Jeden złapał inwestora w samolocie, a drugi zagrał w pokera i w kilka minut wygrał milion dolarów. Trzeci zadzwonił do banku i poprosił o rozmowę z prezesem, a czwarty zdobył akt własności Wszechświata. Oto historie Polaków, które udowadniają, że kiedy nas wyrzucają za drzwi, wchodzimy przez okno. I to z dobrym skutkiem!
Tak samo uparty był Artur Racicki. Poszukując inwestora do swojej firmy technologicznej, Social WiFi, chciał pozyskać fundusze od założyciela InPostu, Rafała Brzoski. Powodem było uznanie i szacunek, jaki Racicki do niego czuł – uważał Brzoskę za autorytet w dziedzinie sprzedaży internetowej.
Zabawa w kotka i myszkę
Sam proces skontaktowania się z twórcą InPostu okazał się czasochłonny i nie obył się bez przygód. Początkowo mieli spotkać się w USA, gdzie obaj akurat przebywali w interesach. Na nieszczęście dla Racickiego, rozminęli się, jednak udało mu się przekazać Brzosce biznesplan przez czat. Właściciela InPostu zainteresował pomysł upartego przedsiębiorcy i zaoferował spotkanie w Polsce.
Tak trwał kilkumiesięczny pościg za założycielem InPostu. Obaj nie mogli się złapać, ponieważ co chwila pojawiały się przeszkody – wypadały kolejne spotkania lub wyjazdy służbowe.
Kiedy w końcu Racicki i Brzoska mieli się spotkać, ten drugi musiał pilnie lecieć z Warszawy do Krakowa. Jednak tym razem twórca Social WiFi nie zamierzał umawiać się ponownie – zadzwonił do asystentki Brzoski by dowiedzieć się, jaki numer siedzenia ma przedsiębiorca i zdecydował się zarezerwować miejsce obok niego. Kiedy obsługa LOTu powiedziała mu, że miejsca zostały wykupione, razem z pomocą asystentki twórcy InPostu, zamienił miejsce na Brzoski na takie, gdzie mogli siedzieć obok siebie.
Racicki zapłacił 700 złotych za swój bilet, ale było warto – w ciągu półgodzinnej podróży przedstawił swój pomysł potencjalnemu inwestorowi, a ten, zainteresowany inwestycją i zadowolony determinacją swojego rozmówcy, zdecydował się zainwestować w Social WiFi – wykupił 27,5 proc. startupu.
Wytrwałość i tytaniczny upór Racickiego opłaciły się – firma rozwija się, a pozyskane fundusze umożliwiły jej wejście na międzynarodowe rynki.
Szczęście – zagrał w internetowego pokera, w niecałe 10 minut został milionerem
Są różne sposoby żeby zdobyć pierwszy milion – niektórzy mówią, że trzeba go ukraść, są też tacy, którzy skrupulatnie oszczędzają każdy grosz. Trzecią opcją jest hazard, gdzie równie łatwo można wygrać, jak i stracić fortunę.
Bladsonpoker, użytkownik portalu PokerStars, na którym można rozgrywać wirtualne partie popularnej gry, miał szczęście i dołączył do grona wygranych.
Milion poniżej 10 minut
Ukrywający się pod pseudonimem Polak wziął udział w Spin&Go – trzyosobowym, szybkim turnieju pokera. Pula nagród przyznawana jest losowo i wynosi minimum dwukrotność wpisowego, które wynosi pięć dolarów – tyle wydał Bladsonpoker, by wziąć udział w rozgrywce. I zdobył główną nagrodę, pomnażając własny wkład 20 tysięcy razy. Według strony PokerStars, prawdopodobieństwo takiej wygranej wynosi mniej niż trzy do miliona. Polskiemu graczowi udało się zgarnąć całą pulę dokładnie w siedem minut i 18 sekund.
Nie wiadomo jednak, z jakiego kraju grał Polak. W myśl ustawy hazardowej z 2009 roku, w Polsce można legalnie grać w pokera tylko w kasynach, gdzie od wygranej odprowadzany jest 25-procentowy podatek, natomiast rozgrywki on-line są nielegalne. Internauci znaleźli jednak prosty sposób na ominięcie tego przepisu i grają z zagranicy lub logują się na serwerach obcych państw – wtedy ich wygrana jest legalna i nieopodatkowana. Stowarzyszenie Wolny Poker umieściło na swojej stronie manifest, w którym krytykuje państwowe regulacje, które według nich zmuszają fanów tej gry do poruszania się po szarej strefie.
Bezczelność – zadzwonił do banku, poprosił do telefonu prezesa
Klaudiusz Sytek zdecydował się rzucić dotychczasową pracę w banku i założyć własny biznes. Miał wszystko, czego potrzebował – prezentację, biznesplan i listę potencjalnych inwestorów. Ci jednak nie byli chętni, by się do niego odezwać. Zdesperowany, postanowił dotrzeć do Leszka Czarneckiego, właściciela polskiej grupy finansowej. Zadzwonił do Getin Banku, którego właścicielem był Czarnecki i poprosił sekretarkę o rozmowę z nim. Do konwersacji nie doszło, ale przekazano Sytkowi, by wysłał mail z biznesplanem. Chwilę po przesłaniu wiadomości, młody przedsiębiorca otrzymał telefon z zaproszeniem na rozmowę. Jednak, podobnie jak w historii Artura Racickiego, nie zgrały się terminy – dzień przed proponowaną datą spotkania wyjeżdżał za granicę.
Bezczelność (czasem) popłaca
Kiedy Sytek wrócił do Polski, myślał, że okazja do współpracy z Czarneckim przepadła. Jednak po paru tygodniach zadzwonił do niego analityk z Getin Banku i ponownie zaproponował rozmowę. Tym razem się udało. Spotkał się z Leszkiem Czarneckim i Jackiem Czeremchą, ówczesnym wiceprezesem Getin. Rozmowa trwała ponad 2 godziny, z czego półtorej spędził, odpowiadając na pytania. Na końcu usłyszał, że jego plan jest do niczego.
Minęło kilka tygodni i, o dziwo, dostał kolejny telefon – tym razem z ofertą współpracy. Bez wahania ją przyjął i zaczął piąć się po szczeblach bankowej kariery, po trzech latach zostając dyrektorem zarządzającym w Raiffeisen Banku. Wtedy zdecydował się powrócić do pierwotnego pomysłu i założyć własny biznes. Z pomocą inwestorów i zaoszczędzonych pieniędzy założył Ketys Investments – fundusz, wokół którego działają biznesy z branży ochrony zdrowia i finansowej.
Pomysłowość – Wszechświat do nikogo nie należał, więc objął go na własność
Chociaż na co dzień mieszka w Norwegii, zainteresowania biznesowe Mariusza Białka wychodzą daleko poza zasięg europejski czy globalny – interesuje go bowiem cały wszechświat.
Starożytne prawo i nowoczesny biznes
W 2013 roku, na mocy postanowienia Sądu w Norwegii otrzymał prawo własności do wszystkich ciał niebieskich we wszechświecie, znanych i nieznanych, z wyjątkiem tych z Układu Słonecznego – te w latach 80. objął na wyłączność Amerykanin Dennis Hope, który teraz sprzedaje działki na Księżycu. Obaj korzystali ze znanego z prawa rzymskiego prawa zawłaszczenia, które zakłada, że osoba, która obejmie w posiadanie rzecz niczyją, zostaje jej właścicielem. W sądzie Białek posiłkował się również dwoma traktami, regulującymi kwestie własności ciał niebieskich: Międzynarodowego Traktatu Kosmicznego z 1967 roku i Traktatu Księżycowego z 1984 roku.
W ten sposób Mariusz Białek został prawnym właścicielem Wszechświata. Ceny „produktów” jego firmy, Kingdom of Universe, zaczynają się od 50 dolarów. Można na przykład kupić gwiazdę z któregoś ze Znaków Zodiaku a nawet Gwiazdę Polarną – jej cena wynosi obecnie 2 miliony dolarów. Najdroższa pozostaje Czarna Dziura w Drodze Mlecznej – jej cena wynosi prawie 13 milionów dolarów. Jeśli ktoś jednak nie skusi się na kupno w posiadanie ciała niebieskiego, może również zakupić gadżety – zegarki, pióra czy koszulki z logo firmy.
Jak przyznaje sam zainteresowany, główną grupą klientów są osoby, które pragną sprawić swoim bliskim nietypowy prezent. Twierdzi, że głównym atutem Kingdom of Universe jest wyjątkowość i nieszablonowość oferty, bo zamiast kolejnego pierścionka czy naszyjnika, można dać prezencie z okazji rocznicy ślubu lub urodzin konstelację gwiazd widoczną z Ziemi.
Kupiony obiekt można również nazwać, ale tylko na własny użytek – prawo do nadawania oficjalnych nazw ma tylko Międzynarodowa Unia Astronomiczna oraz odkrywcy nowych ciał niebieskich. Jednak raz kupiona, zostaje w prawnym posiadaniu właściciela: firma zapewnia niezbędne dokumenty, jak akt własności i certyfikat, potwierdzający jego nabycie.
Nieszablonowe pomysły w biznesie popłacają. Trzeba umieć wykorzystać swoją najsilniejszą cechę – niektórzy mają wytrwałość i odwagę, a inni są pomysłowi lub mają po prostu szczęście.
napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl
Reklama.
Manifest Stowarzyszenia Wolny Poker
Powołaliśmy inicjatywę Wolny Poker, ponieważ chcemy – jako entuzjaści pokera, gracze początkujący i zawodowi, a także ludzie opowiadający się za zdroworozsądkowym kształtowaniem prawa i domagający przestrzegania wolności obywatelskich, by gra w pokera została w Polsce nareszcie właściwie uregulowana. Chcemy zakładać i uczęszczać do klubów pokerowych, w których moglibyśmy grać z niewielkim wpisowym. Chcemy, by do polskich kasyn wróciły światowej klasy turnieje w pokera oraz normalne gry stolikowe przy rozsądnym opodatkowaniu. Chcemy, by wzorem innych krajów w Europie także w Polsce można było grać w pokera w Internecie, pod ochroną prawa i licencjonowanych operatorów. Chcemy by prawo chroniło nieletnich przed grą w pokera oraz egzekwowało odpowiedzialne granie. Wreszcie chcemy by zlikwidowano organicznie rozrastającą się szarą strefę pokerową w Polsce oraz by Państwo czerpało należne mu przychody z opodatkowania gry w pokera.