Prawnicy wyzyskiwane dziewczyny nazwali praktyki pracodawcy "współczesnym niewolnictwem".
Prawnicy wyzyskiwane dziewczyny nazwali praktyki pracodawcy "współczesnym niewolnictwem". Wiktor Kubiak / Agencja Gazeta
Reklama.
To „współczesne niewolnictwo”
Sabine M. zatrudniła się w firmie w wieku 16 lat. Po jakimś czasie zaczęła ubiegać się o wyższe stanowisko, ale pracodawca za każdym razem proponował jej jedynie umowę w formie stażu. W efekcie dziewczyna musiała pracować przez 43 godziny w tygodniu, bez dodatkowego wynagrodzenia za godziny nadliczbowe – donosi „Süddeutsche Zeitung”.
Wyzysk był tym większy, że pod pozorem odbywania zawodowych szkoleń, szef firmy zapraszał Sabine M. wraz z innymi stażystami do swojego domu, gdzie zajmowali się oni pielęgnacją ogródka. Dziewczyna straciła cierpliwość w marcu ubiegłego roku, kiedy odmówiono jej udzielenia urlopu.
Prawnicy reprezentujący przed niemieckim sądem Sabine M., Christine Wilhelm i Sascha Petzold – określili praktyki stosowane w pozwanej firmie „współczesnym niewolnictwem”. Jednak tego typu nadużycia nie są stosowane przez pracodawców wyłącznie w Niemczech.
Nie tylko stażyści są ofiarą wyzysku
Kilka lat temu sąd w Gdańsku przyznał odszkodowanie jednej z pracownic trójmiejskiego butiku w wysokości niemal 5 tys. złotych. Właścicielka lokalu zmuszała ją do fałszowania grafików na wypadek kontroli Państwowej Inspekcji Pracy oraz zwracała się do niej w wulgarny sposób – donosił „Dziennik Bałtycki”.
Z kolei kilka miesięcy temu brytyjski sąd przyznał odszkodowanie w wysokości 11 tys. funtów polskiemu pracownikowi Krzysztofowi Florkowi, który był zatrudniony w sieci Tesco na terenie Zjednoczonego Królestwa – o czym pisaliśmy w NaTemat.

Napisz do autora: kamil.sztandera@innpoland.pl