymi technologiami może być piękna.
Jak na artystów przystało, członkowie panGeneratora nie chcą być szufladkowani. – Staramy się unikać definicji. Działamy trochę jak agencja interaktywna, a czasami jak bardzo ambitni artyści – mówi Krzysztof Goliński. – Jesteśmy hybrydą – dodaje Jakub Koźniewski. Jednak na swojej stronie opisują się jako „interdyscyplinarna, nowomediowa grupa designersko artystyczna.” Co to tak właściwie znaczy? Żeby lepiej zrozumieć to pojęcie najlepiej cofnąć się do momentu powstania panGeneratora.
Od Chrzelic do Melbourne
Piotr Barszczewski, Krzysztof Cybulski, Krzysztof Goliński i Jakub Koźniewski spotkali się po raz pierwszy w takim składzie w sierpniu 2010 roku podczas Obozu Kultury 2.0 MediaLab w Chrzelicach. – To wydarzenie, które zrzesza osoby z różnych dziedzin: artystów, programistów, projektantów czy naukowców. Z takiego melanżu, w duchu kolaboracji, powstają najróżniejsze projekty – tłumaczy Jakub Koźniewski. Uczestnicy MediaLabu uczyli się języków programowania, konstruowali projekty Arduino, tworzyli nowatorskie dzieła z wykorzystaniem nowych technologii.
Od tamtej pory panGenerator współpracował już między innymi z Sony, Coca-Colą, Disneyem czy Skodą. Wśród instytucji, dla których przygotowywali instalacje znaleźć można na przykład Centrum Nauki Kopernik, POLIN Muzeum Żydów Polskich czy Muzeum Powstania Warszawskiego. – Na nasze prace składa się kodowanie z poziomu komputera, ale też rozwiązania mobilne, programowanie mniejszych kontrolerów, jak np. silniczki, generowanie brył za pomocą algorytmów – tłumaczy Jakub Koźniewski.
Interaktywne czworościany w Austrii
– Każdy projekt traktujemy jak oddzielne wyzwanie – mówi Krzysztof Goliński w rozmowie. Gdy pytam o ulubione instalacje, w odpowiedzi słyszę, że takiej chyba nie ma. – Mocno angażujemy się w kolejne projekty, dlatego to te najświeższe zawsze lubimy najbardziej – mówią członkowie zespołu. Najbardziej znanym na świecie projektem panGeneratora jest chyba „Konstelakcja”. – Stworzyliśmy ją ponad dwa lata temu na Festiwal Przemiany w Centrum Nauki Kopernik, a do tej pory otrzymujemy wiadomości z pytaniem o udostępnienie lub odsprzedanie instalacji – mówi Krzysztof Goliński.
Z „Konstelakcją” panGenerator najwięcej jeździł po świecie. Zawitał między innymi na festiwal Ars Electronica w Austrii czy Pause Fest 2014 w Melbourne w Australii. – Pomysł wyrósł z rozmów na temat zmęczenia złożonymi systemami – opowiada Jakub Koźniewski. „Konstelakcja” bazuje na emergencji, czyli zjawisku, w którym wiele prostych, autonomicznych elementów składa się na jeden twór. – Układami emergentnymi są ławice ryb, klucze ptaków, a nawet zachowania na giełdzie – tłumaczy mi Koźniewski.
„Konstelakcja” składa się z czworościanów foremnych, które reagują na zmianę oświetlenia rozbłyskując i wydając z siebie dźwięk. Ta reakcja przenosi się na kolejne czworościany umieszczone obok niczym sygnały przesyłane między neuronami. Uczestnicy „Konstelakcji” mogą bawić się formą i dowolnie układać elementy instalacji.
Biżuteria w "Wired", instrumenty na scenie
O „Neclumi” rozpisywały się zagraniczne media, w tym popularny „Wired”. To projekt świetlnej biżuterii rzucanej z miniaturowego projektora na szyję. Zależnie od trybu reaguje ona na konkretne ruchy ciała lub dźwięk wydobywający się podczas mówienia. Z kolei prace nad „Dodecaudionem” rozpoczęły się jeszcze przed oficjalnym założeniem kolektywu panGenerator. To elektroniczny instrument, który reaguje na ruch. Pomysł powstał po zaobserwowaniu niskiej ekspresyjności twórców muzyki elektronicznej.
– Z ciekawych eksperymentów zrobiliśmy też Tactilu, czyli bransoletki do komunikowania się na odległość poprzez dotyk. Nie było wcześniej takich rozwiązań. Kierowały nami pobudki artystyczne, ale wykonaliśmy też poważne prace badawczo-rozwojowe pod względem technologii – mówi Jakub Koźniewski. Bransoletki miały być odpowiedzią na przeważającą w komunikacji audiowizualność i zaniedbanie innych zmysłów.
Instytucje i klienci komercyjni
Jednym z ostatnich projektów panGeneratora jest instalacja „Quantum of Peace” zrealizowana dla Muzeum Powstania Warszawskiego. Spadające łuski nabojów przyczepiają się do magnetycznej tablicy formując w ten sposób liczby odpowiadające informacjom na tablicy. – Niebawem ma zostać elementem stałej wystawy – słyszę od członków panGeneratora.
Najczęściej praca panGeneratora to zlecenia od instytucji kulturalnych lub klientów komercyjnych, którym zależy na artystycznej instalacji podczas jakiegoś wydarzenia lub do promowania marki. – To raczej model mecenatu, a nie typowa współpraca klient-zleceniodawca – tłumaczy Jakub Koźniewski. – Lubimy mieć swobodę twórczą, dlatego brief jest otwarty i przedstawia zaledwie ramy projektu. Przedstawiamy i akceptujemy następnie naszą koncepcję, ale już podczas realizacji mamy dużą autonomię. Klienci nam ufają – dodaje.
Dobrym przykładem jest ostatni projekt dla Disneya, w którym panGenerator miał stworzyć instalację inspirowaną Myszką Mickey. Kinetyczna, audiowizualna rzeźba do 10 stycznia 2016 roku stać będzie w Muzeum dla Dzieci w Muzeum Etnograficznym na ulicy Kredytowej w Warszawie. Potem czeka ją tournée po Polsce i festiwalach artystycznych.
– Zabawa jest dobrym słowem na to, co robimy – mówi Krzysztof Goliński. – Programowanie, projektowanie, prace inżynieryjne, wszystko to sprawia nam frajdę – dodaje. Każdy z członków panGeneratora ma jednak również inne źródło dochodu. – To się zmienia – mówi jednak Jakub Koźniewski, bo choć wcześniej część z nich pracowała na stałe w innych miejscach, tak obecnie działa głównie freelancersko. – Musimy pamiętać, że to eksperymentalna działka i nie gwarantuje płynności finansowej – tłumaczy. Wciąż brakuje im jednak silnej konkurencji.