Atrakcyjność pracy rośnie w naszych oczach, zwłaszcza, gdy wiążą się z nią dalece satysfakcjonujące warunki finansowe. Nie zawsze jednak to wysokie zarobki przesądzają o tym, czym ludzie chcą się zajmować w życiu. Niektórzy gotowi są zrezygnować z sowitej wypłaty i lukratywnej posady na rzecz zajęcia, które sprawia satysfakcję i daje poczucie sensu życia. Tak było w przypadku Anthony'ego Jamesa Greena. Porzucił on pracę, gdzie za jedną godzinę zarabiał duże pieniądze. I do dzisiaj nie żałuję podjętej wówczas decyzji.
James Green był korepetytorem przygotowującym uczniów do egzaminu SAT (jeden z testów dla uczniów szkół średnich w
USA, przydatny w rekrutacji na studia). Za godzinę korepetycji klienci płacili mu od 850 do 1000 dolarów (w przeliczeniu na złotówki była to kwota rzędu 3500-4000 zł). Początkowo cieszył się z gwałtownego przypływu gotówki, zwłaszcza, że za młodu, gdy mieszkał z rodziną na przedmieściach Nowego Yorku, nie raz odczuwał na własnej skórze, czym jest presja finansowa. Zarobione z korepetycji pieniądze przeznaczał na zakup towarów z przysłowiowej wyższej półki.
Z czasem Green stwierdził, że pieniądze przestają dawać mu szczęście. Praca korepetytora stawała się dla niego męcząca, nie tyle od strony fizycznej, co psychicznej. Jak wyznał w eseju opublikowanym na stronach portalu
Vox, przestał udzielać korepetycji nie z powodu jakichś aroganckich i niewychowanych uczniów, ale osób, które uważał za najzdolniejsze w
edukowanej przez siebie grupie.
Czarę goryczy przelała pewna 16-letnia dziewczyna, która podczas zdalnej rozmowy przez Skype'a wyznała, że nie przerobiła materiału, jaki Green udostępnił jej w sieci. Na pytanie, dlaczego tego nie zrobiła, odpowiedziała, że chciała z tym poczekać do czasu korepetycji. Wtedy nauczyciel uświadomił sobie, że jego korepetycje, zamiast zachęcać uczniów do zgłębiania wiedzy z własnej inicjatywy, „zabijają” w nich ducha kreatywności i zdolność do samodzielnego działania. Doszedł do wniosku, że jego klienci uzależniają się od niego, a cała idea korepetycji zostaje wypaczona.
Obecnie Green skupia się na rozwijaniu swojego programu online (
Green Test Prep), który dalej pomaga w przygotowaniu do testów SAT i ACT. Teraz sam wypłaca sobie pensję (skromniejszą od poprzednich zarobków), pracuje 8 godzin dziennie (zamiast czasochłonnych korepetycji, które wielokrotnie odbywały się wieczorami i w weekendy) i angażuje się w projekt, w którego sens wierzy z całego serca.
Wyrzeczenie, na jakie zdobył się twórca platformy Green Test Prep, i tak wydaje się niewielkie w porównaniu z decyzją, jaką podjął Dan Price. Szef The Gravity Payments zasłynął rezygnacją z milionowych zarobków. Jak
pisaliśmy w INNPoland, obniżył swoje wynagrodzenie po to, aby znacząco podnieść pensję swoim pracownikom i wprowadzić w zarządzanej przez siebie
firmie pełną równość płacową.